Gdy w dzisiejszej Polsce wypowiada się jakieś słowo krytyczne pod adresem prezesa Jerzego Owsiaka, to albo się jest straceńcem, albo człowiekiem niespełna rozumu.
Komentarze
- Kingo, kiedyś napiszę pracę doktorską na temat twojego... - usłyszałam pewnego ranka od kolegi. „Twojego?”. No chyba raczej „twoich”? Na moim licu zagościł uśmiech, bo o cóż innego mogłoby chodzić, jeśli nie o zainteresowanie moją aktywnością zawodową?
Po trosze przyzwyczaiłem się do tego, że dla większości z nas wydarzenia związane z wyznawaną wiarą mają charakter bardziej emocjonalny, a tymi, które zapadają w naszą pamięć są wszelkiego rodzaju przeżycia o sentymentalnym zabarwieniu.
Obserwatorium astronomiczne PAN w Warszawie poinformowało, że w nocy z 4 na 5 stycznia nasza poczciwa Ziemia znajdować się będzie rekordowo blisko Słońca. Proszę się jednak nie bać - nie grożą nam z tego tytułu rekordy upałów (choć fakt, że zima w tym roku wyjątkowo łaskawa). Otóż owa odległość to „tylko” 147 milionów kilometrów.
Nijak mi podsumowywać miniony rok. Co prawda można byłoby „wyżyć się” felietonistycznie i językowo, ale przecież niesmak sam w sobie by pozostał.
Refleksje, podsumowania, wyliczenia - te wszystkie pojęcia pasują jak ulał do zjawiska zwanego „końcem roku”. Za to „nowy rok” nieodparcie kojarzony jest z planami i postanowieniami. Nie wypada więc psuć noworocznej atmosfery.
Tęsknię za świątecznym śniegiem. To nie nostalgia ludowo odziana, ani tani sentymentalizm księdza, co na chwilę zapomniał o teologii. Odczuwam brak śniegowego puchu, bo boję się ziemi „nagiej i otwartej”.
Święta Bożego Narodzenia i koniec roku to taki trochę dziwny czas. Z jednej strony przedświąteczna krzątanina w domach i szaleństwo w sklepach, gdzie jakoś nic nie mówi o wyciszeniu i uspokojeniu, raczej o amoku, komercji i zabieganiu.
Nie można kogoś, kto odpowiada swoimi decyzjami nie tylko za śmierć ludzką, ale przede wszystkim za niszczenie tkanki narodowej, nazywać idealistą. Bo tutaj ciśnie się na usta jedno określenie - zbrodniarz.
Pamiętam z dzieciństwa zabawę, polegająca na tym, że na gwoździach wbitych w deskę rozciągało się druty, odpowiednio je napinało i brzdąkając na tak zaaranżowanym „instrumencie” wydobywało się zeń dźwięki.
- « Następne
- 1
- …
- 137
- 138
- 139
- 140
- 141
- …
- 181
- Poprzednie »