Kultura
Źródło: Ewa Sądej
Źródło: Ewa Sądej

Żyjemy dla Kościoła

Bialski chór Schola Cantorum Misericordis Christi świętował 20-lecie istnienia. Jubileusz jeszcze raz dobitnie pokazał, że nie jest to zwykły zespół, nastawiony tylko na zbieranie nagród.

Ten chór to dzieło. Aby je zbudować, potrzeba było niezwykłego talentu, pasji, tytanicznej pracy, ale także umiłowania liturgii i współpracy z łaską Bożą. Pierwsza próba chóru odbyła się 13 grudnia 1996 r. - we wspomnienie św. Łucji, męczennicy. Do dziś jest ona jedną z patronek SCMC. Przez minione dwie dekady przez chór przewinęło się prawie 600 osób. -

– Kiedy zakładałem chór, byłem o niego spokojny. Teraz jest podobnie. Nie sądziłem, że od strony artystycznej uda się zajść tak daleko. Z kolei od strony duchowej i formacyjnej nic nie jest zaskoczeniem. Największym zaszczytem i sukcesem jest śpiewanie na Mszy św. Wszystko, cokolwiek robimy, nawet udział w konkursach i podnoszenie poziomu artystycznego, służy tylko temu, by lepiej śpiewać na liturgii. Chcemy wykonywać najpiękniejszą literaturę muzyczną, która należy się Bogu. Chcemy też poprzez tę posługę kształtować siebie. To wyznacznik, który nie pozwala nam popadać w samozachwyt – mówi dr Piotr Karwowski, założyciel i dyrygent chóru.

Rozśpiewane towarzystwo

Jubileusz zainaugurował koncert kolęd zorganizowany 6 stycznia. Był to 200 koncert SCMC. Punkt centralny uroczystości stanowiła Eucharystia sprawowana następnego dnia w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białej Podlaskiej. Mszy św. dziękczynnej przewodniczył bp Kazimierz Gurda. Homilię wygłosił biskup radomski Henryk Tomasik Cytując św. Ambrożego, apelował do chórzystów: „Śpiewajcie głosem, sercem, ustami i swoim życiem”.

Po Eucharystii byli i obecni chórzyści, ich rodzice oraz zaproszeni goście wzięli udział w uroczystej gali zorganizowanej w auli PSW. Spotkanie poprowadził P. Karwowski. Strumieniem płynęły gratulacje, podziękowania i wspomnienia. Pomiędzy przemówieniami wspólnie śpiewano kolędy. Atmosfera była bardzo rodzinna i radosna. Wśród gości pojawili się znawcy chóralistyki, muzyki i liturgii zaprzyjaźnieni z bialskim chórem, jak również kapłani i osoby konsekrowane oraz ci, którzy na różne sposoby towarzyszyli SCMC.

Pełnicie apostolstwo

W gronie gości nie mogło zabraknąć ks. prof. Andrzeja Zająca, który przeszczepił na polski grunt Federację Pueri Cantores. Ma ona za zadanie kształtować osobowościowo i formacyjnie młodych katolików chcących przez śpiew i kulturę muzyczną służyć Kościołowi, Bogu i ludziom. Chór SCMC należy do tej prestiżowej formacji od wielu lat.

– Byłem waszym fanem od samego początku. Dziś chcę gorąco podziękować, że wpisaliście się w ideę i pracę Pueri Cantores. Głównym zadaniem federacji jest śpiewanie na liturgii, wielbienie Boga poprzez śpiew. Obserwując waszą działalność, trzeba przyznać, że chór jest modelowym zespołem, jeśli chodzi o realizację tej idei. SCMC był pierwszym, który przystąpił do federacji jako chór mieszany. Kard. Joseph Ratzinger podkreślał, że posługa muzyka kościelnego jest właściwą posługą apostolską i ewangelizacyjną. Wy jesteście jej wierni i za to wam dziękuję – mówił ks. A. Zając.

Szlachetne dusze

Słowa uznania popłynęły także od obecnego prezydenta światowej Federacji Pueri Cantores ks. prof. Roberta Tyrały. – Jesteście chórem na światowym poziomie. To wy tworzycie federację międzynarodową. Bez takich chórów nie byłoby liturgicznego kształtu muzyki w naszych kościołach. Dajecie dobry przykład. Pokazujecie, że muzyka staje się językiem dialogu z Bogiem. Ta muzyka w waszym wykonaniu sprawia, że chcemy się modlić. Dziękuję, że przez 20 lat nie tylko w Białej Podlaskiej i Polsce, ale także na całym świecie wychowujecie dusze chrześcijan – podkreślał.

Prof. Wiesław Delimat, dyrektor Archidiecezjalnej Szkoły Muzycznej w Krakowie, dodał: – Zawsze, gdy wychodzicie na scenę czy chór w kościele, ale także podczas konkursów, towarzyszy wam ogromna szlachetność. Dziękuję, że przelewacie ją także na nas, którzy was obserwujemy i próbujemy naśladować.

Dziękujemy za świadectwo

Z chórem zaprzyjaźniony jest także o. dr Nikodem Kilnar, paulin z Jasnej Góry pełniący funkcję krajowego duszpasterza muzyków kościelnych przy KEP. Zakonnik podkreślał, że głęboka i święta muzyka porusza serca. – Poprzez ten chór i w tym chórze dokonuje się przekaz wiary. Wasze promieniowanie ma głębokie zakorzenienie w formacji prof. Stefana Stuligrosza. Ta droga jest inna, pełna wymagań, ale przynosi radość – wyjaśniał.

Wiele ciepłych słów popłynęło także od bp. H. Tomasika. Hierarcha dziękował za całokształt pracy dyrygentowi, jak też posługę chóru podczas Mszy św. celebrowanych w Polsce pod przewodnictwem papieży: Jana Pawła II i Franciszka.

– Chciałbym podziękować także młodzieży z chóru. Jesteście dla rówieśników wspaniałym świadkiem modlitwy. Gdy mogliśmy gościć was w Radomiu, zarówno księża, jak i młodzież zauważyli, że poprzez swój śpiew prawdziwie się modlicie. Z dumą obserwujemy waszą duchowość, widać ją w sposobie zachowania w świątyni i w wielu innych sytuacjach. Zachwyciliście nas swoją postawą, świadectwem wiary, kultury ducha i pięknym śpiewem – dziękował bp H. Tomasik.

Majestat i misterium

Ważnymi wnioskami podzielił się również ks. dr Stanisław Mieszczak, który podczas niedawnej pielgrzymki do Polski papieża Franciszka pełnił rolę ceremoniarza liturgicznego. – Chór, który śpiewa podczas liturgii, nie wykonuje „jakiejś” oprawy. On jest w centrum dialogu, jaki dokonuje się wtedy między Bogiem a człowiekiem. Bóg potrzebuje narzędzia, aby przekazać swoje objawienie człowiekowi. Tego zadania podejmuje się chór, przynosząc człowiekowi piękno i odkrycie Boga. To spotkanie was kształtuje – przekonywał kapłan.

Podziękowania popłynęły także od sióstr benedyktynek samarytanek z Niegowa, które gościły SCMC w domu zakonnym. Chórzyści odprawiali tam rekolekcje połączone z warsztatami muzycznymi. – Założycielka poleciła nam pielęgnowanie chorału gregoriańskiego. Patrząc, jak go wykonujecie i jak się nim karmicie, jesteśmy zawstydzone. Daliście nam piękną lekcję – podkreślała s. Anuncjata, matka generalna sióstr benedyktynek samarytanek. – Gdy wychodzicie, aby razem tworzyć chór i wielbić Boga, czuje się majestat i misterium. Jakby niebo łączyło się z ziemią. Słuchając was, chce się śpiewać i wielbić Boga – zaznaczyła. Wyraziła też nadzieję, że w przyszłości chór zaśpiewa na uroczystościach beatyfikacyjnych ich założycielki oraz obchodach 100-lecia zgromadzenia.

Chór to nie fabryka

Wśród gości uczestniczących w uroczystej gali byli również ks. prof. Kazimierz Szymonik i prof. Agata Sapieha – znawcy muzyki dawnej. Nie zabrakło także Anny Biedak, córki prof. S. Stuligrosza – wielkiego przyjaciela SCMC, oraz Ewy Błasik, żony generała poległego w katastrofie smoleńskiej.

Z okazji 20-lecia chór otrzymał wiele prezentów, m.in. dyplom od ministra kultury i dziedzictwa narodowego za szczególne zasługi w upowszechnianiu kultury muzycznej.

Relacjonując jubileusz, nie można pominąć jednak samych chórzystów. Paweł Czyżewski, który jest akompaniatorem, powiedział, że chór nie produkuje gotowych świetnych katolików, ale daje możliwość bycia dobrym człowiekiem.

To powiedzenie było cytowane podczas gali wielokrotnie i przez wielu ludzi. Na spotkaniu nagrodzono kilkudziesięciu członków chóru, którzy nie tylko śpiewali, ale także pomagali m.in. w prowadzeniu kroniki, biblioteki, strony internetowej, komponowali i muzycznie wspierali chór. Zostali wyróżnieni specjalnym jubileuszowym medalem.

Ukształtowane perełki

– Jestem w chórze od 19 lat. Trafiłem tu dzięki tacie, który dostrzegł, że lubię śpiewać. Widział, jak nuciłem do lustra. Miałem wtedy 15 lat. Bałem się, ale szybko wrosłem w to środowisko. Bardzo cenię formację, jaką tu otrzymałem. Najmocniejsze przeżycia w moim przypadku wiążą się ze śpiewaniem na Mszach św. z udziałem papieży. Posługiwaliśmy podczas Eucharystii celebrowanej na siedleckich błoniach przez Jana Pawła II i Mszy św. sprawowanej na Jasnej Górze przez Franciszka. Nie ma nic piękniejszego niż śpiewanie Bogu w obecności głowy Kościoła i tysięcy wiernych. Dla mnie ten czas był wielkim duchowym umocnieniem – podkreśla Paweł Denisiuk, rzecznik prasowy chóru.

– W chórze śpiewam od siedem lat. SCMC daje mi formację duchową, pozwala kształtować głos, rozwijać umiejętności i talent. Przygotowania i próby pochłaniają dużo czasu, ale ten chór i posługa to wielka sprawa, nikomu nie brakuje chęci. Bycie w chórze przygotowuje nas do świadomego i bardziej czynnego uczestnictwa w liturgii. Pan Piotr naprawdę nas inspiruje. Podziwiam jego pasję, dzięki której z chęcią śpiewam i poznaję nowe utwory – zaznacza Wiktoria Grajcar.

– Podczas Mszy św. dziękczynnej wielokrotnie wracały do mnie wspomnienia dotyczące przynależności do chóru. Uczestniczenie w życiu i formacji było ogromną łaską od Boga i wielką przygodą. Dyrygent stawiał nam wysokie wymagania, jeśli chodzi o życie i funkcjonowanie. To owocuje do dziś. Chór zaowocował także wieloma przyjaźniami i pięknymi relacjami. Śpiewałam w nim przez pięć pierwszych lat jego istnienia. Potem poszłam do zakonu. Wyczucie liturgiczne, które zdobyłam w SCM, przydaje się także teraz – zapewnia s. Maria Santus.

Jubileusz zakończył się „balem chórzysty”. A jakie są plany na przyszłość?

– Na pewno dalej będziemy śpiewać na Mszach św. Mamy wiele zaproszeń, zarówno na posługę podczas Eucharystii, jak i wydarzenia artystyczne. W 2018 r. będziemy śpiewać na światowym kongresie Pueri Cantores w Barcelonie. Przed nami wiele przedsięwzięć w Polsce i zagranicą, ale nie koncentrujemy się na nich. Żyjemy dla Kościoła. Naszym głównym celem była i jest posługa – podsumowuje P. Karwowski.

Agnieszka Wawryniuk