Komentarze
2/2019 (1225) 2019-01-09
„Wkraczamy w nowy rok pełni wiary, że stanie się on kontynuatorem wysiłku swojego poprzednika w dziedzinie zapewnienia ludzkości trwałego pokoju, postępu i dobrobytu”.

Zdania tego - jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać - nie wymyślił ani magister paskowy z TVP Info, ani nie wypowiedział żaden z przodowników obozu dobrej zmiany. Słowa te przypisuje się towarzyszowi Wiesławowi Gomułce, który miał w zwyczaju w trakcie dorocznych zabaw sylwestrowo-noworocznych głosić przydługie i nudne orędzia, chwaląc się m.in. tym, czego to władza nie dokonała w mijającym roku. Organizowane w czasach PRL - początkowo w auli Politechniki Warszawskiej, później w gmachu Komitetu Centralnego, a za towarzysza Gierka już w Pałacu Kultury i Nauki - bale cieszyły się ogromnym zainteresowaniem ówczesnych elit politycznych. Bywanie na nich było rzecz jasna ogromną nobilitacją i wyróżnieniem.
1/2019 (1224) 2019-01-02
Każdego roku na przełomie starego i nowego kalendarza doznaję dość ambiwalentnych uczuć.

Z jeden strony drażnią mnie sondaże typu: jaki będzie nowy rok dla ciebie i dla różnych instytucji, a z drugiej z dużym podziwem spoglądam na Mędrców wędrujących do Betlejem. Połącznie tych dwóch sytuacji może komuś wydawać się raczej dziwne. Pozornie. Łączy je wszak jedno: nadzieja lub jej brak. Czytając wyniki zbieranych od przypadkowych osób wrażeń i planów związanych z nieznanym czasem, który jest przed nami, każdego roku konstatuję dobrowolną rezygnację charakteryzującą owe wypowiedzi. Dominantą jest stwierdzenie: oby nie był gorszy od poprzedniego. Czy jest to wynikiem strachu przed nieznanym, czy raczej przyrastającej liczby lat na karku każdego z nas - tego do końca nie wiem. Jedno jednak wydaje się pewnym: stulenie uszu po sobie i zwinięcie się do własnej skorupy jak ślimaczek przebija z nich z całkowitą jasnością.
1/2019 (1224) 2019-01-02
„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba/ podnoszą z ziemi przez uszanowanie/ dla darów nieba…/ Tęskno mi, Panie…” - pisał Norwid w powszechnie znanym wierszu.

A do mnie ze sprawą kruszyny odezwała się psiapsiółka. - Dzwonię do ciebie w bardzo nietypowej sprawie - przywołała w prologu klasyka. Brzmiało nieźle. Nadstawiłam ucho. - Mam chleb - przemówiła (tu ja się odwołam do klasyki) z pewną taką nieśmiałością. Jak się zarutko potem okazało, owa nieśmiałość wynikała stąd, że zostały jej resztki starego, czerstwego chleba. Nauczona od dziecka, że podstawowego Bożego daru się nie wyrzuca na śmieci, chciała go komuś sprezentować. - Może dla kur - zastanawiała się w słuchawkę - by ktoś go na wsi wziął. Może by i wziął. Tyle, że ona - miastowa - zlustrowała swoich wsiowych znajomych i nikt jej na takiego, co by ten chleb chciał przyjąć, nie pasował. Bo niby wszyscy wsiowi, a jakoś tak bardziej do miasta przynależą.
51-52/2018 (1223) 2018-12-19
Wędrowanie. Najkrótszy opis ludzkiego żywota. Liczony metrami samotności. Za każdym krokiem bowiem odkrywamy granicę. Granicę możliwości, limit sił, końcową linię serca.

Czasem wydaje się, że drepczemy w miejscu wyznaczonym niewidzialnym ogrodzeniem. A mimo to zdajemy się nie tracić naszej ludzkiej nadziei. Co gna nas w wiecznym wędrowaniu? Jaka siła wyrywa z najbardziej miłego marazmu? Dlaczego snujemy plany, marzenia, wizje? Być może jest w nas siła ziarna zdążającego ku pełności kłosa. Być może pcha nas absurdalna chęć przekroczenia niemożliwego. Być może… Ale pewności nie mamy. Jak Damoklesowy miecz wisi nad naszym gardłem widmo klęski i przegranej. Rozdarci pomiędzy możliwym i niemożliwym, pomiędzy wyśnionym i realnym do bólu, pomiędzy alfą zrodzenia i omegą śmierci, pomiędzy burzliwą nadzieją początku i zrezygnowanym końcem. Cynizm lub „pragmatyzm” rodzą się powoli, niezauważalnie i infekują minuta po minucie nasze istnienie. Zaakceptować ten rytm egzystencji czy rzucić się w nieznane na całkowite zatracenie? Dreptać powolutku czy iść przez życie z szybkością straceńca, co skoczył z dziesiątego piętra w dół?
51-52/2018 (1223) 2018-12-19
W dobie głębokiego peerelu mój śp. ojciec przez całe lata „robił za mikołaja” podczas szkolnych zabaw choinkowych. Kiedyś, wchodząc na salę gimnastyczną (tam miała miejsce wzmiankowana impreza), postukał wielgachnym kosturem i zaintonował: „Bóg się rodzi, moc truchleje...”.

Odpowiedziały mu cisza, niedowierzanie, a nawet ironiczne uśmieszki. Ale ojciec - mocny głos i twardy charakter - poszedł w zaparte. Więc choć - z oczywistych przyczyn głównie mnie - wydawało się, że jego samotne „Pan niebiosów obnażony;/ Ogień krzepnie, blask ciemnieje,/ Ma granice - nieskończony” trwa wieki, to frazę „Wzgardzony - okryty chwałą” podjęło kilka osób, a refren, że „Słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami” wybrzmiał już niemal chóralnie. Zadowolony mikołaj w dowód wdzięczności podzielił się relacją ze swojej podróży do szkoły, opowiedział o przygodach, jakie go w wędrówce do zgromadzonej braci spotkały. Kiedy już nadeszła najbardziej oczekiwana chwila uroczystości, czyli rozdawanie prezentów (notabene przygotowanych przez samych zainteresowanych) mikołaj nikomu nie dał ot, tak, bez problemu, paczki. Musiało być wykupne. A ten, od kogo przybysz w odwróconym na nice kożuchu by wykupnego nie chciał, poczułby się zawstydzony, urażony, a nawet dyskryminowany. Wykupne pytania były rozmaite.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Nie ma od pewnego czasu dnia ni godziny, by media nie bombardowały nas doniesieniami o kolejnych aferach pedofilskich wśród ludzi Kościoła, szczególnie polskiego.

Najbardziej rozgrzewającym newsem ostatnich dni było oskarżenie prał. Henryka Jankowskiego o czyny lubieżne względem dzieci, których miał dopuszczać się kilkadziesiąt lat temu. Napisałem w trybie warunkowym, ponieważ nikt z nas nie będzie ani miał pewności stuprocentowej co do faktu zajścia owych wydarzeń, ani tym bardziej nie będzie mógł w pełni dokonać osądu samego oskarżonego. Owszem, istnieją przesłanki uprawdopodabniające wersję osoby skarżącej, lecz ostatecznego wyroku z czystym sumieniem wydać nie można. I nie grają tutaj żadnej roli sentymenty czy powiązania konfesyjne. Po prostu nie można skonfrontować wersji oskarżycielskiej z zeznaniami oskarżonego, ponieważ on po prostu nie żyje. Co prawda, historia zna przypadki prób osądzania po śmierci i dokonywania zemsty na zwłokach zmarłych (doskonały przykład dała rewolucja francuska, gdy w zbiorowym amoku tłum „rewolucyjny” wyciągał z grobowców truchła francuskich królów w bazylice Saint-Denis i pastwił się nad nimi, nie tylko masakrując rozpadające się kości, lecz jeszcze próbując kopulować ze zwłokami królowych), jednakże dzisiejsze czasy raczej od takich metod się odżegnują. Infamia społeczna i ostracyzm narodowy zdają się wystarczającą karą.
50/2018 (1222) 2018-12-12
Okres PRL wciąż wzbudza skrajne emocje. Jedni wspominają go z rozrzewnieniem - wszakże wielu kojarzy się z beztroskim dzieciństwem, inni ostro krytykują czasy słusznie minione.

I choć komunizm to nie były najlepsze lata dla zmotoryzowanych, paradoksalnie wielu kierowców przywołuje je w pamięci z sentymentem i tęsknotą. Dziś wciąż są tacy, którzy potrafią zapłacić sporo pieniędzy za dobrze utrzymanego dużego fiata, malucha czy syrenkę. A nostalgia to siła, której nie warto ignorować, zwłaszcza w handlu. Chyba ma tego świadomość koncern Orlen, bo postanowił przywrócić do życia przeżywającą w czasach PRL swoją świetność (choć to może niezbyt trafne określenie) markę CPN. Jak tłumaczy dyrektor biura promocji i reklamy koncernu, wciąż żyje ona w świadomości Polaków, którzy traktują ją z dużym sentymentem. „Chcemy naszym klientom dać okazję do tego, by mogli bezpośrednio obcować z dziedzictwem nierozerwalnie związanym z historią Polski i rodzimej motoryzacji” - stwierdza szef promocji.
49/2018 (1221) 2018-12-05
Przez ostatnie dni karmieni byliśmy doniesieniami na temat „miejsc zapalnych” na mapie świata. Media przekazywały informacje na temat płonącej wręcz stolicy Francji i na równi z tym stawiały walkę Rosji z Ukrainą o Morze Azowskie.

Cokolwiek daleko od naszych granic znajdują się te miejsca, jednakże okazywało się, że ta odległość w myśleniu o niebezpieczeństwie jest dość nikła. Czy rzeczywiście można porównać obie te sytuacje i zestawiać je na równi ze sobą? Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to możliwe. A jednak po przyjrzeniu się im odnaleźć można jedną nić wspólną: działanie władzy zgodne z planem własnym bez oglądania się na zdanie podwładnych, przy równoczesnym podkreśleniu przez rządzących, iż czynią to w imię dobra społecznego. Prezydent Francji ostatecznie wycofał się z planów drastycznych podwyżek, gdyż nawet zrównoważenie budżetu nie jest w stanie powstrzymać polityka zachodniego, gdy sondażowe słupki zaczynają pikować w dół. Jednak nawet w przypadku wycofania się ze wcześniejszych planów nie spowodowało refleksji nad metodą rządzenia.
49/2018 (1221) 2018-12-05
Programy typu „The Voice of Poland” to, zasadniczo, nie jest moja bajka. Ale tylko zasadniczo. Bo sprawa ma się inaczej (wtedy się nawet esemesy wysyła), kiedy w nim działa siedlczanin.

I działa tak, że już pierwsza wyśpiewana przez niego fraza całe jury wprawia w osłupienie, a u widzów powoduje - nie ma co się bać tego słowa - ekstazę. Nie należę do prywatnych znajomych Marcina Sójki, ale od tych, którym do niego bliżej, dawno już słyszałam, że - i było to widać w programie - takie połączenie talentu, pracowitości i skromności niezwykle rzadko się zdarza. Dobrze, że ten młody człowiek zdecydował się pokazać szerszej publiczności. Lansowana niegdyś zasada „Siedź w kącie, a znajdą cię” chyba przestała już działać. Mam zresztą wątpliwości, czy kiedykolwiek działała.
48/2018 (1220) 2018-11-28
Ostatnie dwa tygodnie naznaczone były przejmowaniem władzy w samorządach przez nowych włodarzy (tam, gdzie taka zmiana nastąpiła) i potwierdzaniem dotychczasowego trendu (tam, gdzie władza poprzednia się utrzymała).

Były zaprzysiężenia, ślubowania, konferencje prasowe i inne tego typu eventy, a niejednokrotnie zostały one poprzedzone bądź zakończone Mszą św. (chyba tylko w Gdańsku zorganizowano nabożeństwo ekumeniczne z udziałem nawet imama). W Warszawie, gdzie władza przechodziła z ojca na syna, a raczej z matki na syna, Mszę św. w kościele wizytek celebrował sam kard. Kazimierz Nycz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż jest on ordynariuszem diecezji, na której terenie znajduje się ratusz warszawski. Problem pojawił się wówczas, gdy hierarcha postanowił przemówić. Słowa kardynała były istnym panegirykiem nad poczynaniami ustępującej prezydent stolicy. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę mały cytat: „Myślę, że stać nas na takie szersze spojrzenie, które pozwoli sprawiedliwie, prawdziwie i serdecznie popatrzeć na lata minione. Tylko człowiek, który widzi dalej, potrafi ocenić to, co się dokonuje czasem dzięki życiu i pracy jednego człowieka, który potrafi już tu na ziemi budować Królestwo Boże, do czego zostaje powołany. Dziękujemy Panu Bogu za lata prezydentury Hanny Gronkiewicz Waltz”.