Komentarze
Kupię kijek do selfie

Kupię kijek do selfie

Na razie przede wszystkim celebrytka, ale już aspirująca do miana telewizyjnej gwiazdy, zamieściła z okazji Dnia Ojca zdjęcie w sieci. Widać na nim klęczącą przed grobem młodą kobietę.

Co prawda ujęcie pokazuje sylwetkę tylko do połowy, jednak wystarczy, żeby zauważyć zgrabne ciało i burzę włosów. Bardzo wyraźnie widać też nagrobną tablicę. To zmarły przed kilku laty znany pisarz. Podpis pod fotografią nie pozostawia wątpliwości, kim jest jej właścicielka: „Dzień Ojca kończę modlitwą. Z Tatą w sercu przez życie”. No pięknie. Ale moja pierwsza myśl jest inna: „Wow, aspirująca to jego córka!”. Zdjęcie, trzeba przyznać, ładne jest, klimatyczne. Młodą kojarzę, ale bardziej jej ojca. No to teraz mam już zakodowane, kto ona. Łatwiej zapamiętam. Na pewno. Niby taka prosta, żeby nie powiedzieć prostacka logika, a działa. Czyli w tym rzecz! Eureka!

Inna fotka. Żona celebryty i gwiazdora (tym razem całą gębą) zamieszcza w sieci zdjęcie ze swojej chatki w Tatrach. Rozebrana do rosołu siedzi sobie na łożu. A tam, siedzi to mało powiedziane. (Dłuuugie) nogi rozwarte, jak nie wiadomo co (w sumie wiadomo co, ale nie napiszę, żeby nie prowokować). Główny intym zasłonięty książką. Nie byle jaką, bo o współczesnej cywilizacji. Może to klucz do odczytania zdjęcia. Podpis: „Poczytam Ci Tato” nie pozostaje bez odpowiedzi męża. „Chodź do tatusia”. Taka małżeńska pogawędka. Zastanawiam się, czy nie można by tak w realu, bez ogłaszania tego wszystkiego światu?

„Przeszkadza ci?” – pyta mnie nie bez intencji znajoma. No nie żeby jakieś zdjęcia w ogóle. Przeszkadza mi takie wywlekanie spraw najbardziej intymnych, spraw do niedawna wstydliwych. (Utkwiło mi w głowie, jak przed laty pewna dziewczynka uświadamiała swoje koleżanki, że co prawda nie ma brzydkich części ciała, ale są wstydliwe.) A może bardziej dziwi.

Jakiś czas temu coś jeszcze mocno mnie dziwiło. Wiele zdjęć wskazywało, że ich właściciele muszą  mieć takie strasznie długie ręce. Wtajemniczeni oświecili mnie, że to nie ręka, tylko kijek do selfie. Na okoliczność wyżej wspomnianych sytuacji wyraziłam zdziwienie brakiem takiegoż kijka. Fotka z tylu, z daleka, po całości człowieka… Nie mogła go przecież sama sobie zrobić żadna ze wspomnianych pań. I tu znowu przydała się jak znalazł moja oświecona znajoma: „Oni wszyscy mają wynajętych fotografów.”. Przyznaję – szczęka mi, jak to mówią, opadła. Czyli że taki ktoś łazi za takim kimś, żeby strzelić fotę?!

A może nadejszła już wiekopomna pora, żebym i ja – w ramach dostosowania się do rzeczywistości – przemyślała powiedzenie: „Siedź w kącie, a znajdą cię.”. I się zastanowiła, czy nie zaskarżyć tych, co to mi je przez lata do głowy wbijali. Albo lepiej – sama je sobie wybiję i zastąpię innym: „Niech mówią, co chcą, byleby nazwiska nie przekręcali.”. No i jeszcze (póki co) kijek do selfie sobie kupię.

Anna Wolańska