Opinie
50/2018 (1222) 2018-12-12
Bycie rodzicem to wyzwanie, które czasem przerasta. Konsekwencje - niestety - ponoszą wówczas dzieci.

Czy rodzina jest nam potrzebna? Socjologia definiuje ją jako podstawową i najważniejszą grupę społeczną, na której opiera się społeczeństwo. Nawet u progu trzeciego tysiąclecia, choć zmieniła się i teoria, i praktyka, i podejście naukowe, nadal mówi się o niej jako „duchowym zjednoczeniu grona osób skupionych we wspólnym ognisku domowym aktami wzajemnej pomocy i opieki, opartym na wierze w łączność biologiczną, tradycję rodzinną i społeczną”. Niezależnie od definicji, rodzina wciąż pozostaje naszym miejscem na ziemi. Tym, co daje oparcie, bezpieczeństwo. „Masz prawo do szczęścia”, „pomyśl o sobie” - przez lata krzyczały tytuły prasowych artykułów, a w mediach gościli specjaliści, którzy, podpierając się opiniami psychologów, ogłaszali, że szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko. Jednak wiele osób odbierało ten przekaz mylnie, dbając egoistycznie tylko o własne dobro. Bo przecież to, co daje szczęście jednej osobie, wcale nie musi dawać go drugiej.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Dlaczego tak trudno pogodzić się z przemijaniem? Dlaczego dla wielu ludzi ostatnie, może najważniejsze życiowe zadanie, by „ze sceny zejść niepokonanym”, staje się nierealnym do spełnienia?

Przychodzi kiedyś taki moment, że trzeba odejść. Zrobić miejsce młodszym, lepiej rozumiejącym świat, bardziej kreatywnym. Rozstać się z myślą, że jest się niezastąpionym, jedynym w swoim rodzaju i zaakceptować fakt, iż świat mimo dotkliwej „straty” (wbrew wszelkim, subiektywnie pojmowanym „znakom na niebie i ziemi”) dalej będzie istniał. Usunąć się na bok bez żalu - pomimo świadomości własnych zasług, historycznej roli, jaką się odegrało w społeczności i mnogości dzieł, które pozostały dla potomnych. Uznać, że one były nie dla siebie budowane, ale - jak pisano przed wiekami - „ad maiorem Dei gloriam”. Trzeba wiedzieć... kiedy ze sceny zejść/ Niepokonanym/ Wśród tandety lśniąc jak diament/ Być zagadką, której nikt/ Nie zdąży zgadnąć, nim minie czas” - śpiewał zespół Perfect. A co, jeśli tej wiedzy zabraknie? Gdy wiara we własne dziejowe posłannictwo i kurczowe trzymanie się przeszłości rozminie się z rozumem? Albo lęk przed wejściem w dotychczasową życiową przestrzeń nowych osób sparaliżuje zdolność logicznego osądu? Łatwo wtedy o przekroczenie granicy, za którą zaczyna się śmieszność.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Muzeum Henryka Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej zakupiło kolejnych pięć kart rękopisu powieści „Potop”. Tym razem jest to opis przełomowej dla Rzeczypospolitej bitwy pod Warką, której dowodził Stefan Czarniecki.

- Projekt pozyskania kart rękopisów powieści wsparła Fundacja LOTTO, Grupa Azoty „PUŁAWY” S.A. oraz kilkadziesiąt szkół z terenu całej Polski, które odpowiedziały na nasz apel - mówi Maciej Cybulski, dyrektor Muzeum Henryka Sinkiewicza w Woli Okrzejskiej.Rękopis zaczyna się od opisu spotkania obu wojsk: „Barwna szwedzka piechota poczęła wysypywać się na środek równiny; pułki formowały się jeden za drugim w oczach polskich żołnierzy i stawały rojnie na kształt kraśnych stad ptactwa. Pilica dzieliła dwa wojska”. Dzięki typowemu dla Czarnieckiego manewrowi husaria Polska i oddziały dragońskie sforsowały rzekę i ku całkowitemu zaskoczeniu wroga z impetem uderzyły na Szwedów. Mimo zaciętej obrony ich pułki nie wytrzymały naporu Polaków, tylko część zdołała uciec do Czerska i dalej do Warszawy. Było to pierwsze zwycięskie starcie wojska polskiego z najeźdźcą w otwartym polu.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Już po raz 20 na deskach sceny Gminnego Ośrodka Kultury w Hańsku wystąpiły zespoły teatralne z powiatu włodawskiego, które udowodniły, że folklor to nie tylko śpiew, taniec i strój, ale także wartości utrwalone mądrością pokoleń.

Po otwarciu imprezy przyszedł czas na prezentacje. Można było obejrzeć nie tylko widowiska obrzędowe, ale też sztuki teatralne oparte na podaniach ludowych, ale też nawiązujące do wydarzeń historycznych. Zespół Obrzędowy z Hańska przedstawił widowisko „Wolna Polska” w reżyserii Haliny Radeckiej i na podstawie scenariusza Barbary Puacz-Mazurek. W swoim dorobku grupa ma kilkanaście widowisk obrzędowych, m.in. „Pierzak w Hańsku”, „Oborywanie kozy”, „Kwaszenie kapusty” czy „Miodobranie”. W tym roku sięgnęła po wątki historyczne nawiązujące do lat walki o niepodległość Polski. Jest to zespół wielopokoleniowy, a występowanie na scenie to niejednokrotnie tradycja rodzinna. Tak było w przypadku Aleksandra Głąba, gimnazjalisty, który poszedł w ślady dziadka i rodziców. - Ze sceną związany jestem od szkoły podstawowej - mówi Aleksander. - Pani Radecka widziała moje dziecięce role teatralne, dlatego zaprosiła mnie do Zespołu Obrzędowego. Występuje tu także moja siostra Ola. Dzięki tym widowiskom poznaję dawne zwyczaje.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Historia Pawła to potwierdzenie hasła, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Pan Jezus jest dżentelmenem, który nie wejdzie na siłę do naszego serca. Trzeba choć trochę chcieć.

Małżeństwem są od sześciu lat, mają dwie córeczki. Wiele osób wokół nie może uwierzyć w ich życie wiarą, zaufanie w moc Pana Boga. Na nasze spotkanie przychodzi mężczyzna w wieku ok. 40 lat, dobrze zbudowany. Na ręku zamiast srebrnej bransolety, która kiedyś była stałym dodatkiem, teraz widnieje plastikowa opaska z hasłem „Jezu ufam Tobie!”. Nie spodziewałem się łez, które pojawią się za chwilę w jego oczach. Nigdy nie był szkolnym prymusem. Na świadectwie miał tylko dwóje i tróje. W ósmej klasie pojawił się nowy kolega, przeniesiony do ich szkoły karnie. Pochodził z patologicznej rodziny. Od najmłodszych lat zajmował się drobnymi przestępstwami. To był przełom. Paweł i nowy kolega bardzo szybko się polubili. Od tego momentu zaczęło się opuszczanie lekcji, niewracanie na noc do domu, pierwsze drobne kradzieże i przestępstwa. Był alkohol, narkotyki, pierwsze pudło. - Małymi kroczkami wzrastałem w świecie przestępczym - wspomina Paweł.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Jak dobrze przeżyć święta? Co jest kluczem do nieprzegapienia istoty Bożego Narodzenia? „Receptą” na owocne świętowanie przy wigilijnym stole dzielą się współpracownicy i czytelnicy „Echa”.

Warunek dobrze przeżytych świąt - o czym wspominają wszyscy moi rozmówcy - to przede wszystkim mądre zagospodarowanie czasu Adwentu. - Obok duchowego przygotowania ważne jest także wprowadzanie atmosfery wzajemnej życzliwości, szacunku i zainteresowania drugą osobą, nad czym zresztą powinniśmy pracować przez cały rok - wyjaśnia Anna Nowińska z biura prasowego Caritas Diecezji Siedleckiej. - Dobrze przeżyte święta pozwalają na nabranie sił i kolekcjonowanie pięknych wspomnień. Ważne, by w tym czasie towarzyszył nam dobry humor - sugeruje. Podaje też kolejną cenną wskazówkę: - Czas świąt powinien różnić się od tradycyjnych rodzinnych spotkań. I tak się stanie, jeśli na pierwszym miejscu postawimy sprawy Boże. - Boże Narodzenie to najpiękniejsze święta w roku. Blask choinki, niepowtarzalna atmosfera, spokój i miłość bijące z betlejemskiej szopki sprawiają, że problemy i szarzyzna dnia codziennego odchodzą na dalszy plan. Świat zwalnia, a my chłoniemy chwile spędzone w gronie najbliższych - definiuje istotę bożonarodzeniowych przeżyć Monika Tymińska, mama Magdy, Michała i Marceliny, z zawodu nauczycielka.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Okres PRL wciąż wzbudza skrajne emocje. Jedni wspominają go z rozrzewnieniem - wszakże wielu kojarzy się z beztroskim dzieciństwem, inni ostro krytykują czasy słusznie minione.

I choć komunizm to nie były najlepsze lata dla zmotoryzowanych, paradoksalnie wielu kierowców przywołuje je w pamięci z sentymentem i tęsknotą. Dziś wciąż są tacy, którzy potrafią zapłacić sporo pieniędzy za dobrze utrzymanego dużego fiata, malucha czy syrenkę. A nostalgia to siła, której nie warto ignorować, zwłaszcza w handlu. Chyba ma tego świadomość koncern Orlen, bo postanowił przywrócić do życia przeżywającą w czasach PRL swoją świetność (choć to może niezbyt trafne określenie) markę CPN. Jak tłumaczy dyrektor biura promocji i reklamy koncernu, wciąż żyje ona w świadomości Polaków, którzy traktują ją z dużym sentymentem. „Chcemy naszym klientom dać okazję do tego, by mogli bezpośrednio obcować z dziedzictwem nierozerwalnie związanym z historią Polski i rodzimej motoryzacji” - stwierdza szef promocji.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Nie ma od pewnego czasu dnia ni godziny, by media nie bombardowały nas doniesieniami o kolejnych aferach pedofilskich wśród ludzi Kościoła, szczególnie polskiego.

Najbardziej rozgrzewającym newsem ostatnich dni było oskarżenie prał. Henryka Jankowskiego o czyny lubieżne względem dzieci, których miał dopuszczać się kilkadziesiąt lat temu. Napisałem w trybie warunkowym, ponieważ nikt z nas nie będzie ani miał pewności stuprocentowej co do faktu zajścia owych wydarzeń, ani tym bardziej nie będzie mógł w pełni dokonać osądu samego oskarżonego. Owszem, istnieją przesłanki uprawdopodabniające wersję osoby skarżącej, lecz ostatecznego wyroku z czystym sumieniem wydać nie można. I nie grają tutaj żadnej roli sentymenty czy powiązania konfesyjne. Po prostu nie można skonfrontować wersji oskarżycielskiej z zeznaniami oskarżonego, ponieważ on po prostu nie żyje. Co prawda, historia zna przypadki prób osądzania po śmierci i dokonywania zemsty na zwłokach zmarłych (doskonały przykład dała rewolucja francuska, gdy w zbiorowym amoku tłum „rewolucyjny” wyciągał z grobowców truchła francuskich królów w bazylice Saint-Denis i pastwił się nad nimi, nie tylko masakrując rozpadające się kości, lecz jeszcze próbując kopulować ze zwłokami królowych), jednakże dzisiejsze czasy raczej od takich metod się odżegnują. Infamia społeczna i ostracyzm narodowy zdają się wystarczającą karą.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Kościół zawsze kierował się polską racją stanu i był ściśle związany ze społeczeństwem - podkreśla Janusz Olewiński, przewodniczący OSIiR, porównując go do „ramienia”, na którym wsparła się opozycja w czasach PRL. 37 rocznica wprowadzenia stanu wojennego jest okazją do zaakcentowania roli Kościoła w walce o wolną ojczyznę.

Podczas podpisywania porozumień gdańskich Andrzej Gwiazda powiedział do wicepremiera Mieczysława Jagielskiego: „My tu podpisujemy porozumienie z przedstawicielami rządu i władzy, ale jaką mamy gwarancję, że strajkujący i prezydium nie będą uznani za kryminalistów?”. „Karnawał solidarności” - jak wyjaśnia Janusz Olewiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Internowanych i Represjonowanych - trwał zaledwie 16 miesięcy, ale i tyle czasu wystarczyło, aby w narodzie nieodwracalnie zostało zaszczepione pragnienie wolności. - Przygotowując stan wojenny w rejonie siedleckim, tutejsza komenda wojewódzka Milicji Obywatelskiej „rzuciła” do internowania ponad 30 funkcjonariuszy SB, 100 milicjantów, ponad 20 samochodów. Przy prawie 20-stopniowym mrozie od północy do 5.00 rano przetrzymywano działaczy na placu komendy, po czym nieogrzewanymi budami - więźniarkami wywieziono w kierunku wschodnim, informując, że jadą na „białe niedźwiedzie” - opowiada.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Dwaj wielcy profesorowie - niesamowite postaci XX w. (choć nie zawsze docenione), Stanisław Pigoń i sługa Boży bp Ignacy Świrski, których drogi spotkały się w Wilnie i miały kontynuację w Siedlcach - byli bohaterami wtorkowego spotkania zorganizowanego przez miejscowy oddział Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza oraz Miejską Bibliotekę Publiczną.

O akademickiej (i nie tylko) przyjaźni profesorów, rozwijającej się przez prawie pół wieku, z pasją opowiadała dr Teresa Winek z Instytutu Badań Literackich PAN. Wykład „Stanisław Pigoń - bp Ignacy Świrski. Wilno, Siedlce - akademickie przyjaźnie”, ilustrowany zdjęciami i wzbogacony osobistymi refleksjami bohaterów, zgromadził liczne audytorium w saloniku literackim MBP. Już na wstępie dr Winek zauważyła, że bohaterowie - mimo iż urodzeni w tym samym, tj. 1885 r. z różnicą zaledwie dziesięciu dni - mieli diametralnie różne dzieciństwo. Ten fakt stał się jednak w przyszłości elementem ubogacającym ich przyjaźń. Po wybuchu I wojny światowej losy S. Pigonia i I. Świrskiego zaczęły się schodzić. Połączył ich… mundur wojskowy. Stanisław Pigoń był bowiem żołnierzem przez siedem lat, od czerwca 1919 r. dowódcą pociągu pancernego, brał również udział w bitwie warszawskiej 1920 r., gdzie kapelanem armii był ks. Ignacy Świrski.