Komentarze
43/2018 (1215) 2018-10-24
No i prawie wszystko jasne. Prawie, bo w kilkunastu miejscowościach kraju wyborcy raz jeszcze będą musieli postawić przynajmniej dwie przecinające się linie przy nazwisku wymarzonego kandydata na włodarza.

Swoje pięć minut ponownie będą miały żyjące z rysowania słupków poparcia sondażownie. Rozmaite autorytety powydziwiają trochę nad tym, co nas czeka, a posiadacze taśm wypuszczą zapewne w eter kolejne odcinki słuchowiska. Obiecanych gruszek na wierzbach jak na razie nie widać, ale to zapewne kwestia czasu, bo już latem, kiedy ponownie zrobi się gorąco, wszystkie drzewa - w tym i te gruszkodajne - obfity owoc wydadzą. Póki co, naszymi małymi ojczyznami rządzić będą ci, którym wyborcy tym razem oszczędzili kubła zimnej wody i udzielili mandatu zaufania. Zwycięzcy niedzielnego plebiscytu - w zależności od przynależności partyjnej i wyznawanych poglądów - dla jednych są ludźmi uczciwymi, doświadczonymi, prawymi, szlachetnymi i skutecznymi, inni uznają tych samych za zdrajców, populistów, arogantów czy oszołomów.
42/2018 (1214) 2018-10-17
Truizmem jest stwierdzenie, iż dzisiejszy świat krąży wokół słów. Człowiek i jego wartość oceniania nie opierają się na podstawie czynów, ale wypowiedzianych wyrazów.

Walka polityczna stanowi pole słownych potyczek. Nawet w łonie Kościoła wypowiadane słowa zaczynają zastępować realny świat. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ od zarania dziejów to właśnie ludzkie słowa i budowane na nich porozumienie pomiędzy ludźmi stanowiły realną podstawę do wszelakich działań politycznych, społecznych czy ekonomicznych. Nie byłoby więc nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dzisiaj nie mamy do czynienia z dialogiem czy rozmową, ile raczej z memlaniem lub bełkotem. Przy czym nie idzie o braki w wykształceniu gramatycznym pozwalającym w miarę spójnie łączyć poszczególne wyrazy, ile raczej o logikę i rzetelność w wypowiadaniu swoich poglądów czy ocenianiu innych. Kampania wyborcza jest doskonałą egzemplifikacją powyższego stwierdzenia. Ale nie tylko.
42/2018 (1214) 2018-10-17
To mi się podoba! Japończyki-skurczybyki znowu w czołówce. Niejaki pan Nishimoto (jak nietrudno się domyślić, obywatel Kraju Kwitnącej Wiśni) wpadł na - zaryzykuję - genialny w swej prostocie pomysł.

Mianowicie uruchomił (poprzez stronę internetową) biznes, który proponuje wynajęcie mężczyzny. Do tych P.T. Czytelników, którzy się już dwuznacznie uśmiechają, mówię: chwila-moment. Do zadań wynajmowanego należy bowiem nie co innego, jak wykonanie szeroko pojętego wachlarza prac domowych. Pan Nishimoto postanowił ponadto zawalczyć ze stereotypem - podobno często będącego obiektem kpin z powodu pojawiającej się łysiny, zaokrąglonego brzucha „piwnego” i mało higienicznych zwyczajów - Japończyka w średnim wieku. No i jeszcze był przekonany, że jego klientami będą przede wszystkim młodzi mężczyźni. A tu hops-siups! Surprise! Po naszemu - siurpryza. Klientki to głównie kobiety. W tzw. sile wieku.
41/2018 (1213) 2018-10-10
Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej nie jest niczym nowym w historii świata. Wszak w czasie prowadzenia jakichkolwiek działań zbrojnych od niepamiętnych czasów, w celu ochrony tyłów postępującej armii lub też w celu oczyszczenia terenów zajętych, by przygotować je pod kolonizację, zwycięska armia wycinała w pień całe wioski i miasta.
41/2018 (1213) 2018-10-10
Przed kilku dniami oficjalnie zakończono tropienie siejącego grozę - nie tylko w okolicach Warszawy - pytona znad Wisły. Po licznych konsultacjach z mądrymi głowami poszukiwacze doszli do wniosku, że gadzina nie miała szans na przeżycie.

Albo się utopiła w lodowatej wodzie królowej polskich rzek, albo zeszła na zapalenie płuc - wszak noce już coraz zimniejsze, a i za dnia słońca jakby mniej. No cóż, jak to mówią: „Każda żmija kiedyś przemija”. Jeśli do tego dodać, że studenci po trzymiesięcznej labie wrócili na uczelnie, to w sumie okres ogórkowo-letnio-wakacyjny można uznać za zamknięty. Teraz rodacy, zamiast zaprzątać sobie głowę głupotami, powinni się zająć tylko i wyłącznie sprawami ważnymi. Najlepiej tymi, które można bez wahania przekuć w kolejny sukces sprawujących władzę. A istotnych tematów, zwłaszcza w gorącym okresie przedwyborczym, nie brakuje. Ot, choćby kolejna odsłona afery taśmowej. Tym razem nie idzie jednak o taśmę, którą kandydat na prezydenta stolicy kleił szybę w drzwiach działaczki KOD.
40/2018 (1212) 2018-10-03
Wyobraźcie sobie Państwo sytuację, w której jakiś polski aktor- celebryta, stojąc naprzeciwko weteranów np. II wojny światowej, zdobywców Berlina lub czegoś podobnego, zadaje im pytanie: czy nie wstydzicie się, że zabijaliście niemieckie dzieci?

Lub inna sytuacja: stojąc przy niemieckim samolocie i mając za plecami obóz koncentracyjny, oskarża polskie podziemie wojenne o zbrodnie przeciw ludzkości, bo wykonywali wyroki na niemieckim okupancie. Absurd, powiedzą niektórzy. Nie, to nie idiotyzm. Podobnym schematem posługiwała się gwiazda Hollywood Jane Fonda wobec amerykańskich weteranów w burzliwych latach 60 i 70. Jak wynika z dzisiejszej wypowiedzi aktorki, nie wstydzi się swojego zachowania w tamtych czasach, bo nosiły one znamiona artystycznej wypowiedzi i tzw. autentycznego zaangażowania „po jasnej stronie mocy”. Spoglądając na dzisiejszą polską scenę polityczną, a szczególnie na „szczenięta Aurory”, które na internetowych forach i w czasie demonstracji w realu nie mają żadnych zahamowań, odnoszę wrażenie, iż nic się nie zmieniło od czasów rewolucji 68. Kształtowany wówczas typ człowieka przetrwał i ma się całkiem dobrze, jeśli nie uznać, że dokonał się w nim pewien „rozwój”.
40/2018 (1212) 2018-10-03
Listonosz nawiedzał nas dwa razy w tygodniu - bodajże we wtorki i piątki. W każdym razie były to dni, w których ukazywał się zaczytywany przeze mnie „Świat Młodych”.

- Małgosiu - wołał z daleka (twierdził, że to imię bardziej do mnie pasuje niż Hania) - Małgosiu, nowe litery do czytania. Od czasu do czasu nowe litery dostawali też dorośli. Wtedy babcia brała delikatnie gazetową płachtę i - ku uciesze domowników - sylabizowała największe znaki na pierwszej stronie: „Gromada Rolnik Polski”. W zasadzie to chyba znała już ten tytuł na pamięć, ale zawsze go składała - świadomość, że potrafi czytać, sprawiała jej czystą radość. Za to radości pomieszanej z zażenowaniem dostarczały babci pocztówki. Zwłaszcza te z kwiatkami - imieninowe. Radość wynikała z faktu, że były przeznaczone tylko dla niej. Zażenowanie - że w rozszyfrowywaniu liter pisanych trzeba było babcię wyręczać. Babcia pieczołowicie składała te karteczki i co jakiś czas - dla przypomnienia - kazała odczytywać sobie ich treść.
39/2018 (1211) 2018-09-25
Obejrzałem w niedzielę galę rozdania nagród w ramach 43 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Obejrzałem i się znudziłem. Nie filmy jednak były powodem mojego ziewania przed ekranem, lecz dojmujące przekonanie, iż po tzw. światku artystycznym nic nowego nie ma co się spodziewać.

Być może jakiś skandalik ożywia to środowisko, lecz nic poza tym. Dlaczego tak sądzę? Otóż sama festiwalowa gala stała się dla niektórych okazją do prezentowania swoich przekonań politycznych, całkowicie niezwiązanych z dokonaniami artystycznymi, a i samo jury popisało się przyznaniem tzw. nagród specjalnych (czyli wymyślonych ad hoc, na potrzebę chwili), by uhonorować filmy nijak się niebroniące walorami artystycznymi. Uzasadnieniem dla przyznania tychże nagród było w przypadku Marka Koterskiego i jego filmu „7 uczuć” podjęcie próby przeniesienia widza w świat całkowicie wykreowany, zaś w przypadku Wojciecha Smarzowskiego i jego filmu „Kler” - podjęcie znaczącego problemu społecznego. Przyznam się, że głupszych uzasadnień nie słyszałem od dawna.
39/2018 (1211) 2018-09-25
No i wszystko jasne. Listy uczestników prestiżowego konkursu „Wybraniec narodu jesień AD 2018” zamknięte i wydrukowane. Już na pierwszy rzut oka widać, że wielu dawnym towarzyszom i przyjaciołom tym razem jest nie po drodze...

Ale że natura, a tym bardziej polityka, nie znosi próżni, to dla równowagi niektórzy wrogowie znów stali się kompanami - dając do zrozumienia, że właśnie dojrzeli do zmian, przeżyli nagły zwrot i porzucili swoje dotychczasowe przekonania. Już kilkanaście dekad temu ktoś mądry zauważył, że tylko krowa nie zmienia poglądów, za to świnia zawsze; i że człowiek wprawdzie może wyjść z polityki, ale polityka z człowieka niekoniecznie.
38/2018 (1210) 2018-09-19
Nie jest dobrze pełnić rolę Kasandry. Nie dość, że zmierzyć się trzeba z zapotrzebowaniem społecznym na spokojne życie i dawki ułudnego szczęścia, to jeszcze w tle majaczy się śmierć najczęściej z ręki swoich.

Nikt, a zwłaszcza we współczesnym świecie, nie jest zainteresowany słuchaniem hiobowych wieści raniących uszy nastawione raczej na pochwały. Problem jednak w tym, że bez spotkania się z twardą rzeczywistością nie ma możliwości trwałego zaznania szczęścia. A i spokój istnienia jest raczej ułudą. Można przecież, siedząc na kraterze czynnego wulkanu, mówić o ocieplaniu się klimatu jako przyczynie doznawania zbytniego ciepła. Tylko że przyczyna wydaje się wadliwie określona, a co za tym idzie podejmowane środki zaradcze są chybione. Przed erupcją lawy nie ochroni parasolka czy nawet hektolitry wypitej wody. Piszę te słowa w kontekście pojawiających się w mediach, także katolickich, uspokajających wypowiedzi na temat gwałtownego zamieszania wokół i w Kościele. Nie od dzisiaj to zamieszanie nazywane jest dosadnie i nie bez racji kryzysem. Jego zasięg i siła narosła w ostatnim czasie tak znacznie, że nie można już dzisiaj udawać, że go nie ma.