Komentarze
Terminarz nowej daty

Terminarz nowej daty

Trzymać w okładce... (no może bez przesady), nie giąć, nie niszczyć. Rok będzie służyć - parafrazując słowa jednego z bohaterów Misia. No chyba że ktoś woli elektroniczne notatki... Ja z elektroniką jestem na bakier, jeszcze gorzej u mnie z pamięcią, muszę mieć zatem przy sobie kalendarz w formie namacalnej, czyli książkowej.

Zawartość tego typu terminarza jest zazwyczaj standardowa. Zaczyna się zwykle od prośby o udzielnie odpowiedzi na tytułowe pytanie z wierszyka „Kto ty jesteś?”, czyli trzeba wpisać swoje dane osobowe. Potem możemy zmierzyć się z testem na prawdziwego patriotę: powierzchnia kraju, długość granic, najdłuższe rzeki, najwyższe szczyty itp.

A następnie obywatela Europy: odległość między stolicami czy międzynarodowe numery kierunkowe. Na jakiejś dziesiątej stronie zaczyna się właściwy terminarz: z datą, informacją o imieninach i miejscem na notatki.

Zdarzają się jednak wyjątki wydawnicze, wyłamujące się wszelkim standardom. Do ich grona pretenduje kalendarz sygnowany przez jedną z siedleckich instytucji. Wynika z niego, że dla urzędników posiłkujących się owym wydawnictwem najważniejszy, bo znajdujący się już na drugiej stronie, jest plan urlopowy. Dwie strony zajmują rzędy małych krateczek: jedne podzielone na dni i miesiące, drugie puste, dzięki czemu za pomocą krzyżyka czy ptaszka (co kto lubi) można sobie zanotować potencjalnie wolne dni. A tych w tym roku – o czym można się przekonać, studiując ów plan – co niemiara. Pierwszy tzw. długi weekend już za nami. Wystarczyło na początku stycznia wziąć cztery dni urlopu, żeby zyskać dziesięć dni relaksu. Kolejna okazja do długiego leniuchowania nadarzy się w maju. Święto pracy wypada co prawda w niedzielę, ale już we wtorek będziemy obchodzić święto konstytucji. Jeśli weźmiemy wolny poniedziałek – odpoczniemy cztery dni. Urzędnicy powinni być zadowoleni. Chociaż i tak w ilości wolnych dni nie przebiją najbardziej uprzywilejowanej w tej kwestii grupy społecznej, czyli nauczycieli. Im z pomocą przychodzą nawet warunki atmosferyczne. Dyrektor jednej z siedleckich szkół ponadgimnazjalnych odwołał zajęcia z powodu zbyt niskiej temperatury w klasach. Uczniowie do zajęć wrócą… Czyżby wiosną? Nie, planowo ma to się stać 9 stycznia, ale z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że dyrektor cały czas śledzi prognozy pogody.

Ale przecież nie samymi wolnymi dniami, datami spotkań i sprawami do załatwienia człowiek żyje. Przyda się coś dla ducha, a więc taki kalendarz, na który wystarczy jedynie popatrzeć. Tu z pomocą, nie oszukujmy się, zwłaszcza przedstawicielkom płci pięknej interesującym się piłką nożną, przychodzi autor zdjęć do kalendarza siedleckiego klubu Pogoń. Jest to ponoć edycja limitowana, a w sieci można sobie obejrzeć zaledwie kilka fotek. Każdy miesiąc to inny piłkarz, a wszyscy wyglądają tak pięknie, jakby grali co najmniej w barwach Barcelony, a nie grodu nad Muchawką. Wyobraźnia poniosła autora nie tylko w kwestii podrasowania fizjonomii trampkarzy, ale i w zobrazowaniu otaczającej ich rzeczywistości. Na jednym ze zdjęć siedleckiego stadionu widać nie jedną, jak jest w realu, a dwie trybuny. Taki widok to jeszcze, niestety, bardzo odległa, jeśli w ogóle, przyszłość. Na razie kibice trzymają kciuki, aby na stadionie w planowanym terminie pojawiło się oświetlenie. Dzięki temu piłkarze Pogoni będą mogli powrócić z gościnnych występów w Pruszkowie i rozpocząć rundę wiosenną na swoim obiekcie. Siedlecki stadion wyłoni się z mroków ciemności – co warto sobie zaznaczyć w kalendarzu – w połowie lutego.

I tak trzymać! Obyśmy w rozpoczynającym się roku zaznaczali jedynie pozytywne daty.

Kinga Ochnio