Region
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Nie chcą fermy drobiu

Mieszkańcy Strzały protestują przeciw budowie kurników. - Nie pozwólmy, aby naszą okolicę zatruwały kolejne śmierdzące inwestycje - apelują.

Pod protestem podpisało się ponad 100 osób zamieszkałych w sąsiedztwie planowanej inwestycji. Na jednym z portali społecznościowych powstała nawet specjalna strona - Stop dla budowy kurników w Strzale. Mieszkańcy obawiają się, że ferma drobiu będzie bardzo uciążliwa dla osób posiadających domy w jej sąsiedztwie.

Na potwierdzenie swoich argumentów cytują fragmenty raportu Najwyższej Izby Kontroli: „Nadzór nad fermami wielkoprzemysłowymi jest dziurawy, bo wyznaczone do kontroli instytucje nie współpracują ze sobą tak, jak powinny: mają rozbieżne dane i nie wymieniają się informacjami. Wykorzystują to niektórzy właściciele ferm i w zgodzie z prawem dzielą «na papierze» duże fermy na mniejsze. Podlegają dzięki temu mniej rygorystycznym przepisom, co sprawia, że ich fermy są bardzo uciążliwe dla sąsiadów i środowiska”. Dodatkowo mieszkańcy Strzały boją się o utratę walorów przyrodniczych okolicy. – W odległości kilkuset metrów znajduje się rezerwat przyrody Stawy Siedleckie, na granicy działki płynie rzeka Helenka. Jak wiadomo, hodowla kur w takiej skali jest poważnym zagrożeniem dla środowiska. Czy pozwolimy na zanieczyszczanie tych pięknych i spokojnych terenów zielonych? Stanowczo nie – podkreślają.

Nieprzygotowana infrastruktura

Protestujących przeciwko budowie kurników na 90 tys. sztuk brojlerów wspiera radny gminny Marek Misiura. – Mieszkańcy zwrócili się do mnie, więc włączyłem się w protest. Obejmując funkcję radnego, przysięgałem, że będę działał na rzecz społeczności lokalnej – tłumaczy swoje zaangażowanie radny. I precyzuje, że mieszkańcy nie sprzeciwiają się budowie jednego kurnika, ale realizacji tak potężnej inwestycji. – Plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje w tym miejscu budowę siedliska gospodarstwa domowego, natomiast przy takiej liczbie kurczaków należy mówić o dziale specjalnym produkcji rolnej wymagającej zezwoleń. Ma ona duże oddziaływanie na środowisko i znacznie wykracza poza obszar kurnika. Niestety, póki co w naszym kraju nie ma ustawy odorowej, jaka obowiązuje w Unii Europejskiej. Siedlisko gospodarstwa domowego nie jest tożsame z kurnikiem na 90 tys. drobiu – zwraca uwagę radny. – Ulica Stawowa, przy której ma powstać obiekt, nie jest przygotowana do tak częstego poruszania się pojazdów o tak dużym tonażu. Nie ma tam chodnika ani wyznaczonego pasa drogowego, wobec czego jezdnia jest wspólna dla wszystkich – zaznacza M. Misiura. Poza tym obawia się, że systemy energetyczne i wodociągowe będą „niewydolne dla takiej inwestycji”. – Właściciel kurników chce czerpać z własnej studni 10 m³ wody na godzinę, co drastycznie obniży i tak niski poziom wód gruntowych – podkreśla radny.

Wszystko w rękach wójta

Mieszkańcy domagają się reakcji ze strony wójta. – Jeżeli nie ma jeszcze decyzji środowiskowej, pozwolenia na budowę, a jedynie raport przedsiębiorcy dotyczący inwestycji – wójt może zarządzić rozprawę między inwestorem a protestującymi w celu rozstrzygnięcia sporu. Na jej podstawie, czyli argumentów z jednej i drugiej strony, podejmuje decyzję, czy zezwoli poprzez odpowiednią opinię do powiatu na budowę tych kurników – tłumaczy M. Misiura. – Rozumiem, że nie można nikomu zabronić rozwoju, ale musi być jakaś granica zdrowego rozsądku – podkreśla radny. – Jeden z inwestorów, który ma już kurniki w Purzcu, chciał postawić następne, ale nie zrobił tego w tej miejscowości, tylko kupił ziemię niedaleko Wyłazów i tam zbudował fermę. Dojeżdża ze Strzały do miejsca pracy. Nikomu nie wchodzi w paradę – podaje przykład M. Misiura. I podsumowuje: – Wszystko w rękach wójta.

Czekanie na opinie

Wójt gminy Siedlce powołuje się na plan zagospodarowania przestrzennego. – Zgodnie z nim istnieje możliwość postawienia takiego kurnika. Przedsiębiorca nie robi nic przeciwko prawu – zaznacza Henryk Brodowski. I dodaje, że aktualnie czeka na opinie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz sanepidu dotyczące warunków, które musi spełnić inwestor. – Robienie jakiejkolwiek rozprawy bez posiadania opinii mija się z celem. Nad czym będziemy rozprawiać? Tylko nad tym, że mieszkańcy podpisali się, iż nie chcą inwestycji? Jeżeli prawo zezwala, ja nie mogę zabronić – wyjaśnia wójt. Sprawy jednak nie przesądza. – Rozmawiałem z inwestorem, byłem w tym miejscu, wiem, gdzie ma powstać kurnik. Widzę argumenty „za” i „przeciw”. Być może zaproponujemy inwestorowi działki w innym miejscu. Decyzję dotyczącą rozprawy podejmę, kiedy będę miał wszystkie dokumenty – podsumowuje H. Brodowski.

HAH