Komentarze
Piechotą albo przy okazji

Piechotą albo przy okazji

Podobnie jak większość rodaków nie nabyłem drogą kupna popcornu i wbrew namowom rotacyjnego marszałka sejmu nie zasiadłem wygodnie przed ekranem, aby podziwiać kuglarskie sztuczki kolejnych artystów występujących w słynnym - do złudzenia przypominającym namiot cyrkowy - budynku przy Wiejskiej.

Za to drogą kupna na pewnym znanym portalu aukcyjnym nabyłem pewien przedmiot, który pewna znana firma kurierska dostarczyła mi do paczkowego automatu. Chwilę po tym, jak wyjąłem przesyłkę ze skrytki otworzonej przy pomocy zainstalowanej w telefonie aplikacji, z ekranu tegoż urządzenia (które, jak się okazuje, nie służy już tylko do dzwonienia) dowiedziałem się, że jestem osobą w sposób szczególny dbającą o dobrostan naszej planety.

Zbudowany takim pochlebstwem po powrocie do domu postanowiłem zgłębić temat. Otóż, jak się okazuje, znana firma kurierska uruchomiła właśnie licznik określający ślad węglowy generowany przez każdą z dostarczanych paczek. Z informacji spółki wynika, że ekokalkulator pozwala klientom korzystającym z jej usług na bycie „coraz bardziej świadomymi klimatycznie konsumentami”. Za pomocą „liczydełka” każdy może sprawdzić, czy dostawa jego przesyłki nie była zbyt szkodliwa dla środowiska. W przypadku mojego zawiniątka o wymiarach 15x10x4 cm w aplikacji napisano: „Brawo! Średni ślad węglowy dostawy Twojej paczki na ostatniej mili wynosi tylko 0,053 kgCO2e (dla wyjaśnienia: z ang. Carbon dioxide equivalent – uniwersalna jednostka służąca do pomiaru emisji gazów cieplarnianych, która odzwierciedla ich różny współczynnik ocieplenia globalnego). Gdyby paczka była dostarczona do domu, to wartość wzrosłaby do 0,72 kgCO2e”. Dalej, na jaskrawozielonym tle, widniały słowa: „Dostawa paczki wygenerowała średnio o 92,6% mniej CO2 niż nasza dostawa do domu! Pamiętaj tylko, aby paczkę odebrać na piechotę lub przy okazji!”. W następnych zdaniach była jeszcze mowa o tym, co składa się na ślad węglowy mojej paczki, jak jest on liczony oraz dlaczego w aplikacji podawany jest ślad węglowy przesyłki z ostatniej mili. Po pobieżnym przeczytaniu tekstu, z którego dowiedziałem się jeszcze, że różnica między zamówieniem czterech paczek do paczkomatu zamiast do domu daje tyle korzyści Ziemi, co  np. z rezygnacją z sześciu filiżanek kawy miesięcznie lub trzech porannych pryszniców, zacząłem się zastanawiać, po co w zasadzie jest mi ta wiedza. Co mamy z nią zrobić? Przecież to nie ode mnie zależy, jakim środkiem transportu i którymi drogami jest przewożona przesyłka. Nie mam wpływu na to, że samochód, który ją wiezie, stoi w korku albo utknął w zaspie śniegu i kierowca, by nie zamarznąć, siedzi w kabinie przy pracującym silniku. Nie mam możliwości sprawdzenia przed wysyłką, ilu metrów taśmy, arkuszy styropianu, foliowych poduszek powietrznych do wypełniania wolnych przestrzeni pudełka czy czarnego streczu do jego owinięcia zużył pakujący przesyłkę sprzedawca. Nie mam wreszcie bladego pojęcia, na czym ma polegać moja kliencka świadomość?

Kiedy tak nad tym myślałem, myślałem… i myślałem, to wymyśliłem, że chyba chodzi tu jednak o pieniądze. Nie zdziwię się, gdy za kilka, może kilkanaście tygodni – pod pretekstem ochrony klimatu i ograniczenia emisji zabójczego dwutlenku węgla – koszt usług świadczonych przez firmę kurierską znacznie wzrośnie. Ufam, że podwyżki ominą tylko tych, co odbierają paczki na piechotę lub przy okazji.

Leszek Sawicki