Komentarze
Taka demokracja

Taka demokracja

Co z tego, że znowu grzeje słońce, a czasami nawet i deszcz popada (by ludziom i przyrodzie łatwiej się oddychało), kiedy zewsząd bombardują nas same dołujące informacje.

Po tym, jak z polityką postanowili się pożegnać - podobno już na zawsze - Ryszard Petru i Stefan Niesiołowski, na kraj, niczym grom z jasnego nieba, gruchnęła wiadomość o tym, że na polityczną emeryturę chce także niebawem udać się sam Jarosław Kaczyński. Jakby tego jeszcze było mało, w internetach pojawiła się wiadomość autorstwa prof. Krystyny Pawłowicz: „Jesienią skończy się moja ośmioletnia praca poselska (...). Z polityki odchodzę”. No i jak tu teraz żyć? - chciałoby się krzyczeć z rozpaczy. Jak będzie wyglądała nasza scena polityczna bez tak barwnych postaci? Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że po jesiennych wyborach będzie jeszcze trudniej. Patrząc na poczynania niektórych polityków, już teraz można iść o zakład, że brawurowych rozstań i pożegnań będzie o wiele więcej.

Wprawdzie 70-letni dziś prezes PiS nie wyznaczył jeszcze konkretnej daty swojego przejścia na zasłużony odpoczynek, to jednak polityczni matematycy sugerują, że stanie się to już w 2023 r. Dotychczas taka data graniczna wypadała o cztery lata później, bowiem te same umysły ścisłe – po tym jak przed kilkunastu miesiącami Jarosław Kaczyński udzielił obszernego wywiadu jednej z gazet – wydedukowały, że nastąpi to dopiero w 2027 r.

No cóż. Życie brutalnie weryfikuje wszelkie plany i zamierzenia, więc i przesunięcie daty granicznej aż o cztery lata może świadczyć nie tyle o nienajlepszym samopoczuciu prezesa, co o świadomości, że załamanie dobrej koniunktury spodziewane jest o wiele wcześniej. A wówczas cała nieprzychylność do partii władzy i realizowanych przez nią programów spadnie na przyszłego szefa. Sam zaś emerytowany prezes będzie mógł robić aluzje w stylu: „dopóki ja byłem szefem partii…”. Dzięki takiemu zabiegowi obywatele zapamiętają, że za Kaczyńskiego było dobrze, ba, nawet bardzo dobrze… Niemal tak wyśmienicie, jak za towarzysza Gierka, w co jeszcze wciąż wierzy znaczna część społeczeństwa żyjąca w tamtych czasach.

Ale – póki co – nie warto rozdzierać szat nad tymi, co zamierzają odejść, bowiem oto już teraz poznaliśmy nazwiska 41 nowych posłów. Po tym, jak wciąż jeszcze niespoczywający na laurach prezes zaprezentował spis osób, które dostały pierwsze miejsca na listach PiS w poszczególnych okręgach wyborczych do sejmu, już dziś (choć wciąż jeszcze nie znamy oficjalnej daty wyborów) przyszli parlamentarzyści mogą zacząć huczne świętowanie. Co ciekawe, jedno z miejsc architekt dobrej zmiany przyznał także sobie. Głosowanie, które planowane jest na październik lub listopad, będzie tylko i wyłącznie czystą formalnością. Z doświadczenia bowiem wiadomo, że większość wyborców stawia krzyżyki przy tzw. jedynkach, uznając tym samym, że partia (każda partia), umieszczając takich, a nie innych ludzi na czołowych pozycjach, wie, co robi. Tak więc o tym, kto ma zostać posłem, nie decydują de facto wyborcy, a liderzy ugrupowań politycznych układający listy wyborcze. Wyborca wrzucający kartkę do urny jest tylko swego rodzaju parawanem przykrywającym ów proceder szumnie nazywany demokracją.

Leszek Sawicki