Opinie
5/2019 (1228) 2019-01-30
Deklaracja „lepiej nie widzieć” jest nie tylko problemem powszechnej afirmacji ignorancji, ale staje się częścią systemu politycznego, istotnym elementem modelowania społeczeństwa. Dziś chodzi o to, by wyuczyć, wychować rzesze ignorantów, których można będzie traktować jak plastelinę, podając im na tacy poglądy, interpretując za nich świat - w zamian oferując wygodne, bezrefleksyjne życie. Wielki Brat o to zadba.

Jakiś czas temu na pudełkach papierosów zaczęto umieszczać realistyczne obrazki pokazujące zmiany nowotworowe, zdjęcia osób na łóżkach szpitalnych itp. Nic przyjemnego. Brrr... Z pomocą pośpieszył rynek. Aby uchronić palaczy przed niebezpieczeństwem utraty dobrego samopoczucia, natychmiast zaproponowano odpowiednie osłonki, którymi można zakryć nieprzyjemne ilustracje. Swego czasu spore zaciekawienie wzbudziła jedna z moich znajomych, wyciągając z torebki pakę „fajek” opakowaną... w różowe, silikonowe etui. Pali papierosy od lat. Co prawda - jak tłumaczyła - to slimy i pali „tylko” paczkę dziennie, więc, „proszę, bez przesady...”. A etui? Cóż, sumienie szarpie jedynie przy przepakowywaniu zawartości. Potem jest już OK. Można kopcić do woli, nie myśląc o konsekwencjach... Lepiej nie wiedzieć.
5/2019 (1228) 2019-01-30
Przez ponad pół wieku w Hadynowie istniał dom zakonny Zgromadzenia Sióstr „Jedność” pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Gorliwą posługę i życzliwą obecność Teresek wierni parafii Matki Bożej Dobrej Rady wspominają do dzisiaj.

Wspólnota zakonna osiedliła się w Hadynowie w 1950 r., gdy parafią kierował ks. Ignacy Sopyło, proboszcz w latach 1948-1971. Można przypuszczać, że na jego zaproszenie. Gorliwy duszpasterz, wielki człowiek, który przeszedł gehennę niemieckiego obozu zagłady Dachau, doceniał ożywienie, jakie siostry wnosiły do miejscowej społeczności. „Kościół codziennie rozbrzmiewał modlitwą, śpiewem, Bóg odbiera chwałę, szczęśliwa nasza parafia. Chrystus Pan tak blisko ma dusze kochane i nigdy nie jest samotny” - odnotował z radością w kronice parafialnej, opisując rekolekcje zakonne dla nowicjatu Zgromadzenia Sióstr „Jedność”, które w hadynowskim kościele w pierwszych dniach sierpnia 1952 r. prowadził o. Anioł Dąbrowa Dąbrowski z Zakonu Braci Mniejszych w Serpelicach. Obsada domu zakonnego istniejącego w Hadynowie do 2004 r. była dość stabilna. Od początku mieszkały w nim cztery siostry: s. Helena Janusz (1892-1977), s. Jadwiga Bilska-Gemma (1916-2004), s. Apolonia Niemirka-Małgorzata (1917-2008) oraz s. Stefania Kryńska (1926- 2003).
4/2019 (1227) 2019-01-23
Realny podział, z jakim mamy dziś do czynienia Polsce, to podział na fajnopolaków i resztę. Symbolicznym godłem tych pierwszych stał się czekoladowy orzeł, z jakim swego czasu defilował ulicami Warszawy „fajny” prezydent Bronisław Komorowski.

Wydarzenia w Gdańsku - zamordowanie przez pospolitego kryminalistę, który chciał, jak sam tłumaczyć, zasłynąć tym, że „zrobi coś wielkiego” - sprawiły, iż każde medium zaczęło odmieniać przez wszystkie przypadki zwrot „mowa nienawiści”. Nieważne, że pojęcie jest nieostre. Rada Europy określa nim „wszystkie formy ekspresji, które rozpowszechniają, podżegają, wspierają lub usprawiedliwiają nienawiść rasową, religijną, ksenofobię, antysemityzm lub inne formy nienawiści wynikające z nietolerancji, łącznie z nietolerancją wyrażoną za pomocą agresywnego nacjonalizmu i etnocentryzmu, dyskryminacją i wrogością wobec przedstawicieli mniejszości, imigrantów i osób obcego pochodzenia”. W podobnym tonie brzmią inne dokumenty - łączy jest mglistość i brak wyrazistości. Nic więc dziwnego, że może oznaczać wszystko i nic, zależnie od koniunktury i doraźnych interesów.
4/2019 (1227) 2019-01-23
Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda optymistycznie. W końcu bezrobocie spada, a przeciętna płaca rośnie. Jednak diabeł tkwi w szczegółach. Duża część wydatków i ogólnie pojmowanej zamożności jest na kredyt.

Dane Krajowego Rejestru Długów pokazują, że przeciętny Kowalski w średnim wieku musi spłacać jakieś zadłużenie. Na koniec pierwszego półrocza ubiegłego roku średnia wysokość długu w Polsce przypadająca na jedną osobę zadłużoną wynosiła ponad 5,5 tys. zł. Chcemy żyć jak najlepiej i jak najwygodniej, dlatego też chętniej bierzemy kredyty, by spełniać bieżące zachcianki. Nawet gdy domowy budżet ledwo wytrzymuje obciążenie ratami, nie powstrzymuje to 30- i 40-latków, czyli najbardziej zadłużoną grupę wiekową, przed kolejnymi zakupami. Największym problemem jest podejście „nie stać nas, ale musimy to mieć”. Co trzeci Polak przyznaje, że styczeń jest dla niego finansowo najtrudniejszym miesiącem w roku - wynika z najnowszego Raportu Płatności Konsumenckich Intrum Justitia. Noworoczne problemy z dopięciem budżetu swoje źródło mają w szale grudniowych zakupów. Na prezenty gwiazdkowe wydajemy więcej niż powinniśmy - twierdzi 40% badanych. Blisko połowa Polaków (47%) nie widzi nic złego w zakupie dóbr konsumpcyjnych na raty, kredyt lub za pożyczone pieniądze.
3/2019 (1226) 2019-01-16
Młode pokolenie buja dziś zbyt mocno w elektronicznych obłokach. Nieraz słyszałam przechwalania dziadków i rodziców, którzy pękali z dumy, że ich dwu-, trzyletnia pociecha sama obsługuje tablet, że przedszkolak gra na jakimś instrumencie albo zaczyna mówić w obcym języku. Bardzo dobrze! Pytanie: czy potrafi coś jeszcze?

Czy umie złożyć ubranie i schować je do szafki? Czy jedząc słodycze, wyrzuca po sobie papierki do kosza? Czy sprząta swoje zabawki? Czy potrafi jeść kulturalnie? Obserwując otoczenie i słuchając opowieści młodszych i starszych rodziców, możemy dojść do wniosku, że wychowanie młodych ludzi idzie w jakimś dziwnym kierunku. Kształtując malucha, wprowadzamy go od razu na wyższe poziomy, zapominając o podstawach, o sprawach zasadniczych, wręcz prozaicznych. Na początku stycznia wójt jednej z podlubelskich gmin pochwalił się, że razem z ośmio- i 11-letnim synem odśnieżył 30 m chodnika, dwa zjazdy i podwórko. Spadała na niego fala hejtu. Zarzucano mu, że zmuszanie dzieci do tak ciężkiej pracy jest nieetyczne. O podobnej sytuacji opowiadała mi koleżanka. Ludzie przechodzący obok jej synów, którzy razem z tatą oczyszczali chodnik, komentowali: „Do takiej ciężkiej pracy zagonili dzieci”. Nie mogli zrozumieć, że dla chłopaków była to przede wszystkim dobra zabawa.
3/2019 (1226) 2019-01-16
Na cudzej krzywdzie szczęścia się nie zbuduje. Ale jeśli dwoje dojrzałych ludzi podejmuje decyzję, że lepiej iść przez życie razem niż w pojedynkę, to czemu ich piętnować?

Halinę znają w bloku wszyscy. Kobieta obyta, uprzejma, a i z wyglądu niczego sobie, nic więc dziwnego, że przyciąga wzrok i wzbudza emocje. „Zgorszenie tylko sieje! I żeby tak człowieka statecznego, katolika…” - podsłuchane przez okno sąsiadki nie kryły oburzenia. „Toż po ślubie są!” - upomniała najmłodsza z grona, argumentując, że pozostałe gadają, bo zazdroszczą. „A którą kiedy mąż kwiatami zaskoczył? Dlatego fart Halinki każdej solą w oku” - dodała, pielęgnując zasadę, że o nieobecnych mówić można dobrze albo wcale. Ba, gdyby tylko dłużej żyła na świecie, wiedziałaby, że tym, co najbardziej drażni ludzi, bywa cudze szczęście.
2/2019 (1225) 2019-01-09
Dialog jest mocno wpisany w Ewangelię. Jezus nie bał się wchodzić w relacje z grzesznikami, kolaborantami, prostytutkami. Ale robił też coś, co nam dziś umyka: oddzielał człowieka od grzechu. Rzecz w tym, by dialog nie stał się w którymś momencie filozofią białej flagi. Wywieszanej coraz częściej dla „świętego” spokoju.

W powieściach, filmach niekiedy mamy do czynienia z próbami wykreowania tzw. alternatywnej rzeczywistości. Autorzy, scenarzyści, a bywa, że również i poważni naukowcy zastanawiają się, co by było gdyby... np. wojna nie skończyła się w 1945 r.? Albo gdyby w ogóle nie wybuchła? Jak wyglądałaby dziś Polska, gdybyśmy przyjęli i zrealizowali plan Marshalla? Albo czy gdyby dziś pojawił się św. Paweł, założyłby własną telewizję, ewangelizował przez media itd.? Wyobraźnia podsuwa najrozmaitsze odpowiedzi - jedne całkiem realne, prowokujące do refleksji, inne szalone. Co by było, gdyby Jan Chrzciciel - rówieśnik Pana Jezusa, ewangeliczny radykał, którego będziemy wspominali w najbliższą niedzielę - żył w naszych czasach? Co powiedziałby na przykład, znajdując się w analogicznej sytuacji jak wtedy, przed Herodem, który „podebrał” (kto bogatemu zabroni?) swojemu bratu żonę Herodiadę (por. Mt 14,3-4)?
2/2019 (1225) 2019-01-09
To zjawisko demokratyczne. Dotknąć może każdego - definiuje przemoc Małgorzata Wincenciak z Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska linia”. I podkreśla, że nikt nie rodzi się sprawcą ani ofiarą, a dla agresji nie ma żadnego usprawiedliwienia.

Pani Anna odeszła z domu, kiedy mąż przyłożył jej do gardła nóż. Wcześniej, przez siedem lat znosiła uderzenia, wstyd i ukrywanie siniaków. Najpierw partner bił, bo czuł się panem - to on zarabiał na rodzinę. Gdy stracił pracę, odreagowywał frustrację na żonie. Czasem bardziej niż ciosy bolały słowa. Wyzywanie od najgorszych i wypominanie: „beze mnie jesteś nikim”, „nikt cię nie przyjmie do pracy”, „nic nie potrafisz”. Nigdy nie zapomni, jak bolą razy z rąk męża. Nie uwierzy już w przeprosiny i zapewnienia, że przemoc więcej się nie powtórzy. Słyszała je po każdym biciu, gdy na chwilę górę nad złością brał strach, że żona go zostawi. Pani Anna długo nie potrafiła się zdobyć na odejście z domu, gdzie ją bito. Dziś wie, że powinna była zareagować po pierwszym pchnięciu i uderzeniu w twarz.
1/2019 (1224) 2019-01-02
Ze świętami jest tak, że szybko się kończą. Pozostaje pytanie: co dalej? Jak odnaleźć się w szaroburej rzeczywistości, gdy wrócą stare pokusy, nawyki, konteksty? Może jednak nie trzeba od razu się poddawać? Może warto choć trochę powalczyć o swoją duszę?

Chodzę do kościoła tylko raz w roku, tj. na Pasterkę - tłumaczy kobieta w średnim wieku podczas wizyty duszpasterskiej, zwanej popularnie kolędą. - Dlaczego? - dociekam. - Jestem wierząca, ale niepraktykująca - odpowiada. - Nie interesują mnie „te” rzeczy. Poza tym trzeba dawać pierwszeństwo rozumowi, a nie jakimś tam „przesądom”. Mamy XXI w.! - Cóż, skoro tak pani twierdzi… Szanuję pani poglądy, choć uważam, że jest inaczej. Proszę być tylko konsekwentną do końca i gdy przyjdzie moment rozstania się ze światem, wcześniej zadysponować, by pogrzeb był świecki. Wszak nie ma sensu wbrew woli na siłę „ciągnąć” panią do kościoła, który całe życie pani świadomie omijała - odparłem. Rozmówczyni przyznała mi rację. Dalej rozmowa potoczyła się tak, „by było miło”: dom, rodzina, dzieci, zdrowie etc.
1/2019 (1224) 2019-01-02
Chodząc od domu do domu, zachęcają, aby przyjąć ich prawdę. Anna z Włodawy przez 15 lat była świadkiem Jehowy. Kiedy zerwała ze zborem, straciła kontakt z najbliższą rodziną i przyjaciółmi.

Przywiązują wielką wagę do imienia Boga objawionego w Starym Testamencie. Ducha Świętego nie uznają za Osobę. Nie podoba im się, gdy chrześcijanie zwracają się do Matki Bożej, twierdząc, że pośrednikiem między ludźmi a Bogiem jest tylko Jezus. Najczęściej zaczyna się od czytania Pisma Świętego Tak było w przypadku pani Anny. - Studiowaliśmy Biblię z mężem - opowiada Anna. W tym czasie ze świadkami zetknął się szwagier męża. Dlaczego ona też zdecydowała się do nich pójść? - Mąż nie był dobrym człowiekiem, żyło mi się wyjątkowo trudno w tym związku - opowiada. - Dochodziło do kłótni i awantur. Gdy mąż stwierdził, że pójdzie do ŚJ, mimo cierpień, jakich doznawałam z jego strony, przemocy fizycznej i psychicznej, poszłam za nim - wspomina, dodając, że zostali z mężem przyjęci bardzo życzliwie.