Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Poeta (nie)zapomniany

Współcześni nazywali go poetą serca. Adam Mickiewicz porównywał go z Goethem i zazdrościł mu sławy. Moja niepiśmienna babcia znała jego teksty na pamięć.

Franciszek Karpiński herbu Korab - bo o nim tu mowa - to poeta raczej zapomniany z nazwiska. Myślę, że wielu z nas, śpiewając pieśni: Kiedy ranne wstają zorze, Wszystkie nasze dzienne sprawy czy kolędę Bóg się rodzi, nie kojarzy ich z autorem. A szkoda. Bo to twórca naprawdę dużej miary.

Urodził się w Hołoskowie na Ukrainie w 1741 r. w rodzinie zarządcy majątku Potockich. Otrzymał staranne wykształcenie – na uniwersytecie we Lwowie uzyskał tytuł doktora filozofii nauk wyzwolonych i bakałarza teologii, w Wiedniu doskonalił znajomość języków obcych i słuchał wykładów znakomitych przyrodników. Miał też za sobą dwuletni kurs retoryki. Wyposażony w tę wiedzę rozpoczął pracę nauczyciela na dworach magnackich. Mając 40 lat, wydał pierwszy tomik wierszy, który przesłał m.in. księciu Adamowi Kazimierzowi Czartoryskiemu i biskupowi Adamowi Naruszewiczowi. Konsekwencją tego było zaproszenie go przez Czartoryskiego do Warszawy i propozycja objęcia stanowiska sekretarza interesów politycznych. Po swoim przyjeździe do stolicy został przez Naruszewicza przedstawiony królowi, co z kolei skutkowało zleceniem mu opieki nad biblioteką Czartoryskich, którą uporządkował i oznakował zbiory. Wydał kolejne tomy wierszy, uczestniczył w słynnych obiadach czwartkowych i stał się osobą popularną na warszawskich salonach. Życie w stolicy nie spodobało mu się jednak – źle znosił panujące w sferach obłudę i konflikty. Toteż opuścił ją na rzecz prowincji.

Poeta domowy

Taki obrazek z dzieciństwa: Idziemy do żniwa. ...

Anna Wolańska

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł