Komentarze
32/2018 (1204) 2018-08-08
On budzący skrajne emocje - na boisku genialny piłkarz, poza nim dla wielu ludzi narcyz i egoista. I miejsce - kojarzone z najbiedniejszym regionem Polski, ścianą wschodnią, dziurawymi drogami, niskimi płacami i psującą statystyki stopą bezrobocia. A jednak udało się połączyć te dwa skrajne bieguny.

Znany na całym świecie Portugalczyk zawitał do stolicy województwa podlaskiego. Co prawda, jeszcze nie fizycznie, ale podobno to tylko kwestia czasu... Cristiano Ronaldo został ambasadorem Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku. Zachęca do tego, aby razem z nim ratować życie i oddawać krew. W jaki sposób, co wydawać by się mogło ekstremalnym wyzwaniem, udało się pozyskać znaną na całym świecie ikonę futbolu? W tym wypadku nie było tak trudno, ponieważ najlepszy piłkarz świata od wielu lat promuje międzynarodową akcję honorowego dawstwa krwi „Be The 1!”. Wystarczyło więc odezwać się do instytucji, która opiekuje się prawami do wizerunku zawodnika Juventusu, następnie wysłać odpowiednie dokumenty i jednocześnie poprosić o zgodę, by wykorzystać Ronaldo we własnej kampanii.
31/2018 (1203) 2018-08-01
Ponoć gdy Pan Bóg kogoś chce pokarać, to mu rozum odbiera. Kara cokolwiek sroga. W końcu rozumienie świata nas otaczającego i możliwość poznania rządzących nim praw jest jedyną skuteczną bronią człowieka wobec otaczającej go przyrody oraz umożliwia dobre i spokojne funkcjonowanie w ramach ludzkiej społeczności.

Dlatego dotkliwość tej kary jest taka silna. Zapewne dzisiaj nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, ponieważ świat ludzkich emocji i uczuć na tyle zawładną naszym działaniem, iż nie jesteśmy w stanie docenić racjonalnego charakteru naszej natury. Zastanawia mnie jednak, pod wpływem niektórych zdarzeń z ostatnich dni, czemu ta „kara” dotyka niektórych nader czynnych członków Kościoła, zwłaszcza duchownych. Być może prawdziwym jest powiedzenie, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, lecz nie do końca jestem przekonany, że działania tychże osób mają za cel ustanowienie w naszej rzeczywistości przedsionków piekła.
31/2018 (1203) 2018-08-01
Przed kilku laty mój znajomy - jak przystało na prawdziwego mężczyznę - ożenił się, spłodził syna, zasadził drzewo (możliwe, że kolejność była inna) i wreszcie postanowił zbudować dom. Zadłużył się chłopina po uszy, tyrał całymi dniami tak, że do tej pory dobrze pamięta skąd mu nogi wyrastają.

Do wykończenia wymarzonych kątów inny znajomy polecił mu znajomego majstra, który z kolei u innego znajomego… No wiadomo, prawdziwa fachura - taki można by rzec: Specjalista przez wielkie „S”. Pan Kazio starał się jak mógł, szło mu nawet nie najgorzej do chwili gdy wylał posadzki. A te, jak się niebawem okazało, zupełnie nie trzymały poziomu. Wkurzony Chrupek (bo taką ksywę w szkole miał mój znajomy) nie chciał oczywiście zapłacić chałturnikowi za spartaczoną robotę. Gdy się wreszcie dogadali, pan Kaziu, jak przystało na eksperta w swojej dziedzinie, ze spokojem w głosie wyznał Chrupkowi: - Bo widzisz pan, panie Pawełku, jaka poziomnica, taki poziom. I wyszło jak wyszło.
30/2018 (1202) 2018-07-25
Czytelnicy Gombrowicza znają zapewne fascynację, jaką przeżywał niejaki Miętus odnośnie parobka, który dlań był symbolem naturalności, wolności i prostoty. Niestety, jak zawsze w literaturze, tak i w tym przypadku wizja autora, nawet prześmiewcza, rozbiega się z rzeczywistością.

Historia cokolwiek uczy nas, iż prostota zbyt często zamieniana jest z prostactwem, a tego jakoś przez wieki nie ubywa. Przyglądając się zachowaniom „wybrańców narodu”, którzy na ten przykład postanawiają w ramach protestu przewieźć manifestantów w bagażniku samochodowym, a potem skarżą na opresyjność państwa, nie sposób nie dostrzec tego właśnie casusu pomylenia prostoty z prostactwem. Lecz nie ma co bić się tylko w piersi tychże wybrańców. Prostactwo znajduje się głębiej w naszym społeczeństwie niż nam się wydaje.
30/2018 (1202) 2018-07-25
Ludzie szukają jakichś wentyli, żeby odreagować swoje rozgoryczenie, gniew i bezradność na bezkarność tych, którzy niszczą istotną tkankę, w której żyjemy - tak reżyserka Agnieszka Holland usprawiedliwiła pisarkę Marię Nurowską (tę samą, która w latach 90 była właścicielką dworskich posiadłości w Nowej Wsi).

Nurowska (jak tłumaczy Holland - w wyniku swojego rozgoryczenia, gniewu i bezradności) poinformowała na portalu społecznościowym, że zrobiła laleczkę prokuratora Piotrowicza i wbija w nią szpilki, wyrażając jednocześnie nadzieję, że jego dni są policzone. Po namyśle stwierdziła jednak, że zadowoliłby ją mały wylew i paraliż albo jakakolwiek choroba tegoż, która by go usunęła ze sceny politycznej.
29/2018 (1201) 2018-07-18
Nie od dzisiaj wiadomo, że podstawą sprawnego i dobrego poruszania się w świecie jest posiadanie przynajmniej podstawowych informacji, których prawdziwość zapewnia niepogubienie się w rzeczywistości. Nie jesteśmy bowiem w stanie dotrzeć do całej wiedzy o świecie samodzielnie, chociażby tylko z powodu ograniczoności naszego poruszania się oraz możliwości percepcyjnych.

Dlatego od posiadanej rzetelnej wiedzy zależy zarówno nasze szczęście, jak i innych z nami żyjących. Refleksja ta przyszła mi do głowy, gdy na jednym z portali społecznościowych przeczytałem wpis znanej polskiej pisarki na temat jakiegoś wydarzenia w Indiach związanego ze zgromadzeniem założonym przez św. matkę Teresę z Kalkuty. Początkowo dość sensacyjny tekst, zawierający oskarżenia o handel dziećmi, przerodził się w sążnistą tyradę przeciwko Kościołowi jako takiemu. W tym działaniu pisarka była wspierana przez znaczną liczbę osób wylewających hektolitry pomyj na wspólnotę wierzących, jak i samych wyznawców Jezusa.
29/2018 (1201) 2018-07-18
Niepokojącego znaleziska dokonano przed kilkoma dniami w jednej z podwarszawskich gmin. Jak poinformowała Służba Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Polska, natrafiono tam na ogromną wylinkę węża. A to mogło oznaczać tylko jedno: wysunął się z niej równie ogromny wąż.

Na poszukiwania groźnego gada niezwłocznie ruszyły rzesze strażaków, policjantów, terytorialsów po przysiędze, a także różnej maści ochotników ekologów, znawców przyrody, miłośników świeżego powietrza i czystej wody. „Prosimy wszystkich o powstrzymanie się przed spacerowaniem i spaniem pod chmurką w tych okolicach oraz baczne obserwowanie okolicy. Zagrożone atakiem są głównie dzieci oraz zwierzęta domowe” - grzmiały złowieszczo rozwieszane na pobliskich płotach komunikaty. Mijały kolejne doby poszukiwań i… nic. Ślady po pytonie spłynęły do rzeki wraz z pierwszą ulewą.
28/2018 (1200) 2018-07-11
Spoglądając na polską politykę w ostatnim czasie dochodzę do wniosku, iż rację miał Shakespeare, twierdząc że „więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie, niż się ich śniło waszym filozofom”.

Nie chodzi jednak tylko o granice ludzkiej wyobraźni, gdyż ta dostępna jest co najwyżej umistycznionym poetom proweniencji mitologicznej, lecz dotyczy to raczej logiczności myślenia, dla której zasadniczym jest umiejętność jasnego i krytycznego wyrażania sądów o rzeczywistości bez przyjmowania czegokolwiek na wiarę lub wynajdywania twierdzeń wziętych z sufitu. Niestety, z przykrością należy stwierdzić, że nie do końca z tą logicznością w naszej polityce mam do czynienia.
28/2018 (1200) 2018-07-11
Wsi spokojna, wsi wesoła? Nie do końca - bo przecież koguty pieją, krowy muczą, a kombajny hałasują. Chłopi żywią i bronią? Teraz to chłopów trzeba bronić. Okazuję się, że największą plagą na wsi jest obecnie szarańcza miastowych osiedleńców, którzy postanowili przepędzić ze wsi rolników.

Jest ich coraz więcej. Opuszczają metropolie w poszukiwaniu ciszy, świeżego powietrza, a przede wszystkim tak zwanego świętego spokoju. Kiedy okazuje się, że wymienione walory wsi nie występują w satysfakcjonujących dawkach, mieszczuchy, niczym niezadowoleni klienci biur podróży, zaczynają skarżyć się wszelkim służbom. Apogeum ma miejsce właśnie teraz, w lipcu, kiedy zaczynają się żniwa, a gospodarze mają ręce pełne roboty. A praca ta nie jest lekka - rolnicy wyjeżdżają w pola, kiedy tylko mogą, nawet nocami. W związku z tym sypią się na nich donosy.
27/2018 (1199) 2018-07-04
Jedno z powtarzanych w naszym kraju opowiadań z przeszłości mówi, iż w Polsce najwięcej jest lekarzy, gdyż każdy ma swoje zdanie na temat metod leczenia rozmaitych dolegliwości. Stojący na krakowskim rynku Stańczyk (błazen królewski) z owiniętą bandażem twarzą przyjmował od przechodzącego tłumu najrozmaitsze porady, jak leczyć ból zębów. Dzisiaj nie sposób odnieść wrażenia, iż w Polsce to nie zawód lekarski cieszy się największą populacją, lecz raczej prawniczy.

Dochodzi już do tego, iż (zgodnie ze słowami jednej z manifestantek przed Sądem Najwyższym) nawet małe dzieci, zanim zasną spokojnie, w formie wieczornego pacierza wykrzykują: „Wolne sądy! Konstytucja!”. Stan cokolwiek paranoiczny, lecz nie sposób nie zauważyć, iż właśnie taki stan umysłu mają na celu wszyscy, którzy dzisiaj odnoszą się publicznie do reformy sądownictwa w Polsce. Osobiście nie jestem o tym w najmniejszym stopniu przekonany. Całkowita apolityczność władzy sądowniczej jest po prostu zwykłą bajką. Każdy człowiek w dzisiejszym świecie posiada jakieś poglądy. Nawet sędzia.