Komentarze
15/2020 (1289) 2020-04-08
Z czym się większości narodu kojarzą każde święta, czyli i Wielkanoc? Brawo! Wygrał Pan kominek! Z mięsem, oczywiście. I jeśli właśnie Wielkanoc - to na dodatek z jajkiem.

Takim, co to mądrzejsze jest od kury, albo takim, co trudno odgadnąć, czy ono, czy kura pierwsze sobie było. No i jeszcze skojarzenie z plackiem na pewno też być musi. Z pucatą wielkanocną babą i spłaszczonym do imentu mazurkiem. Jeżeli w tym miejscu zachodzi taka potrzeba, to mogę przeprosić tych, którzy - z racji miłości do zwierząt (także hodowlanych) oraz troski o klimat - z powyższą odpowiedzią/diagnozą wcale się nie zgadzają. Ich prawo. A nawet - jako mniejszości - przywilej. Mało tego. Mam dla nich wieść radosną. Uczeni tego świata obiecują, że już niedługo będą mogli ich uraczyć niemięsnym mięsem albo - dla równowagi - niejajecznym jajem. Serio. Bo dla mięsa czy jaj -zwierząt, jak wiadomo, marnować jest szkoda. Erzatz mięsny, czyli mający zastąpić mięso produkt, wytwarzany jest na razie na mikroskopijną skalę, ale za to coraz bardziej mięso przypomina. Należy w tę opinię na odległość uwierzyć, bo póki co nie ma żadnych szans smaku popróbować.
14/2020 (1288) 2020-04-01
Mam w domku radio. Takie radyjko w zasadzie. Kuchenne. Dumnie sobie stoi wśród innych gospodarskich gadżetów, a pod nieobecność domowników dzielnie ich zastępuje.

Można się z nim przyjaźnić, kiedy mówi, co trzeba, albo obrazić na nie, gdy ma inne niż odbiorca zdanie. Ale zasadniczo jest posłuszne. I - co niezwykle ważne - zawsze pozwala, aby to do słuchacza należało ostatnie w dyskusji słowo. Ale podobnie jak wszystko, co dobre, tak i radyjko któregoś dnia się skończyło. Znaczy - prawie. Wiadomo jednak z klasycznej wypowiedzi, że „prawie robi różnicę”, należy więc pośpieszyć z wyjaśnieniem, iż radio tylko zaniemogło. A niemoc jego objawiła się tym, że mówiło i śpiewało tylko cicho, cichutko, cichuteńko. Ja w zasadzie lubię nie do końca słyszeć, co kto do mnie mówi, ale mój współmieszkaniec - jak się okazało - już nie. Zaczął więc namawiać pudełko, żeby się na wcześniejszą wersję na powrót przerzuciło i zaczęło nadawać, jak trzeba. Kręcił przy tym gałką taką i owaką, nawet wtyczkę z sieci wyjął i z powrotem „do góry nogami” wetknął, ale nic. On swoje, radio swoje.
14/2020 (1288) 2020-04-01
Szalejący koronawirus wyprowadził edukację ze szkół. Nauczyciele podeszli do nauki na odległość bardzo ambitnie, chcąc udowodnić, że nie tylko potrafią strajkować, ale też zadawać do przerobienia ogromu materiału.

A tym samym przerzucając realizację programu kształcenia na rodziców. Ci już są wykończeni fizycznie i psychicznie... Spokojnie, jest na to sposób. Z pomocą może przyjść kilka tytułów filmów dopasowanych do poszczególnych przedmiotów, które zajmą dziecko, a rodzicom dadzą chwilę odpoczynku. Spieszę z propozycjami. Język polski: „Stowarzyszenie umarłych poetów”. Nie, nie, to nie nazwa Związku Literatów Polskich po przejściu epidemii. To elitarna uczelnia, nieco stłamszeni uczniowie, ekscentryczny nauczyciel i cel: wpoić miłość do poezji. Uwaga, może przenieść się na widzów. Jednym zdaniem: wielu znanych autorów i wiele cytatów wartych zapamiętania, aby potem zabłysnąć na lekcji.
13/2020 (1287) 2020-03-25
Zasypywani jesteśmy lawiną informacji. Wszyscy spieszą z wyjaśnieniami medycznymi, organizacyjnymi, prawnymi, ekonomicznymi etc. Angażowane są różne autorytety, by uzasadnić zachowanie spokoju i wskazać możliwe sposoby przetrwania w tym trudnym dla każdego czasie.

Internet zawalony jest poradami od przaśno-praktycznych po cudownościowe i niesamowite. Informacje od cioci, babci, pani z magla mieszają się z wiadomościami podawanymi z wysokości katedr profesorskich i naukowych tytułów. Czy to źle? Z jednej strony nie, gdyż można w tym galimatiasie przy zastosowaniu nikłych zdolności logicznych wyłowić cenne wskazówki. Jednakże, i to jest druga strona medalu, chaos informacyjny trochę na własne życzenie powoduje, iż zaczynamy się czuć jak dzieci we mgle. A tego efektem najbardziej dojmującym jest dzisiaj deficyt nadziei. Proste pytanie: co dalej? przenika każdy umysł i każde serce. Potrzebujemy nadziei. Łatwość, z jaką większość polskiego społeczeństwa poddaje się ostrym rygorom stany epidemii, nie jest tylko czy głównie wynikiem zorganizowania społecznego naszego narodu, choć zapewne i w tym może mieć swoje korzenie. To poszukiwanie stabilnej podstawy naszego istnienia i oglądu rzeczywistości.
13/2020 (1287) 2020-03-25
No i tak oto, po oczekiwaniu z nadzieją wielką, że nas to doświadczenie ominie, znaleźliśmy się jednak w sytuacji nie dość, że całkiem dla nas nowej, to jeszcze w dodatku śmiertelnie niebezpiecznej.

Być może nie dla wszystkich i w takim samym stopniu, ale przez to, że nowej i przewidywalnej w bardzo niewielkim stopniu, to tak samo dla wszystkich groźnej. W różnych zapewne obszarach, ale jednak… Czy można być na taką sytuację przygotowanym? Czy to możliwe, żeby dysponować zapleczem medycznym, ekonomicznym i fachowym rozbudowanym do tego stopnia, by stwierdzić z całą mocą, iż nic nas nie zaskoczy? Z pewnością nie, bo przecież nawet jeśli taki wirus jak ten, którego paraliżującego działania doświadczamy teraz, już nas więcej nie zaskoczy, to może pojawić się coś zupełnie nowego, a zaskakującego i paraliżującego jeszcze bardziej. O asteroidach z Ziemią na trasie przelotu też już przecież filmy prorocze powstawały…
12/2020 (1286) 2020-03-18
Wszystkim krytykom mojego ubiegłotygodniowego felietonu na samym początku odpowiadam, iż z całą stanowczością podtrzymuję wszystkie zawarte w nim tezy.

Może tylko poza tym fragmentem, w którym mowa była o zgromadzeniach powyżej 1 tys. osób. Cykl druku tygodników jest taki, że często pewne rzeczy zmieniają się już po wydaniu gazety. Poprzedni numer ukazał się w czwartek, a w piątek wprowadzone zostały obostrzenia sanitarne, w tym zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Zasadnicza teza mojego rozumowania pozostaje jednak niezmienna, a mianowicie fakt, że efektem działań i słów części „oświeconej” samozwańczego establishmentu Kościoła będzie epidemia niewiary. Ale po kolei. Chcę na samym początku podziękować wszystkim księżom, którzy nie zostawiają ludzi bez pomocy, odpowiadają na duchowe potrzeby. Dziękuję za otwarte kościoły, gdzie „wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo”. Dziękuję tym, którzy sprawują sakramenty, zwłaszcza sakrament pokuty. Dziękuję także tym, którzy poświęcają czas, odwiedzając chorych i starszych w domach. Dziękuję tym, którzy nie zwolnili się z obowiązku katechizacji, zdalnie nauczając dzieci i młodzież, a przynajmniej dając im taką możliwość.
12/2020 (1286) 2020-03-18
Internet pełen zdjęć pustych półek i sposobów na wypełnienie czasu podczas domowej kwarantanny. Sąsiadka, której nie podejrzewałam o skłonność do histerii, robi zapasy żywności, przekonując, że teraz czuje się bezpieczniej.

Kolega zachowuje się tak, jakby wygrał los na loterii, chwaląc się, że udało mu się kupić maseczkę na internetowej aukcji za 200 zł, bo w aptekach już nie ma. Trudno się dziwić takim zachowaniom, skoro koronawirus od kilku tygodni to w mediach numer jeden. A poziom paniki wzrasta wraz z liczbą zarażonych, o których skrupulatnie donoszą serwisy informacyjne. Skoro już ta zaraza nas dopadła - i zapewne szybko nie odpuści - postarajmy się znaleźć w tej sytuacji jakieś plusy. Za pozytywny przejaw należy na pewno uznać zakrojoną na szeroką skalę akcję propagowania mycia rąk, w którą zaangażowali się nawet dwaj marszałkowie senatu, proponując dwie konkurencyjne metody. Nieważne, czy więcej zwolenników ma sposób na naciskanie dozownika z mydłem kciukiem, czy też częścią ciała, która myciu nie podlega... Najważniejsze, żeby ta podstawowa zasada higieny weszła rodakom w krew.
11/2020 (1285) 2020-03-11
Czegóż dzisiaj najbardziej powinien obawiać się statystyczny Polak? Otóż wnioskować można z przekazów telewizyjnych, komunikatów rządzących i opozycji, obwieszczeń władz kościelnych i codziennych rozmów naszych rodaków, że największym zagrożeniem jest koronawirus.

Przyznam się, że widząc po raz pierwszy graficzne przedstawienie owego wroga publicznego numer jeden, ciarki na plecach przechodzące poczułem. Trochę później przyszła refleksja, iż ten obraz, choć zapewne w celach informacyjnych przekazywany, przypomina mi kampanię władz nazistowskich, które kolportowały obraz Żyda jako największego zagrożenia. Ok, być może zbyt daleko posunięte skojarzenie, lecz nie sposób mu się oprzeć. Nie sposób również zaprzeczyć, iż w całej kampanii ochrony ludności przed zagrożeniem epidemiologicznym jest nagły i gwałtowny wzrost zachowań paranoicznych, nie tylko wśród szarych obywateli, lecz również (a może przede wszystkim) pomiędzy „wielkimi tego świata”. Aż dziw bierze, że do tej pory nie ma w mediach społecznościowych żadnych akcji „karteczkowych” naszych celebrytów, aktorów i aktoreczek maści wszelakiej czy też innych „wolnozawodowych” artystów.
11/2020 (1285) 2020-03-11
Drogi Czytelniku, szanse na to, że w Polsce zabije cię koronawirus, póki co są bliskie zeru.

Szybciej - czego oczywiście ani sobie, ani nikomu innemu nie życzę - potrąci nas na przejściu dla pieszych rozpędzony samochód (za kierownicą, którego zasiada współczesny szofer z telefonem przy uchu), dopadnie zawał, wylew, nowotwór, udar albo zupełnie coś innego, co spowoduje, że bez żadnego piśnięcia będziemy musieli dołączyć do grona ludzi niezastąpionych, których i tak pełne są już cmentarne kwatery na całym globie. Śmierć (a jak dodawał jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych - Benjamin Franklin, także i podatki) są jedynymi pewnymi rzeczami na tym świecie. O ile jednak od płacenia podatków niektórym udaje się jakoś uciec, o tyle umrą wszyscy, co do jednego. Śmierć jest chyba najbardziej demokratyczną instytucją ze wszystkich dotychczas znanych ludzkości, bowiem wcześniej czy później tak samo upomni się o prezydenta, premiera, szefa partii, aktora, gwiazdę telewizyjną, murarza, inteligenta, biedaka, bogacza, kierowcę z telefonem przy głowie, a także i mnie, nieudolnego pismaka.
10/2020 (1284) 2020-03-04
Całkiem niedawno podnoszono na poważnie argument przeciwko polskiej rzeczywistości politycznej, iż podziały polityczne sięgnęły wnętrza polskich rodzin, rozrywając nawet wspólnotę świątecznych stołów i spotkań rodzinnych.

Polaryzacja społeczna miała być tak wielka, że w rodzinach nie podawano sobie dłoni, odmawiano prawa do zasiadania przy wspólnym stole etc. Być może i takie przypadki miały miejsce. Krewkość natury niektórych naszych rodaków jest dość znana chociażby z polskiej literatury. Z drugiej zaś strony trudno spokojnie rozmawiać, gdy dostrzega się to, co dzieje się w polskiej przestrzeni publicznej, a niecenzuralne słowa cisną się same na usta. Biorąc pod uwagę mój stan życiowy, nie powinienem tego pochwalać. Z drugiej zaś strony wspomnienie działań chociażby św. o. Pio wobec niektórych penitentów, kopniakiem „odwodzącego” od konfesjonału tych, którzy nie chcieli żałować za swoje grzechy, pozwala mi z pewną dozą nadziei jakoś uzasadnić i te słowa powszechnie uznawane za niecenzuralne. Szczególnie wówczas, gdy z narodu robi się durnia.