Kultura
49/2019 (1272) 2019-12-04
Żyły z pasją, miały misję, wielką charyzmę, odwagę i wyobraźnię, a do tego przekorę, robiąc przy okazji coś dobrego. Simona - broniła słabszych; Halina - udowodniła, że drogi i szczyty są też dla kobiet; Wanda - pokazywała, że kobiety są w stanie osiągać w górach nawet więcej niż mężczyźni. Tak o swoich bohaterkach opowiadała pisarka Anna Kamińska, która była gościem VII Zaduszek Literackich.

Autorka książek pt. „Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”, „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz” i „Halina. Dziś już nie ma takich kobiet” przyjechała na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej. Spotkanie poprowadziła Agnieszka Osmólska-Ilczuk, dziennikarka Katolickiego Radia Podlasie. A. Kamińska opowiadała o pracy pisarza od kuchni, zbieraniu materiałów, twórczych inspiracjach. - Myślę o swoich książkach nie jako o biografiach, ale o opowieściach. Staram się opowiedzieć o człowieku, wybierając z jego życia najciekawsze momenty - podkreśliła, dodając, iż u podstaw jej pracy zawsze leży pytanie „dlaczego?”.
49/2019 (1272) 2019-12-04
Jeśli wierzyć zapisom rodu Czartoryskich, w tym roku mija 250 lat, od kiedy siedlczanie mogą patrzeć na figurę Atlasa znajdującą się na wieży ratusza, zwanego potocznie Jackiem - zwrócił uwagę Dariusz Kuziak, który kulturowe źródła siedleckiego Atlasa odnalazł w zabytkowych miejscach europejskich miast.

Kim był Atlas? W mitologii greckiej jeden z tytanów. Brat Prometeusza - przykutego do skał Kaukazu, gdzie cierpiał katusze, oraz Epimeteusza - męża Pandory, która sprowadziła na ludzkość wielkie nieszczęścia. Atlas został skazany przez Zeusa na wieczne podtrzymywanie na barkach sklepienia niebieskiego. Figura Atlasa pojawiła się na siedleckim ratuszu w 1768 lub 1769 r. - Tak wynika z rachunków rodu Czartoryskich. To wtedy zapłacono blacharzowi za wykonanie figury. Jeśli zatem wierzyć zapisom, w tym roku mija 250 lat, od kiedy siedlczanie mogą patrzeć na figurę Atlasa znajdującą się na wieży ratusza, zwanego potocznie Jackiem - mówił D. Kuziak podczas wykładu „Skąd się wziął Jacek? W poszukiwaniu kulturowych źródeł Atlasa na siedleckim ratuszu” zaprezentowanego 28 listopada w Sali Białej Miejskiego Ośrodka Kultury.
48/2019 (1271) 2019-11-27
Najpiękniejsze kolędy i pastorałki znalazły się na płycie nagranej przez Chór Młodzieżowy parafii pw. św. Jana Pawła II w Siedlcach. Dochody z jej sprzedaży zostaną przeznaczone na budowę parafialnego kościoła.

Chór powstał w 2017 r. z inicjatywy ks. Mariusza Rompy, który jest jednocześnie jego dyrygentem. - Po doświadczeniu powołania do życia i prowadzenia chóru w parafii w Mordach, gdzie byłem wikariuszem, chciałem, aby podobna inicjatywa powstała również w parafii pw. św. Jana Pawła II w Siedlcach, gdzie trafiłem dwa lata temu - wspomina kapłan. Chór skupia młodych ludzi, którzy, poświęcając swój wolny czas, swoimi umiejętnościami, wzbogacają śpiewem uroczystości religijne. Należą do niego także chórzyści z Mordów. Obecnie grupa liczy 23 osoby i składa się w połowie z dziewcząt i chłopców. - To jest pewien ewenement. Kiedy rozmawiam z zawodowymi dyrygentami, zawsze skarżą się na brak mężczyzn w chórach. To jest bolączka każdego chóru. U nas jest pół na pół - zwraca uwagę ks. Mariusz.
48/2019 (1271) 2019-11-27
W PRL postanowiono wymazać ją ze świadomości Polaków. Powodem tej nagonki była niewątpliwie wyznawana przez pisarkę zasada, że „są dwie potęgi, którym trzeba dać wszystko, a w zamian nie brać nic - to Bóg i Ojczyzna”.

Kiedy, lata temu, mój ojciec podzielił się ze swoją świeżo poślubioną żoną radosną nowiną, że dostał propozycję intratnej posady w Warszawie, ta podniosła na niego przerażone oczy i zapytała: „A nasza ziemia?”. Była świeżo po lekturze „Dewajtis” Marii Rodziewiczówny. Pisarki nazwanej „strażniczką kresowych stanic”, dla której ziemia rodzinna, trwanie na niej i pielęgnowanie tradycji stanowiły wartość nadrzędną. Która bohaterów swoich powieści oceniała przez pryzmat ich stosunku do tej właśnie ziemi. Urodziła się we wsi Pieniuha na Grodzieńszczyźnie na początku 1864 r. (różne źródła podają datę 30 stycznia, 2 albo 3 lutego) jako czwarte dziecko w ziemiańskiej rodzinie Henryka Rodziewicza i Amelii z Kurzenieckich. Jej rodzice - za przechowywanie broni dla oddziałów powstańczych - zostali skazani na dziesięć lat syberyjskiej zsyłki, zaś rodzinny majątek władze carskie skonfiskowały.
47/2019 (1270) 2019-11-20
O tym, kim są bagnosze i bojarzy i co ich wyróżniało, opowiada Angelika Magier, stypendystka ministra kultury, która realizuje projekt pt. „Badania nad tradycyjną kulturą muzyczną bagnoszy i bojarów międzyrzeckich”, z wykształcenia etnomuzykolog, na co dzień pracownik Gminnego Centrum Kultury w Drelowie.

Kim byli bagnosze i bojarzy? To dwie grupy etnokulturowe wywodzące się z zachodniej części powiatu bialskiego. Bojarzy międzyrzeccy to drobna szlachta, zamieszkująca tereny gminy i miasta Międzyrzec. Warto wspomnieć, że tytuł bojara nie był dziedziczony, a nadawany za szczególne zasługi. Bojarzy sami uprawiali swoje ziemie i prowadzili gospodarstwa. Niektórzy byli na tyle zamożni, że stać ich było na wynajęcie parobków - chłopów do pracy. Tu można upatrywać początku bagnoszy, czyli mikrogrupy etnokulturowej zamieszkującej obszar dzisiejszej gminy Drelów. Legenda związana z bagnoszami głosi, że byli to chłopi zbiegli z dóbr międzyrzeckich. Tereny, na których się osiedlili, pokrywały bagna. Stąd nazwa bagnosze.
47/2019 (1270) 2019-11-20
13 listopada odbył się Konkurs Pieśni Patriotycznej „Patriota 2019” zorganizowany przez Caritas Diecezji Siedleckiej. Wystąpiły dzieci i młodzież z terenu diecezji siedleckiej, które reprezentowały aż 41 placówek.

Koncert był bardzo zróżnicowany, śpiewali soliści, ale nie zabrakło też wieloosobowych chórów i zespołów. Uczestnikom towarzyszyły również instrumenty; była gitara, skrzypce, a nawet akordeon. Wszystkich połączył duch patriotyzmu i pamięć o tych, którzy zapłacili najwyższą cenę za wolność naszej ojczyzny. Oprócz konkursu pieśni patriotycznej został rozstrzygnięty również patriotyczny konkurs fotograficzny. Aby wziąć w nim udział, należało wykonać fotografię ukazującej miłość do ojczyzny w dowolnej interpretacji. Konkurs skierowany był do wszystkich i nie miał ograniczeń wiekowych. - Cieszę się, że młodzi ludzie od piątego roku życia do lat 19 zagłębili się w sens piosenek, które wykonywali. To ich niewątpliwie bardzo ubogaca - mówiła Monika Rybaczewska, organizatorka koncertu i diecezjalny koordynator ds. wolontariatu CDS.
46/2019 (1269) 2019-11-13
Pod takim tytułem 10 listopada w Sali Białej Miejskiego Ośrodka Kultury w Siedlcach odbył się wyjątkowy koncert. Był on dedykowany zmarłemu rok temu 20-letniemu Marcinowi Wardakowi, utalentowanemu pianiście, dla którego zaśpiewali i zagrali znajomi, przyjaciele i siostry.

Data koncertu nie była przypadkowa. Odbył się on w dniu urodzin Marcina, w przeddzień jego imienin, a cztery dni wcześniej wypadła pierwsza rocznica jego śmierci. Młody muzyk odszedł 6 listopada 2018 r. po czteroletniej walce z nowotworem mózgu. Swoją chorobę znosił z niezwykłym spokojem i godnością. Z pewnością pomagały mu w tym muzyka, która tak bardzo kochał, i występy z zespołem Niekompletni i chórem Canzona. To właśnie przyjaciele muzycy postanowili uczcić pamięć Marcina, organizując dla niego koncert. 10 listopada Sala Biała wypełniła się po brzegi. Przybyli najbliżsi 20-latka, jego nauczyciele, koledzy, a także mieszkańcy miasta, którzy choć nie znali Marcina osobiście, to o nim słyszeli lub po prostu chcieli wesprzeć jego rodzinę.
46/2019 (1269) 2019-11-13
Przez osiem kolejnych tygodni - od 9 listopada do 1 grudnia - w każdą sobotę i niedzielę w ośmiu miastach Polski prezentowane są filmy z chrześcijańskim przesłaniem. W ramach ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Chrześcijańskich Arka 2019 w NovymKinie Siedlce zostanie wyświetlonych osiem nowości.

- Czas szybko płynie. Minął już rok i znowu jest festiwal. Bardzo się cieszę, że już po raz czwarty możemy spotkać się w Siedlcach na tym wyjątkowym święcie kina - powiedziała Agnieszka Pasztor, koordynator siedleckiej odsłony festiwalu, rozpoczynając pierwszy seans. - Przez miesiąc będziemy oglądać filmy, które niosą konkretny bagaż dobroci i miłości. Znajdujemy się w tyglu kulturowym, w czymś, co nie do końca jest z naszej bajki, a mimo to musimy w tym uczestniczyć, bo taki jest świat. Festiwal jest po to, by nam uzmysłowić tę drugą rzeczywistość - duchową, którą łatwo zgubić w codzienności - dodała.
45/2019 (1268) 2019-11-06
To jest ta scena, na której właściwie po raz pierwszy wystąpiłam. Miałam wtedy 14 lat. Był taki zespół Podlasie, w którym tańczyłam, śpiewałam i recytowałam - wspominała aktorka Joanna Żółkowska, która 28 października zagrała na deskach Sceny Teatralnej Miasta Siedlce w spektaklu „Lilka, cud miłości”.

Siedlczanka, absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Prusa przyjechała do swojego rodzinnego miasta z przedstawieniem, w którym obok niej wystąpiły: jej córka Paulina Holtz, Krystyna Tkacz i Magdalena Zawadzka. „Lilka, cud miłości”. To opowieść o miłości, a raczej o tajemnicy miłości. Sztuka ta jest podróżą w czasie: śledzimy bowiem losy tytułowej Lilki od dzieciństwa do śmierci. I podróżą w przestrzeni: akcja dzieje się w secesyjnym Krakowie i Wiedniu, w Zakopanem, Poznaniu, okupowanej Warszawie. Oparty na wierszach, dzienniku i listach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (nazywanej Lilką), poetki i dramatopisarki dwudziestolecia międzywojennego. Spektakl został przyjęty przez widzów owacjami na stojąco, a grająca w nim J. Żółkowska, która w tym roku świętuje 45-lecie pracy powróciła na siedlecką scenę po wielu latach.
45/2019 (1268) 2019-11-06
Kiedy wydarzyła się katastrofa, miałem sześć lat. Pamiętam lęk graniczący z paniką, gdy dowiedzieliśmy się o wybuchu reaktora. Pamiętam jak obecne w diecie każdego małego dziecka mleko zamieniono na to w proszku. I to jedno - odmieniane przez wszystkie przypadki - słowo „Czarnobyl” - tymi słowami rozpoczął spotkanie w Siedlcach Maciek Nabrdalik.

Fotoreporter i laureat wielu prestiżowych nagród fotograficznych był gościem kolejnego spotkania w ramach cyklu VITOexTrEAM. Przyjechał, by podzielić się swoimi wrażeniami z podróży, które opisał w książce pt. „Homesick” przybliżającej socjologiczne konsekwencje katastrofy w Czarnobylu. - Pamiętam lęk graniczący z paniką, gdy dowiedzieliśmy się o wybuchu reaktora. W tamtych czasach nie wiedzieliśmy nawet, czego dokładnie się boimy. Przez ponad 20 lat tkwiła we mnie olbrzymia ciekawość tamtego zagrożenia. Dlatego kiedy w 2006 r. nadarzyła się okazja, by wyjechać do Czarnobyla, nie wahałem się ani chwili - powiedział M. Nabrdalik. - Nie jechałem tam jednak jako fotograf, ponieważ uznałem, że nie będę w stanie zaproponować nic więcej, niż zrobili moi koledzy po fachu. Owszem, wziąłem aparat, ale bez wyraźnego zamiaru. Pojechałem tam z nadzieją, że oswoję to miejsce. Spodziewałem się, że ujrzę otoczenie, które znałem już z wielu zdjęć i filmów. I tak na początku było.