Region
44/2018 (1216) 2018-10-31
Zainicjowane przez pasjonatów lokalnej historii i przeprowadzone przez naukowców badania nieinwazyjne potwierdziły, że w ziemi nad stawem znajdują się pozostałości budowli obronnej Andrzeja Ciołka, który był dowódcą chorągwi nadwornej królewskiej w bitwie pod Grunwaldem. Sensacją okazało się odkrycie, że średniowieczna warownia to drewniana siedziba rycerska z przełomu XV i XVI w.

Poszukiwania zamku w Żelechowie trwały kilka lat. Jednak dopiero ubiegłoroczne badania przyniosły zaskakujące rezultaty. Dzięki zastosowaniu lotniczego skanowania laserowego i innych metod, które nie wymagają nawet wbicia łopaty w ziemię - precyzyjnie zlokalizowano zaginioną budowlę. Znajduje się ona na północny zachód od rynku, w rejonie stawów rybnych. Badania mogą mieć doniosłe znaczenie dla wiedzy o obronnej architekturze średniowiecznej na Mazowszu. - To ogromne zaskoczenie, że w tej części Polski istniał taki zamek - podkreśla Grzegorz Kapczyński z Towarzystwa Historycznego Żelechów.
44/2018 (1216) 2018-10-31
„Pracowaliśmy w komunii i ze szczerością, pragnąc służyć Bogu i Jego ludowi. Niech Pan błogosławi nasze kroki, abyśmy umieli wysłuchać młodych, stawać się im bliskimi i świadczyć im radość naszego życia: Jezusa” - mówił papież Franciszek w homilii na zakończenie synodu poświęconego młodzieży.

W dniach 3-28 października obradowało w Watykanie XV Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów. „Młodzież, wiara i rozeznawanie powołania” - to temat tego spotkania. Obrady poświęcone były wszystkim młodym ludziom w wieku 16-29 lat, których na świecie jest około 1,8 mld i stanowią blisko jedną czwartą ludzkości. Podstawą do prac i dyskusji był przedstawiony w czerwcu br. dokument roboczy „Instrumentum laboris”. Tekst sformułowany według zasad chrześcijańskiego rozeznawania zawierał refleksje na temat współczesnej młodzieży i jasno przedstawiał cele obrad biskupów oraz ich znaczenie dla całego Kościoła. Był to wynik licznych konsultacji i spotkań. Pod uwagę wzięto także wiele informacji oraz przemyśleń, które młodzi ludzie przesyłali bezpośrednio do sekretariatu synodu.
44/2018 (1216) 2018-10-31
Wszystko jest „kwestią wordingu”. Czyli, w opinii liberałów, słowo, niczym czarodziejska różdżka, sprawia, iż raz możemy mówić o człowieku, innym razem o „niechcianej ciąży”. Wszystko zależy od kontekstu, egoistycznych zachcianek. Wszystko jest względne, płynne, zależne od ludzkiego kaprysu.

Robert Mazurek: „Był pan dziennikarzem. Działał pan w PR. Wie pan, co to znaczy «słowo». Dostaje pan pytanie: «A jeśli ktoś chce zabijać dzieci?» I pan odpowiada: «To niech to zrobi!» Na Boga! Można mieć poglądy liberalne albo demokratyczne, ale zabijanie dzieci jest poza poglądami”. Paweł Rabiej: „My nie mówimy tu o zabijaniu dzieci, mówimy tu o usuwaniu niechcianej ciąży. To kwestia wordingu”. Koniec cytatu. Rozmowa powyżej stanowi fragment porannej audycji na antenie radia RMF FM sprzed paru dni. R. Mazurek przepytywał P. Rabieja, działacza Nowoczesnej, zadeklarowanego homoseksualistę, prawdopodobnie przyszłego wiceprezydenta Warszawy. Człowiek z takimi poglądami (pośrednio wybrany przez warszawiaków, jako że Rafał Trzaskowski zapowiedział już wcześniej, iż tak się stanie, jeśli zdobędzie większość w wyborach w stolicy) będzie współdecydował o losach dużej, europejskiej stolicy.
44/2018 (1216) 2018-10-31
W Galerii Fotografii Fokus można obejrzeć dwie niezwykłe wystawy fotografii Magdaleny Wdowicz-Wierzbowskiej „Tata” i „Po prostu męża mi brakuje. Spotkania z wdowami”. To ekspozycja będąca zapisem ostatnich chwil spędzonych z umierającym ojcem, a także zdjęcia kobiet, również jej mamy, które pochowały mężów.

- Fotografuję to, co dzieje się w moim życiu. Nawet smutne wydarzenia. Kiedy okazało się, że mój tata jest chory na raka, zaczęłam robić mu zdjęcia. Bardzo się cieszę, że zdążyłam, gdyż od diagnozy do śmierci minęło zaledwie pięć miesięcy. Tak powstały nasze wspólne portrety. Zazwyczaj robiłam je w kuchni, bo tata bardzo lubił gotować. Dzięki tym fotografiom mam wrażenie, jakby wciąż ze mną był - mówiła podczas wernisażu, który odbył się 25 października w siedleckiej Galerii Fotografii Fokus, M. Wdowicz- Wierzbowska. Na ekspozycję składa się kilkanaście podwójnych autoportretów z tatą, które powstały we wspomnianej kuchni, samochodzie, szpitalu. Niezwykle wymowne i wzruszające jest ostatnie zdjęcie z tego cyklu. Zostało zrobione w dniu śmierci ojca. W tle kuchenne szafki, Magdalena, tylko miejsce obok niej puste.
44/2018 (1216) 2018-10-31
„To nie Krzyż się chwieje, to świat się chwieje i toczy - Krzyż stoi!” - tak brzmi hasło rozpoczynających się 4 listopada w parafii Hrud jubileuszowych misji ewangelizacyjnych.

Świadectwo przywiązania do wiary ojców przodkowie dzisiejszych parafian dali już przed wiekami - podczas prześladowań religijnych w latach 1867-1876. Unicka parafia liczyła wówczas około 430 wiernych i za upór trwania przy unii „wzięła pierwsze cięgi”, zaskarbiając sobie tym samym szczególne miejsce na mapie męczeństwa ludu Podlasia. Wiedzę na temat bohaterstwa mieszkańców wsi Hrud czerpiemy m.in. z cennego opracowania ks. Józefa Pruszkowskiego. Na łamach książki „Martyrologium czyli męczeństwo Unii na Podlasiu” upamiętnił on niezłomną postawę kobiet, które - nie godząc się na przymusowy chrzest swoich dzieci w cerkwi prawosławnej - ukryły się wraz z nimi w pobliskim lesie. Mimo zimna i głodu trwały w odosobnieniu przez sześć tygodni. Dopiero gdy wojska, ogołociwszy wcześniej wieś, wróciły do Białej Podlaskiej, dzielne matki - „zgarbione, o kijach, prawie nagie, wynędzniałe, podobne do szkieletów, ale radosne jak słońce, jak wiosna triumfujące i jak samo życie niezwyciężone!” - odważyły się wyjść z kryjówek.
44/2018 (1216) 2018-10-31
Po ponad 40 latach od śmierci kapłana diecezji siedleckiej ks. Zygmunta Wachulaka (1912-74) światło dzienne ujrzały jego wiersze wydane przez wrocławskie Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej w tomie „Wstępując po Jakubowej drabinie”.

„Od dziś już z Tobą na dolę, niedolę/ Pójdę - współcierpieć i współtriumfować -/ A choćby przyszło całe życie boleć,/ Choćbym krwią płynął, jak Droga krzyżowa,/ Czy losy spłyną szczęsne, czy cierniste,/ Twój tylko będę, o Chryste!” - deklarował ks. Zygmunt w jednym ze swoich wierszy, zapisanych ręką autora w zeszycie w twardych okładkach. - Pewnego wieczoru zaczęłam je czytać. Pochłonęło mnie to bez reszty. Zawsze podobała mi się poezja, a ta, którą miałam prze sobą - od razu trafiła do mego serca. Pomyślałam: szkoda, żeby zeszyt dalej leżał w szufladzie. Przepisałam wiersze na komputerze, utwierdzając się tylko w przekonaniu, że muszą przemówić także do innych - wspomina Danuta Cybulska z Jeleniej Góry. Pomysł poparł zarówno jej mąż Sławomir - chrześniak ks. Z. Wachulaka, jak i szwagier Bogdan. - Doszliśmy do wniosku, że warto je opublikować przynajmniej w niewielkim nakładzie. Dzięki temu ocaleją, a rodzina, bliżsi i dalsi znajomi zachowają je w pamięci - mówi D. Cybulska.
44/2018 (1216) 2018-10-31
W idealnym świecie zwycięstwa powinny cieszyć, a porażki uczyć. W pewnym piłkarskim klubie na Mazowszu jest dokładnie na odwrót. O tym, że nasz rodzimy futbol ma to do siebie, iż lubi zaskakiwać, wiemy nie od dziś.

Porażka najmocniejszej drużyny klubowej z amatorami z Luksemburga czy występ reprezentacji na najważniejszej imprezie piłkarskiej świata, o którym bez wstydu pamięta już tylko wikipedia, na pewno uświadomiły przeciętnemu Kowalskiemu, na co może liczyć, gdy na myśl przychodzi mu hasło „polski futbol”. Jakby tego było mało, co najmniej raz w tygodniu do opinii publicznej przedostają się informacje o rzekomych powiązaniach władz klubowych z ruchami kibicowskimi, oskarżonymi o - delikatnie mówiąc - praktykowanie złych zachowań. Gdzieś daleko od wstrząsających całym krajem blamaży i skandali rozgrywa się dramat zawodników czwartoligowego klubu Ożarowianka Ożarów Mazowiecki, którzy postanowili zrobić działaczom na złość i włączyć się do walki o awans na wyższy szczebel rozgrywkowy. W obecnym sezonie Ożarowianka spisywała się naprawdę dobrze.
44/2018 (1216) 2018-10-31
Czasu, w którym się żyje, nie można wybrać. Po prostu żyjemy w takim, a nie innym momencie historii i basta. Marzenia o tym, że gdyby przyszło nam egzystować w innym czasie, w innych warunkach, pomiędzy innymi ludźmi i w innym momencie dziejów, są tylko żałosnym oszukiwaniem siebie, że wówczas życie nasze byłoby całkiem inne.

Moment, w którym dane nam jest żyć, nie może być również traktowany jako wyrok Boski lub czysty przypadek. Determinizm czy indeterminizm w tym przypadku nie odgrywają zbyt wielkiej roli. Inną natomiast sprawą jest to, co z istnieniem w takim a nie innym momencie dziejów zrobimy. Człowiek, mając do dyspozycji siły własnej natury oraz to, co otrzymał w spadku cywilizacyjnym od przeszłych pokoleń, może i powinien kształtować swój los. Aby jednak móc przekształcać zastaną rzeczywistość, trzeba wpierw rozpoznać czas dany nam jako nasze miejsce życia. Racjonalny namysł nad rzeczywistością i tym, co w niej się dzieje, stanowi jedyny możliwy punkt wyjścia dla przekształcających rzeczywistość działań. Niestety, zbyt często z tego właśnie rezygnujemy, pogrążając się całkowicie w płynącym strumieniu zdarzeń i wypadków.
44/2018 (1216) 2018-10-31
Z linii frontu napływały niepokojące wieści. 5 czerwca 1920 r. bolszewicka armia konna pod dowództwem Budionnego przerwała polski front pod Samhorodkiem. 10 czerwca Polacy musieli opuścić Kijów. Armia polska odtąd nieustannie cofa się na zachód.

W Warszawie rozpoczęły się strajki. Prace przerwały elektrownia, gazownia i wodociągi. Nastąpiła dymisja rządu Leopolda Skulskiego. Pod wpływem wieści z Warszawy 16 czerwca utworzono w Siedlcach Powiatowy Oddział Ligi do Walki z Bolszewizmem. Nie były to czcze obawy. Podczas wiecu poselskiego, jaki odbył się 22 czerwca 1920 r. na rynku w Łukowie jeden z jego uczestników Andrzej Wasilkiewicz ze Strzyżewa wystąpił z krytyką istniejących stosunków społecznych i sprawujących władzę rządów. 28 czerwca na wiecu w Sadownem ks. Eugeniusz Okoń z Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego (zawieszony w czynnościach kapłańskich) domagał się podziału majątków obszarniczych między chłopów bezrolnych i małorolnych bez odszkodowania. 29 czerwca były poseł PSL „Wyzwolenie” Aleksander Niedbalski, który zastąpił Stefana Ciekota na tym stanowisku i wstąpił do PSL „Piast”, zorganizował wiec w Wodyniach, w czasie którego żądał nowych wyborów, utworzenia rządu ludowego, domagał się też zawarcia honorowego pokoju z Rosją.
44/2018 (1216) 2018-10-31
Ziemia kąkolewnicka jako jedna z niewielu ma usypane dwa kopce, które upamiętniają postać marszałka Józefa Piłsudskiego. Te miejsca mają przypominać mieszkańcom naszej gminy, że droga do niepodległości była długa i kręta.

Po wybuchu I wojny światowej w sierpniu 1914 r. Józef Piłsudski powołał tajną organizację pod nazwą Polska Organizacja Wojskowa (POW). Jej zadaniem miało być przygotowanie przyszłych kadr wojskowych do zbrojnej walki o niepodległość Polski. W planach komendanta Legiony i oddziały POW miały być podstawą formowania przyszłej armii polskiej. Komendantem placówki POW w Kąkolewnicy został Stanisław Kominko. W drugim roku trwania wojny linia frontu przebiegała przez tereny naszej gminy. Kąkolewnica nie została spalona dzięki interwencji u władz rosyjskich miejscowego proboszcza ks. Józefa Kozłowskiego. Spalono tylko zabudowania dworskie. 13 sierpnia tegoż roku rozpoczęła się bitwa o opanowanie Międzyrzeca Podlaskiego, która trwała dwa dni. Na tym kierunku nacierał VIII Korpus Austriacko-Węgierski z 4 Armii Austriackiej. Najbardziej zaangażowana w walkach była 37 dywizja kawalerii węgierskiej, która nacierała na Grabowiec.