Boskiego serca, które przyjdzie przez serca wiernych z Polski - myślę, że właśnie tego trzeba Kościołowi na Wschodzie, który ma polskie korzenie - mówi ks. kan. Ryszard Federczyk, kapłan diecezji siedleckiej, od trzech dekad posługujący na Ukrainie.
Sytuacja tamtejszego Kościoła nigdy nie była łatwa, zaś wojna jeszcze bardziej ją skomplikowała. Kiedy 33 lata temu upadł Związek Radziecki, czego konsekwencją było m.in. powstawanie niepodległych państw, pojawiła się także szansa na odrodzenie Kościoła rzymskokatolickiego na Wschodzie. Aby wesprzeć te dążenia, z Polski wyjechało wówczas ponad tysiąc duchownych. Wśród nich pochodzący z diecezji siedleckiej ks. R. Federczyk. - Gdy bp Jan Olszański powołał w Gródku Podolskim pierwsze na Ukrainie wyższe seminarium duchowne, zwrócił się z prośbą do bp. Jana Mazura o wsparcie. Szukał kadry, a konkretnie kapłanów, których tam wtedy nie było. Pasterz siedleckiego Kościoła pomyślał o mnie - mówi.
Sytuacja tamtejszego Kościoła nigdy nie była łatwa, zaś wojna jeszcze bardziej ją skomplikowała. Kiedy 33 lata temu upadł Związek Radziecki, czego konsekwencją było m.in. powstawanie niepodległych państw, pojawiła się także szansa na odrodzenie Kościoła rzymskokatolickiego na Wschodzie. Aby wesprzeć te dążenia, z Polski wyjechało wówczas ponad tysiąc duchownych. Wśród nich pochodzący z diecezji siedleckiej ks. R. Federczyk. - Gdy bp Jan Olszański powołał w Gródku Podolskim pierwsze na Ukrainie wyższe seminarium duchowne, zwrócił się z prośbą do bp. Jana Mazura o wsparcie. Szukał kadry, a konkretnie kapłanów, których tam wtedy nie było. Pasterz siedleckiego Kościoła pomyślał o mnie - mówi.