34/2020 (1308) 2020-08-20
Program montażu kolejnych instalacji fotowoltaicznych „Słoneczny Radzyń” będzie realizowany, choć w ograniczonym zakresie - poinformował na sesji burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Pamiętają o testamencie swojej założycielki, która powtarzała: „Bądźcie dla nich matkami”, dlatego nie szczędzą sił, by kochać, wychowywać i pocieszać tych, którzy trafili pod ich skrzydła.

Znakiem rozpoznawczym sióstr kapucynek NSJ jest brązowy habit z białym kołnierzykiem i sznurem, a misją opieka nad dziećmi, które z różnych powodów nie mogą liczyć na dorastanie w rodzinnym domu. Do Polski przybyły w 1987 r. Głośno zrobiło się o nich na początku 2018 r., kiedy nagrały sympatyczny filmik promujący zbiórkę na remont domu dla dzieci w Siennicy. Na facebookowym profilu „Dom Dziecka im. Matki Weroniki” opowiadają o swojej codzienności. Wpisy okraszają barwnymi fotkami. Robią, co mogą, by ich dzieci czuły się bezpieczne, kochane i ważne. W ostatnim czasie przygotowały pięknego e-booka, dzieląc się w ten sposób tym, co dla nich cenne i drogie. Jedna z sióstr opowiada o ośmioletnim Bartku, którego przez kilka lat utulała do snu. „Nadszedł czas moich przenosin. Pożegnanie z siostrami i dziećmi. Później jeszcze chwila pakowania. Weszłam po coś na górę. Bartek już grał na komputerze. - No to cześć Bartek. Odwiedzaj mnie czasem - rzuciłam na odchodne. «Kocham siostrę...» - Ja ciebie też…. Zamknęłam drzwi. Wzięłam dwa głębsze oddechy. Noszę w sobie te słowa jak największy skarb” - wspomina siostra.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Rozmowa z Agatą Puścikowską, dziennikarka, felietonistką, autorką książek.

Po wojnie nie wolno było mówić o powstaniu. Oni sami nie ujawniali się, bo groziły im represje. Podobnie siostry. Musiały walczyć o byt, a komuna nie umilała im życia: były przecież inwigilowane, zabierano im domy. Opisane przeze mnie wojenne bohaterstwo zostało sowicie „nagrodzone” przez władze PRL: siostry były okradane z ich mienia. Tym bardziej wolały milczeć. Mijały lata, siostry bohaterki umierały. A nawet jeśli żyły, nie chwaliły się swoimi dokonaniami: robiły wielkie rzeczy dla Polski, nie dla rozgłosu. Na szczęście wiele zgromadzeń zadbało, by ich wspomnienia zostały spisane i zachowane. Część klasztorów ma wręcz ogromne archiwa, np. urszulanki szare czy szarytki. W latach 90 zaczęliśmy mówić o powstańcach, żołnierzach i żołnierkach. Potem mówiliśmy o kapelanach. Teraz przyszedł czas, by mówić o siostrach w powstaniu i oddać im należny hołd. Moją książkę traktuję jak pomnik dla nich, bo do tej pory nie doczekały się nawet jednego miejsca pamięci, chociaż np. w pierwszej godzinie powstania zginęły cztery sanitariuszki - urszulanki szare. Zostały zabite przez Niemców za ratowanie rannych.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Bp Jan Mazur zapisał się w historii Kościoła i Polski jako gorliwy apostoł, obrońca Bożej prawdy i Krzyża Zbawiciela.

W Płoskiem koło Zamościa - rodzinnej miejscowości śp. bp. Jana Mazura, odsłonięto tablice upamiętniające jego postać i posługę. Całość uroczystości rozpoczęła Msza św. sprawowana z racji wspomnienia patrona parafii - św. Jacka. Po zakończonej Eucharystii nastąpiło przypomnienie sylwetki księdza biskupa. Następnie wszyscy przybyli kapłani wraz z wiernymi udali się przed świątynię, gdzie nastąpiło przecięcie wstęgi i odsłonięcie pamiątkowej tablicy. Błogosławieństwa tablicy dokonał o. Grzegorz Jaroszewski CSsR, który przewodniczył Mszy św. odpustowej i wygłosił homilię. Po odśpiewaniu pieśni „Boże coś Polskę” wszyscy zebrani udali się do domu w którym 100 lat temu (5 czerwca 1920 r.) urodził się Jan Mazur. Obecnie w tym miejscu mieści się Dom dla Osób Starszych. Modlitwę błogosławieństwa odmówił dziekan dekanatu Sitaniec ks. Bolesław Zwolan.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Gdyby wziąć pod uwagę współczesną wiedzę biologiczną lub też rozważania na temat „wielości płci kulturowych”, przedstawiony w tytule dylemat stałby się bezwartościowy. Jednakże zawarta w nim dychotomia dotyczy czegoś zupełnie innego.

To najbardziej podstawowy dylemat moralny. Kim mam być lub kim chcę być? Wilkiem czy psem? Jedno i drugie stworzenie posiada własną wartość i własne piękno. Najlepiej świadczą o tym nasze emocje, gdy z lubością głaszczemy domowego pupila lub też ze strachem myślimy o ewentualnym spotkaniu z panem leśnych kniei. Obie emocje zawierają znaczną dozę szacunku. A jednak wspomnienie „Ballady pozytywnej” Jacka Kaczmarskiego wyraźnie pokazuje różnicę pomiędzy oboma stworzeniami. To różnica pomiędzy wolnością i zaakceptowaną niewolą. Dylemat pomiędzy szyją bez obroży w permanentnej niepewności swojego losu a akceptacją łańcucha przy budzie z gwarancją pełnej miski. W tyle głowy majaczy pewna myśl, iż być może taki dylemat jest cokolwiek fałszywy, ale codzienność coraz bardziej przekonuje mnie, że zawarta w nim treść - prawdziwa.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Nigdy nie byłam na koncercie Ewy Demarczyk, nie słuchałam jej na żywo. A jednak w moim sercu i w mojej głowie zajmowała - i ciągle zajmuje - niezwykle ważne miejsce.

To dla niej dawno temu zrezygnowałam z ważnych zajęć na uczelni, kiedy przez okno tramwaju, w peryferyjnej księgarni dostrzegłam znajomą grafikę. Za ostatnie pieniądze kupiłam wydaną przez radziecką Melodię płytę z piosenkami skomponowanymi przez Zygmunta Koniecznego. To nic, że nie miałam gramofonu. Pamiętałam porzekadło, że kto ma bat, i konia sobie kupi. Przez kolejne dni wypożyczałam na godziny płytę posiadaczom wspomnianego sprzętu, a oni oddawali mi na godziny gramofon. Tym sposobem akademik miał zapewniony koncert Czarnego Anioła. Godzinami też ćwiczyliśmy - zupełnie dziś zapomniane, a i wtedy wychodzące już z użytku - jej przedniojęzykowo-zębowe „l”. Dziewczyny - na wzór pieśniarki - podkreślały oko grubą kreską. Dodać należy, że wizerunek miała Ewa Demarczyk przemyślany: mocny makijaż, czarna, prosta sukienka, oszczędna gestykulacja. I to, co nie do podrobienia, i co tworzy osobowość: mimika, dykcja, głos, interpretacja.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Kapłan to zwykły człowiek. Z bardzo ludzkimi przyzwyczajeniami, słabościami, wadami i grzechami. Dlatego każdy ksiądz potrzebuje wiernych: ich życzliwości, serca, czasami porady, a najbardziej modlitwy. Wiedzą o tym członkowie Apostolatu Modlitwy za Kapłanów „Margaretka”, który w ciągu ostatnich kilkunastu lat rozkwitł w wielu parafiach.

Św. Jan Maria Vianey, patron proboszczów, mówił, że „dobry pasterz, pasterz według Bożego serca, jest największym skarbem, jaki dobry Bóg może dać parafii i jednym z najcenniejszych darów miłosierdzia Bożego”. Jednak o takiego kapłana trzeba się modlić. Bo ksiądz nie staje się świętym, gdy przywdzieje sutannę. Pozostaje zwyczajny i prosty, jak Chrystus z Ewangelii, choć oczywiście daleko mu do swego Mistrza, Jego miłości, dobroci i czystości serca. Dlatego każdy kapłan potrzebuje duchowego wsparcia. Św. Jan Paweł II od pierwszych dni swojego pontyfikatu w pokorze serca prosił wiernych, aby wstawiali się za nim u Pana. Wielokrotnie podkreślał też, że był „silny siłą modlitwy”. Dzisiaj natomiast pokutuje przekonanie, że to księża mają modlić się za nas, a my za nich już nie. Nic bardziej mylnego. W dobie kryzysu wiary i ataków na Kościół wierni tym bardziej powinni otoczyć troską swoich duszpasterzy. Zdają sobie z tego sprawę członkowie apostolatu „Margaretka”.
34/2020 (1308) 2020-08-19
Życie z Jezusem da się porównać do jazdy na rowerze, pod warunkiem że to On kieruje! Żywego Boga można spotkać w twarzach dzieci i schorowanych ludzi. Jest obecny w Eucharystii oraz na kartach Pisma Świętego. Dowodem dotyku Bożej miłości staje się każda historia ludzkiego życia przemienionego przez nawrócenie.

Droga do spotkania z żywym Bogiem wiedzie przez różne życiowe sytuacje. Czasem jest to choroba, innym razem śmierć dziecka. Są także okoliczności owiane tajemnicą, znane jedynie tym, którzy w porę usłyszeli głos Jezusa i - jak św. Paweł - zawrócili z błędnej ścieżki. Dzielący się świadectwami zgodni są w jednym: odkąd Bóg stanął na pierwszym miejscu, życie zyskało nową jakość. „Tylko z Nim można znaleźć spokój i spełnienie” - powtarzają. A także radość, której - na co uwrażliwia Renata - nie należy jednak mylić z wesołkowatością. Sabina, Rodzina Matki Bożej Bolesnej: - Moje życie to pasmo chorób i ogromne cierpienie fizyczne. Odkąd pamiętam, czułam ból serca i duszy powodowany ogromnym pragnieniem miłości. Tylko modlitwa dawała mi ukojenie - Bóg był dla mnie ucieczką od bólu. Pragnęłam Boga. Nauczyłam się modlitwy różańcowej.