Region
5/2019 (1228) 2019-01-30
Od 1 kwietnia mieszkańcy Siedlec zapłacą prawie o połowę więcej za odbiór odpadów. Stawki wyniosą 12,5 zł miesięcznie od osoby za śmieci segregowane i 25 zł za odpady zmieszane. Obecnie trzeba płacić odpowiednio 8,5 zł oraz 17 zł. Stawka za śmieci segregowane nie była zmieniana od 2013 r.

Na wysokość nowych opłat wpłynął wzrost kosztów odbioru i utylizacji odpadów, których siedlczanie produkują coraz więcej. Funkcjonowanie systemu gospodarowania odpadami komunalnymi - jak tłumaczyła Anna Goś-Pszczółkowska, prezes Zakładu Utylizacji Odpadów, podczas konferencji zwołanej 22 stycznia - to przede wszystkim koszty odbierania oraz ich zagospodarowania, koszty tworzenia i prowadzenia punktu selektywnego zbierania odpadów komunalnych oraz obsługi administracyjnej systemu. Tymczasem wszystkie ceny poszły w górę. Wzrosły także kwoty przyjęcia odpadów do Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych w Woli Suchożebrskiej oraz opłata środowiskowa. Na wzrost opłat wpływ ma także rozbieżność pomiędzy deklaracjami dotyczącymi segregowania odpadów a rzeczywistym poziomem recyklingu. A przekwalifikowanie śmieci z segregowanych na zmieszane podczas wyładunku śmieciarki powoduje dziesięciokrotny wzrost opłat.
5/2019 (1228) 2019-01-30
Przez ponad pół wieku w Hadynowie istniał dom zakonny Zgromadzenia Sióstr „Jedność” pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Gorliwą posługę i życzliwą obecność Teresek wierni parafii Matki Bożej Dobrej Rady wspominają do dzisiaj.

Wspólnota zakonna osiedliła się w Hadynowie w 1950 r., gdy parafią kierował ks. Ignacy Sopyło, proboszcz w latach 1948-1971. Można przypuszczać, że na jego zaproszenie. Gorliwy duszpasterz, wielki człowiek, który przeszedł gehennę niemieckiego obozu zagłady Dachau, doceniał ożywienie, jakie siostry wnosiły do miejscowej społeczności. „Kościół codziennie rozbrzmiewał modlitwą, śpiewem, Bóg odbiera chwałę, szczęśliwa nasza parafia. Chrystus Pan tak blisko ma dusze kochane i nigdy nie jest samotny” - odnotował z radością w kronice parafialnej, opisując rekolekcje zakonne dla nowicjatu Zgromadzenia Sióstr „Jedność”, które w hadynowskim kościele w pierwszych dniach sierpnia 1952 r. prowadził o. Anioł Dąbrowa Dąbrowski z Zakonu Braci Mniejszych w Serpelicach. Obsada domu zakonnego istniejącego w Hadynowie do 2004 r. była dość stabilna. Od początku mieszkały w nim cztery siostry: s. Helena Janusz (1892-1977), s. Jadwiga Bilska-Gemma (1916-2004), s. Apolonia Niemirka-Małgorzata (1917-2008) oraz s. Stefania Kryńska (1926- 2003).
5/2019 (1228) 2019-01-30
Deklaracja „lepiej nie widzieć” jest nie tylko problemem powszechnej afirmacji ignorancji, ale staje się częścią systemu politycznego, istotnym elementem modelowania społeczeństwa. Dziś chodzi o to, by wyuczyć, wychować rzesze ignorantów, których można będzie traktować jak plastelinę, podając im na tacy poglądy, interpretując za nich świat - w zamian oferując wygodne, bezrefleksyjne życie. Wielki Brat o to zadba.

Jakiś czas temu na pudełkach papierosów zaczęto umieszczać realistyczne obrazki pokazujące zmiany nowotworowe, zdjęcia osób na łóżkach szpitalnych itp. Nic przyjemnego. Brrr... Z pomocą pośpieszył rynek. Aby uchronić palaczy przed niebezpieczeństwem utraty dobrego samopoczucia, natychmiast zaproponowano odpowiednie osłonki, którymi można zakryć nieprzyjemne ilustracje. Swego czasu spore zaciekawienie wzbudziła jedna z moich znajomych, wyciągając z torebki pakę „fajek” opakowaną... w różowe, silikonowe etui. Pali papierosy od lat. Co prawda - jak tłumaczyła - to slimy i pali „tylko” paczkę dziennie, więc, „proszę, bez przesady...”. A etui? Cóż, sumienie szarpie jedynie przy przepakowywaniu zawartości. Potem jest już OK. Można kopcić do woli, nie myśląc o konsekwencjach... Lepiej nie wiedzieć.
5/2019 (1228) 2019-01-30


Kilkanaście osób, w tym 11 niepełnosprawnych intelektualnie i cztery fizycznie, znajdzie zatrudnienie w zakładzie rękodzieła artystycznego, który powstał dzięki Fundacji Leny Grochowskiej. W planach jest też budowa mieszkań wspieranych, gdzie nauczą się samodzielności.

Fundacja Leny Grochowskiej, której twórcami są Lena i Władysław Grochowscy, od lat współpracuje z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie, m.in. organizując plenery malarskie i konkurs sztuki nieprofesjonalnej „Szukamy Nikifora”. Spotkania te uświadomiły fundatorom problemy, z jakimi na co dzień muszą mierzyć się niepełnosprawni artyści i ich rodziny. Pierwszy to niewystarczająca integracja z otoczeniem, a co za tym idzie - zerowe szanse na znalezienie zatrudnienia na lokalnym rynku pracy. Druga kwestia to brak mieszkań, w których osoby te mogłyby zamieszkać, gdy zabraknie rodziców. - Nie oszukujmy się, gros ludzi, którzy u nas są, to osoby 30,40, a nawet 50-letnie. Rodzice się starzeją i za chwilę ich dzieci będą skazane na pomoc dalszych krewnych albo dom pomocy społecznej - mówi Aneta Żochowska, kierownik zakładu.
5/2019 (1228) 2019-01-30
Jak na karnawał przystało, było i muzycznie, i biesiadnie! Inspirację służącą organizacji przeglądu piosenki Marysieńki zdradziły już na wstępie, śpiewając, że ich wioska z tego słynie, iż mieszkają w niej zdolne gospodynie…

A jako że lubią śpiewać, założyły zespół ludowy, który z sukcesami promuje miejscowość i gminę podczas organizowanych w regionie festynów czy muzycznych przeglądów. Bawiąc u innych, Marysieńki wpadły na pomysł, by koleżanki i kolegów po fachu ugościć także do siebie. Owocem starań członkiń zespołu są „Szpacze Trele-Morele”. Styczniowa impreza o kabaretowo-biesiadnym charakterze stała się już lokalną tradycją - docenianą i lubianą, co potwierdza wysoka frekwencja oraz udział zespołów również z odległych krańców regionu. „Bo gdzie jest piosenka, tam jest wesoło” - jak śpiewają gospodynie. Przegląd nie ma charakteru konkursu, dzięki czemu miejsce rywalizacji zajmuje - wpisana w integrację - radość z bycia razem i cenna okazja do wymiany doświadczeń.
5/2019 (1228) 2019-01-30
6 lutego przypada kolejna rocznica śmierci Marty Robin, francuskiej mistyczki i stygmatyczki. Przeczytałam określenie, że to jeden z najbardziej niezwykłych życiorysów w historii Kościoła. Czy zechciałby Ojciec przybliżyć tę postać?

Marta Robin urodziła się w 1902 r. w Châteauneuf-de-Galaure we Francji. Jej życie przypadało prawie na całość XX w. Zmarła w 1981 r., w tej samej miejscowości, w której się urodziła. O ile dobrze pamiętam, nigdy nie wyjeżdżała z rodzinnego domu. Jej życie jest związane z tym jednym miejscem na ziemi. Jeśli popatrzylibyśmy na jej życiorys, usuwając z niego wszystko, co było nadprzyrodzoną łaską, okaże się, że przed nami stoi zupełnie zwyczajna kobieta. Mamy tu do czynienia jakby z podwójnym życiorysem. To, co zazwyczaj nazywamy biografią, jest w jej przypadku czymś zupełnie nieciekawym, natomiast na kanwie tego szarego życia Bóg pisze swoją historię. W życiu Marty wszystko było związane z łaską. - mówi Wojciech Surówka OP, dyrektor Instytutu Nauk Religijnych św. Tomasza z Akwinu w Kijowie.
5/2019 (1228) 2019-01-30
„…poznałam, że istnienie świata podtrzymują dusze wybrane, to jest zakony. Biada światu, jeśli braknie zakonów” - pisała w swoim Dzienniczku św. s. Faustyna Kowalska (Dz 1434).

Po co nam osoby konsekrowane? Kim są, jak żyją? Odpowiedzi szukałam w kilku klasztorach i zakonach. Najpierw zapytałam o to siostry klaryski z Sandomierza. - Świat i Kościół szukają autentycznych świadków Chrystusa. Osób, które odważą się swoim życiem ukazać piękno Jego Miłości, Jego pragnienie wiecznego szczęścia każdego z nas; którzy, idąc za myślą św. Jana Pawła II, będą potrafili „wzbudzić w ludziach zachwyt pięknem Boga i tęsknotę za Nim” - mówi s. Aleksandra Prełowska OSC. Dodaje, iż Pan Bóg „liczy” na osoby konsekrowane, że będą one tworzyć środowiska, które sprzyjałyby świętości i dążeniu do niej, że będą pociągać bliźnich na drogi świętości. - Żyję w zakonie kontemplacyjnym, jestem „oddzielona” od świata naszą klauzurą. Powołanie zakonne jest dla mnie wielką radością i nie mogę nadziwić się temu, że Pan Bóg znalazł właśnie taki „sposób”, aby zaspokoić moją potrzebę przebywania z Nim i doświadczania na co dzień Jego miłości. Pan Jezus jest nieustannie obecny dla nas w tabernakulum, ukryty w eucharystycznych postaciach, jako źródło miłości i łaski - mówi s. Aleksandra.
5/2019 (1228) 2019-01-30
Sobota. Godzina 8.30. Rozlega się dźwięk telefonu stacjonarnego. Zdziwienie? Mam go w pakiecie razem z komórką i internetem - tak było taniej.

Chociaż nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek usłyszała z niego co innego niż: „Pani Kingo, chciałam panią zaprosić na bezpłatne badania. Najbliższy wtorek, hotel XXX. Dla uczestników przewidziano krótką prezentację leczniczych materacy oraz poczęstunek. A jeśli przyjdzie pani z osobą towarzyszącą, to dostanie w prezencie żelazko”. Chwila, moment - mimo leniwego sobotniego poranka moje zwoje myślowe próbują podjąć pracę - jaka „pani Kinga”? A RODO? Przecież to obowiązujące od ponad pół roku unijne rozporządzenie miało chronić moją prywatność i zbudować poczucie, że jako właściciel danych osobowych mam pełne prawo do decydowania o nich. „To jest losowo wygenerowany numer telefonu przez naszą maszynę losującą. Została pani zupełnie przypadkowo wylosowana” - przekonuje mnie głos w słuchawce. Akurat!
5/2019 (1228) 2019-01-30
Tomasz z Akwinu, wspominając o specyfice człowieka wśród innych stworzeń, zwracał uwagę na mowę, widząc w niej dowód na to, iż rzeczywiście przerastamy każdy inny istniejący w tym świecie byt.

Widział w niej jednakże nie tyle narzędzie sprawnego przekazywania informacji, ile raczej sposób na tworzenie wspólnoty - komunii poprzez udzielanie sobie wzajemnie dobra. Porozumiewający się za pomocą mowy ludzie nie tylko informują o swoich przeżyciach czy też o możliwych niebezpieczeństwach kryjących się w tym świecie, ile raczej przyczyniają do tworzenia w drugim właściwego obrazu świata, pozwalającego dobrze żyć i dążyć do ostatecznego celu naszej ludzkiej egzystencji. O ile na kanwie dzisiejszego świata i sposobów korzystania z daru mowy przez ludzi można by cokolwiek zakwestionować optymizm Akwinaty, to zasadniczego rysu jego intuicji nie można zanegować. Istotnie bowiem, wytworzony pod wpływem słownego przekazu obraz świata czyni innych dobrymi lub złymi. Pod jego wpływem wszak człowiek podejmuje nie tylko decyzje mało znaczące, które zawsze można usprawiedliwić jako pomyłkę, lecz także w zasadniczych i najważniejszych życiowych wyborach, decydujących o życiu własnym i innych, kieruje się obrazem świata posiadanym we własnym intelekcie.
5/2019 (1228) 2019-01-30
W tym miejscu zawsze biło serce wolnej Polski - mówi Sławomir Smolak, jeden z organizatorów IV Pieszego Rajdu Powstańczego im. ks. Stanisława Brzóski o pomniku księdza powstańca na terenie rezerwatu Jata - celu wędrówki podjętej w nocy z 25 na 26 stycznia przez ponad 170 osób, by uczcić 156 rocznicę wybuchu powstania styczniowego.

W organizację imprezy zaangażowały się liczne instytucje w regionie, takie jak: Łukowskie Stowarzyszenie Rozwoju, Towarzystwo Przyrodniczo-Historyczne ORLIK, gmina Łuków, gmina Wiśniew, Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Siedleckiej, Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Koło Łuków, Nadleśnictwo Łuków i Lasy Państwowe. Mecenat objęli łukowscy posłowie Krzysztof Głuchowski i Sławomir Skwarek, zaś patronat honorowy biskup siedlecki Kazimierz Gurda oraz prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek. O ogromnej popularności przedsięwzięcia świadczy fakt, że chęć uczestnictwa wyraziły osoby z Krakowa, Radomia, Warszawy, Lublina, Siedlec, Międzyrzeca Podlaskiego. Trudy pieszej wędrówki stały się udziałem przedstawiciela IPN Michała Durakiewicza oraz proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Łukowie ks. kan. Andrzeja Kieliszka.