Już miesiąc mija od wydarzenia, które wstrząsnęło Polską. Od czasu śmierci Sługi Bożego Jana Pawła II nie było podobnej reakcji społecznej.
Komentarze
Lubię maj. Taki kolorowy, radosny, pełen nadziei i wiary. Pełen, choćby i czasem zbyt chłodnej, wiosny. Pełen pewności, że tego zatrzęsienia kolorów i soczystej zieleni nie da się już odwrócić.
Słowa tytułu pochodzą z wiersza Zbigniewa Herberta „Tren Fortynbrasa”. Swoistej rozmowy z księciem duńskim Hamletem po jego śmierci.
- Bo w realnym życiu trudniej o idealnego mężczyznę niż idealną kobietę - odpowiedziała studentka na pytanie, dlaczego skonstruowany, przez nią i kolegów, robot jest płci męskiej. To wyznanie spowodowało, że przerwałam krzątanie się po kuchni i pobiegłam przed telewizor, chcąc przybić piątkę z przyszłą panią inżynier i pogratulować odwagi za wyznanie jednej z prawd życiowych przed milionową publicznością.
Ten tekst powinien pojawić się przed tygodniem. Niestety, pojawia się dzisiaj. I może ktoś uzna to za potknięcie felietonistyczne, ale jestem winny ten tekst tym, którzy zginęli. I jestem go winny samemu sobie.
Przysłuchując się dyskusji kilkunastu posłów, samorządowców, menadżerów w domu biskupim, a następnie zbierając postawione tezy w projekt tekstu deklaracji, która już otrzymała przydomek siedleckiej, byłem, jestem przekonany o autentyczności wstrząsu, jaki ci ludzie przeżyli.
O Katyniu dowiedziałam się w którejś ze starszych klas szkoły podstawowej. Pewnego dnia opowiedział mi o tym mój ojciec. Także o agresji 17 września. Bardzo długo wtedy płakałam. Nie, nie płakałam z powodu losu prześladowanych rodaków.
Stojąc w niedzielę na warszawskiej ulicy wśród setek tysięcy czekających na mignięcie karawanu ze szczątkami głowy naszego państwa, nie odnajdowałem wokół religijnego uniesienia, rozdzierającego żalu czy poczucia samotności, czego doznawaliśmy pięć lat temu.
Niektórzy twierdzą, że prostota leży bardzo blisko prostactwa. Możliwe, ale ja nie zaliczam się do ludzi popierających owo twierdzenie. Osobiście uważam, że wręcz przeciwnie.
Po świętach to już zawsze jakoś tak dziwnie jest. Znowu nie wiadomo, co z tym, czego nie dojedli domownicy i goście. Wyrzucić - szkoda, zjeść - kto wie, czy nie większa.
- « Następne
- 1
- …
- 156
- 157
- 158
- 159
- 160
- …
- 182
- Poprzednie »