Sport
Arch. MS
Arch. MS

Nie składam jeszcze broni

Rozmowa z Maciejem Staręgą z UKS Rawa Siedlce, najlepszym polskim biegaczem narciarskim.

Po ostatnich zawodach Pucharu Świata wystartowałeś jeszcze w mistrzostwach świata wojskowych w szwedzkim Boden. Jak udał się ten start?

W miarę dobrze. Zajęliśmy w team sprincie siódme miejsce. W biegu indywidualnym na 15 km stylem dowolnym było trochę gorzej. Ogólnie byłem już zmęczony sezonem, więc nie liczyłem na nic wielkiego. Mimo to w team sprincie walczyliśmy o medal. Wszystko rozegrało się na ostatnim okrążeniu. Nie układał nam się ten bieg, bo ciągnąłem za sobą całą grupę, a na finiszu zawodnicy będący za mną pokonali mnie. Z tego względu nie do końca byłem usatysfakcjonowany z tych zawodów.

Przed nimi miałem dziesięć innych startów w Pucharze Świata i to na nich się skupiałem. Udało mi się znaleźć w pierwszej dwudziestce klasyfikacji najlepszych sprinterów, co mi sprawiło radość. Wracając do mistrzostw świata wojskowych – chciałem się zaprezentować jak najlepiej, ale zabrakło mi po prostu energii.

 

Dlaczego wystartowałeś w mistrzostwach świata wojskowych?

Od półtora roku jako sportowiec jestem wcielony do służby wojskowej w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym. Z tego względu zostałem powołany na mistrzostwa świata, reprezentując Wojsko Polskie.

 

Ale nadal jesteś zawodnikiem UKS Rawa Siedlce?

Nic się tu nie zmienia.

 

Jeśli chodzi o Twoje starty w Pucharze Świata, to w minionym sezonie 2022/23 zanotowałeś najlepszy start spośród 13, w jakich dotychczas uczestniczyłeś. W sprincie uplasowałeś się na 19 pozycji, a w klasyfikacji łącznej, obejmującej biegi sprinterskie i dystansowe, znalazłeś się na 44 miejscu.

Nie spodziewałem się tego przed sezonem. Jestem zadowolony, że mimo wieku forma przez cały sezon była na wysokim poziomie. A był on dość długi, bo kończył się tydzień później niż dotychczas i była naprawdę dużo startów. Do tego trzeba doliczyć udział w mistrzostwach świata, który satysfakcjonuje mnie tylko w połowie. Ogólnie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, zwłaszcza w Pucharze Świata, gdzie w pięciu startach w sprincie znalazłem się w pierwszej dwudziestce.

 

Jeżeli chodzi o mistrzostwa świata rozegrane w Planicy, to jesteś trochę zadowolony i jednocześnie masz niedosyt. Dlaczego?

Do mistrzostw świata byłem dobrze przygotowany, z formą wraz z trenerem trafiliśmy w punkt. Jedyne, co nam nie wyszło, to kwalifikacje do sprintu indywidualnego. Naprawdę czułem się dobrze, jednak na jednym z podbiegów złamałem kijek. Trener biegnąc, by mi podać drugi, przewrócił się tuż obok mnie, co wszystko wydłużyło. To spowodowało, że nie byłem, niestety, w stanie wywalczyć miejsca w czołowej trzydziestce. Dość mocno to przeżyłem. Potem mieliśmy jeszcze team sprinty, gdzie wraz z Dominikiem Burym wywalczyliśmy ósmą lokatę, najlepsze miejsce dla naszego kraju w tej konkurencji od mistrzostw świata w 2015 r. w Falum. Ze startu w team sprincie jestem bardzo zadowolony, bo bycie na takim miejscu w biegach narciarskich jako reprezentacja Polski uważam za duży sukces.

 

Nie pierwszy raz zdarzyło Ci się złamać kijek. Masz pecha?

Różnie to bywa: raz wywrotka, innym razem złamany kijek. Taki to urok sprintu. Warunki w Planicy były ciężkie. Nie tylko ja przez nie poległem, bo i kandydaci do medali odpadali też na wczesnym etapie kwalifikacji. Tak jest w sporcie. Czasem oprócz dobrej formy potrzebne jest jeszcze szczęście.

 

A jak ocenisz krajowy chempionat?

W mistrzostwach naszego kraju też mi dobrze poszło, bo wygrałem sprint indywidualny. A w sprincie drużynowym razem z kolegą z UKS Rawa zająłem drugie miejsce. Wydaje mi się, że są to też dobre osiągnięcia. Jestem z nich zadowolony, zwłaszcza że zawody odbyły się pomiędzy kolejnymi startami w Pucharze Świata.

 

Zapewne chciałoby się więcej… Myślę jednak, że miniony sezon możesz zaliczyć do udanych…

Tak właśnie myślę. Wiadomo, że najfajniej byłoby, gdyby wszystko wyszło dobrze. Niestety tak się nie da, bo startów jest masa i trzeba odpowiednio rozłożyć siły. Patrząc jednak na cały sezon, jestem bardzo zadowolony. Nie spodziewałem się, że w tym wieku będę mógł osiągać takie wyniki. Chociaż po cichu liczyłem, że nie jest to mój koniec i będę mógł pokazać młodym, że muszą włożyć jeszcze dużo pracy, by mnie pokonać.

 

Sezon dobiegł końca. Co teraz przed Tobą?

Okres roztrenowania, chwila odpoczynku dla organizmu. Pod koniec kwietnia lub na początku maja wejdę w oficjalne przygotowania. Wcześniej skupię się na pracy rehabilitacyjnej. Nie składam jeszcze broni.

 

Masz już plan przygotowań do nowego sezonu?

Jeszcze nie. Wszystko zależy od tego, czy zostanie ten sam trener i czy nasza grupa zawodników się zmieni. Trwają ustalenia. Wiem, że są różne negocjacje i opcje. To nie jest sprawa zawodników, a związku i trenerów. To ci ostatni będą ustalać plany, my mamy być gotowi do przygotowań.

 

Pierwsze starty w przyszłym sezonie odbędą się pod koniec listopada?

Myślę, że będzie to przedostatni weekend listopada – wtedy ruszy Puchar Świata. To jeszcze nie jest do końca ustalone i zatwierdzone. Prawdopodobnie pierwsze zawody odbędą się w fińskiej Ruce, a następnie w Szwecji i w norweskim Trondheim, które będą próbą przed mistrzostwami świata.

 

Jak widzisz przyszły sezon? Co najważniejszego Cię czeka?

Głównie Puchar Świata, gdzie chciałbym się skupić na konkretnych startach stylem łyżwowym. Będę starał się poprawić w stylu klasycznym, gdzie miałem też kilka dobrych wyników. Chciałbym to kontynuować w przyszłym sezonie. Mam nadzieję na półfinał w jednych z zawodów Pucharu Świata. Gdyby udało mi się znaleźć w pierwszej dziesiątce, to byłoby super.

 

Dziękuję za rozmowę.

Andrzej Materski