Po tym, jak w domu dziecka w Adamowie wybuchł pożar, jego
podopiecznych czekają inne święta niż dotychczas.
W poniedziałek 5 grudnia w placówce wybuchł pożar. Zniszczenia okazały się na tyle poważne, że dalsze mieszkanie w niej nie było możliwe. Wychowankowie trafili do internatu w Radoryżu Smolanym. - Dym pojawił się w jednym z pokoi i rozprzestrzenił na kolejne, niszcząc zwłaszcza instalacje i media - przyznaje dyrektor placówki Jerzy Kędra. Skutki ognia wciąż są widoczne na dwóch kondygnacjach i poddaszu. Spaleniu uległo całe wyposażenie, łącznie z tapczanami, meblami i tym, co w nich było przechowywane. Do wymiany są okna i drzwi. Zniszczenia widać nawet w łazienkach. - Aneksy muszą zostać wyrzucone i zamontowane nowe - oznajmia dyrektor, podkreślając, że straty materialne są jednak mało istotne. - Najważniejsze, że nikt nie ucierpiał. Mieliśmy szczęście, że w domu był zainstalowany alarm przeciwpożarowy, który w porę nas uprzedził - oznajmia dyrektor.
W poniedziałek 5 grudnia w placówce wybuchł pożar. Zniszczenia okazały się na tyle poważne, że dalsze mieszkanie w niej nie było możliwe. Wychowankowie trafili do internatu w Radoryżu Smolanym. - Dym pojawił się w jednym z pokoi i rozprzestrzenił na kolejne, niszcząc zwłaszcza instalacje i media - przyznaje dyrektor placówki Jerzy Kędra. Skutki ognia wciąż są widoczne na dwóch kondygnacjach i poddaszu. Spaleniu uległo całe wyposażenie, łącznie z tapczanami, meblami i tym, co w nich było przechowywane. Do wymiany są okna i drzwi. Zniszczenia widać nawet w łazienkach. - Aneksy muszą zostać wyrzucone i zamontowane nowe - oznajmia dyrektor, podkreślając, że straty materialne są jednak mało istotne. - Najważniejsze, że nikt nie ucierpiał. Mieliśmy szczęście, że w domu był zainstalowany alarm przeciwpożarowy, który w porę nas uprzedził - oznajmia dyrektor.