Często mamy przed oczami obraz wiary jako „produktu” gotowego, niewymagającego poprawek. Ale tak nie jest. Wiara jest nieustannym stawaniem się, wkraczaniem za horyzont, wyznaczany przez Pana Boga. Wiąże się z bólem, ciemnością. Bywa, że trzeba stanąć oko w oko z „demonem Południa”.
Kościół
Kilka tygodni temu jeden z polskich tygodników zamieścił tekst pt. „Jak pogrzebać płód”. Dotyczył on prac nad ustawą określającą zasady rejestracji i pochówków dzieci utraconych w wyniku poronienia.
Świat zaczyna dziś przypominać bezkształtną papkę, zupkę instant, gdzie skład jest jedynie kompozycją pierwiastków chemicznych i konserwantów. Problem w tym, że postulaty, by wpasować się w konwencję sztuczności i fałszu, przyjmują także chrześcijanie. To ponoć znak postępu i świadectwo rozumienia ducha czasu. Czy jednak na pewno?
Co to znaczy panować? Czy większa władzę ma ten, kto skazuje na więzienie i śmierć, czy też ten, kto potrafi z serca przebaczyć? To ważne pytania. Szczególnie dzisiaj, kiedy stojąc przed obliczem Chrystusa Króla próbujemy dociec istoty Jego królewskiego miana.
Starsi pewnie pamiętają gromadne wyprawy do Warszawy po wałówkę. Były kartkowe lata 80, komuna mocno już stękała, gospodarka zwalniała, fabryki nie były w stanie wyprodukować nawet wystarczającej ilości durnego papieru toaletowego.
Odpusty niepostrzeżenie zniknęły z naszej świadomości chrześcijańskiej. Trudność w wyjaśnieniu ich istoty zniechęcają księży i katechetów do pogłębionej katechezy. Często zakładają, że wierni „coś tam o tym wiedzą” i że ta wiedza jest wystarczająca. A to błąd.