Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Zostań w domu!

Zapobiegaj rozprzestrzenianiu się koronawirusa i po prostu nie wychodź z domu, bo od Twojego zachowania zależy bezpieczeństwo innych - to wezwanie na najbliższy czas dla wszystkich Polaków.

Mieszkańcy powiatu włodawskiego - zobowiązani rozporządzeniami ministerstwa zdrowia - pozostali w domach. Jak sobie radzą? Pracownik starostwa powiatowego Adam Panasiuk większość dni spędza w budynku przy al. Piłsudskiego, wykonując swoje obowiązki zawodowe. - Niestety, zarządzanie projektami i procesami inwestycyjnymi nie pozwala mi przejść na pracę zdalną, zatem tylko nieznacznie zwiększył mi się zasób wolnego czasu, choć go przybywa w związku z wydłużającym się dniem - przyznaje A. Panasiuk. - Szczęśliwie się złożyło, jeżeli mogę tak określić, że dosłownie przed wybuchem epidemii w Polsce przeprowadziłem się do nowego domu na wsi. Tu mam bardzo dużo przestrzeni, co jest korzystne zwłaszcza dla moich dwóch kilkuletnich córek.

Zatem trochę wolnego czasu, jaki mi zostaje po pracy zawodowej we Włodawie, wykorzystuję na składanie mebli, robienie porządków, prace przy zieleni wokół domu, a przede wszystkim poznawanie z dziećmi życia na wsi. Ze względu na przyległy sad mamy dużo terenu do spacerów.

Swoich obowiązków zawodowych nie może wykonywać Magdalena Gryglicka, kierownik włodawskiego biura Polskiego Czerwonego Krzyża. Z powodu zamknięcia żłobka w mieście pozostaje na zwolnieniu opiekuńczym z małym dzieckiem. Jej mąż pracuje zdalnie w domu. – Mamy o tyle łatwiejszą sytuację, ponieważ przy domu w Susznie mamy podwórko, więc wychodzimy na zewnątrz, a do miasta jeździmy tylko w razie konieczności – mówi pani Magdalena.

 

W pracowni malarskiej

Agnieszka Kuryłowicz, malarka z Włodawy, nie zmieniła w tym trudnym okresie harmonogramu dnia. W domowej pracowni spędza długie godziny przed sztalugami. W związku ze zmniejszeniem się ilości zamówień na obrazy, ucierpiał jej budżet domowy. – W czasie pandemii ludzie mniej zajmują się sztuką, poszukując raczej środków potrzebnych do codziennej egzystencji – ocenia malarka. – Stąd i mniejsze zainteresowanie moimi obrazami. Pracuję w większości nad płótnami, które kiedyś zaczęłam. Teraz jest czas na realizację pomysłów autorskich, na co kiedyś brakowało sposobności, ponieważ byłam zmuszona wykonywać prace na zamówienie.

Malarka aktualnie przygotowuje kilka obrazów, m.in. takie, które zawsze były obecne w jej twórczości: zwierzęta domowe i gospodarskie. Ma nadzieję zawieźć je na jarmark holeński, który odbędzie się latem. Jednocześnie pracuje przy kilku sztalugach. Niebawem spod jej pędzla wyjdzie także obraz wzorowany na wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem na tle łuku tęczy. – Obraz ten wielokrotnie kopiowano na całym świecie, a wszyscy artyści w centralnym punkcie, za głową Maryi i jej syna, umieszczali tęczę – wyjaśnia A. Kuryłowicz. – Oryginał znajduje się we włoskim Genazzano. Rozwój kultu MB Dobrej Rady nastąpił pod koniec XVII w., w związku z koronacją obrazu. W Polsce są kopie w kościele pw. Ducha Świętego w Krakowie i w kościele św. Jacka w Warszawie. – Ja, wzorując się na krakowskim wizerunku, nieco zmieniam kolorystykę, dając barwy pastelowe. Pracy mam sporo – podkreśla malarka.

 

Emeryci dają przykład

Podczas tego trudnego dla nas wszystkich okresu, pełnego niepokoju i zagrożenia, musimy stworzyć wokół siebie trochę inną codzienność – to słowa Jolanty Radomskiej-Trojan, emerytki z Włodawy.

To przecież codzienność inna niż ta, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni. – Wymóg izolacji społecznej zmusza nas do znalezienia sobie aktywności we własnym domu – mówi pani Jolanta. – Dla jednych izolacja jest bardzo trudna, innym nie sprawia problemu. Należę do tych drugich. Jestem domatorką i lubię być w swoim mieszkaniu, więc przymusowe odosobnienie nie jest dla mnie obciążeniem. Towarzystwa dotrzymuje mi mój kot. Co robię? Chyba to, co większość z nas. Oglądam telewizję, buszuję w internecie, rozwiązuję sudoku, sięgam po książki z domowej biblioteczki. No i zaczęłam trochę więcej czasu poświęcać gotowaniu, mimo że nigdy nie było to moje ulubione zajęcie. Lubię proste potrawy z niewielu składników, które można szybko przyrządzić. Zajęcia w kuchni pozwalają mi oderwać się od trudnej rzeczywistości, w której dominuje pandemia. Staram się nie myśleć o niej, koncentrując się na wykonywanych czynnościach.

Z domu pani Jolanta wychodzi raz w tygodniu, żeby zrobić konieczne zakupy. Utrzymuje codziennie telefoniczny kontakt z synem, który – jak zaznacza – cały czas troszczy się o nią, udzielając wielu informacji i rad. – To wspaniałe wsparcie w sytuacji, kiedy nieustannie czuje się potencjalne zagrożenie – stwierdza. I dodaje, że izolacja to również czas autorefleksji, uświadomienia sobie, co jest dla nas ważne, dobre, a o czym zapomnieliśmy w codziennej gonitwie i rywalizacji, oraz z czego możemy bez żalu zrezygnować. – Zastanawiamy się, jacy naprawdę jesteśmy sami ze sobą i w relacjach z innymi – mówi emerytka. – Pandemia to memento, które powinno dotrzeć do wszystkich ludzi na całym świecie. Powinien to być czas przewartościowań i nowych, mądrych wyborów. Chciałabym, żeby w tym trudnym czasie ludzie stosowali się do zaleceń i wykazywali się odpowiedzialnością za siebie i innych.

Joanna Szubstarska