Są sprawy, które poruszają całą opinię publiczną. Do takich z
pewnością należy historia R.S., czyli ukrytego pod tymi inicjałami
Sławomira R., mieszkającego w Anglii Polaka w średnim wieku,
zmarłego przed kilkoma dniami w szpitalu w Plymouth.
Na początku listopada ub. roku doznał on ataku serca, w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a mózg R.S. był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. Lekarze ze wspomnianego szpitala orzekli, że pacjent ma niewielkie szanse na samodzielne życie, w związku z czym wystąpili do sądu o zgodę na odłączenie go od aparatury je podtrzymującej. Zgodę na takie działanie wyraziły zamieszkałe w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne były matka i siostry pacjenta. Sąd pozostał jednak na stanowisku, że podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie. Na nic się zdały działania matki i sióstr, a także wszelkie dyplomatyczne zabiegi w celu sprowadzenia pacjenta do Polski. Brytyjski sąd, w trosce o godną śmierć pacjenta - zakładano, że może w czasie transportu umrzeć - nie zgodził się na przewiezienie go do kraju.
Na początku listopada ub. roku doznał on ataku serca, w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a mózg R.S. był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. Lekarze ze wspomnianego szpitala orzekli, że pacjent ma niewielkie szanse na samodzielne życie, w związku z czym wystąpili do sądu o zgodę na odłączenie go od aparatury je podtrzymującej. Zgodę na takie działanie wyraziły zamieszkałe w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne były matka i siostry pacjenta. Sąd pozostał jednak na stanowisku, że podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie. Na nic się zdały działania matki i sióstr, a także wszelkie dyplomatyczne zabiegi w celu sprowadzenia pacjenta do Polski. Brytyjski sąd, w trosce o godną śmierć pacjenta - zakładano, że może w czasie transportu umrzeć - nie zgodził się na przewiezienie go do kraju.