Komentarze
Ale to już było

Ale to już było

Normalnie o tej porze roku powinniśmy wkroczyć w sezon ogórkowy - okres, w którym media emocjonują się mało znaczącymi informacjami, a politycy wyjeżdżają na zasłużony odpoczynek.

To lato zapowiada się zgoła inaczej, wszak to rok wyborczy. A w roku wyborczym - jak to w roku wyborczym - nieustannie trwa kampania wyborcza, czyli zmasowane przekonywanie rodaków do tego, by przy okazji najbliższych wyborów poszli i zagłosowali. Grupa sprawująca władzę cały czas udowadnia, że w Polsce jest bardzo dobrze, a może być fenomenalnie - oczywiście pod warunkiem, że ci sami sprawni funkcjonariusze publiczni dalej pozostaną przy władzy. Odmienny obraz świata kreuje opozycja. Jest fatalnie, ale już wkrótce… i tak dalej.

Z tego typu licytacją i przepychankami przychodzi się nam zmierzyć nie po raz pierwszy. Przedstawienia w stylu, jak wy w nas Amber Goldem i VAT, to my w was Srebrną i Falentą, grane są na deskach sceny politycznej od lat, więc stają się powoli mało fascynujące. Co więcej, cały ten teatrzyk o wzajemnych rozliczeniach odgrywany jest tak, by żadnej ze stron nie stała się jakakolwiek krzywda.

Jakby tego było mało, powoli zaczyna się także kampania do przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Po tym, jak Andrzej Duda wrócił z oficjalnej wizyty zza wielkiej wody, rozgorzała dyskusja na temat tego, czy Polska nadal jest krajem niedojrzałym i przesiąkniętym kompleksem niższości, czy – jak wolą twórcy i sympatycy dobrej zmiany – dawno już wstaliśmy z kolan i nie musimy niczego przed nikim udawać. Wizyta pary prezydenckiej w Waszyngtonie była z pewnością sukcesem wizerunkowym państwa Dudów. Nawet relacje w telewizjach nierządowych wyglądały niemal jak spoty wyborcze kandydata do najważniejszego urzędu w kraju. Teraz, gdy Donald Trump przyleci do Polski na obchody 80 rocznicy wybuchu II wojny światowej i odczyta z monitora kilka miłych słów o Polsce, cały świat przekona się, iż Ameryka popiera strategię naszych władz, a już na pewno kibicuje mister Andrzejowi.

No ale, jak tu nie popierać takiej polityki i takiego sojusznika. Przecież to nasz kraj udostępnia Stanom Zjednoczonym terytorium na potrzeby ich politycznych rozgrywek z Rosją. To my zobowiązaliśmy się kupić od Amerykanów trochę militarnych zabawek i nieco gazu po wciąż jeszcze nieznanej cenie. Wreszcie to nasze państwo ma utrzymać kolejnych amerykańskich żołnierzy, dzięki którym – tylko patrzeć – Polska zmieni się w niemożliwe do zdobycia europejskie imperium.

Angielski arystokrata, premier oraz wielokrotny minister Henry John Temple miał podobno kiedyś stwierdzić, że „Wielka Brytania nie ma wiecznych sojuszników ani wiecznych wrogów; wieczne są tylko interesy państwa i obowiązek ich ochrony”. Szkoda, że słów tych nie biorą sobie do serca nasi przywódcy w przeciwieństwie do Donalda Trumpa, który jest przede wszystkim doskonałym biznesmenem, a dopiero później przyjacielem i aliantem. W naszej kilkusetletniej historii mieliśmy już wielu sprzymierzeńców i przyjaciół. Oby ten alians nie skończył się jak te sprzed lat, kiedy to nasi strategiczni sojusznicy pokazali, na co ich ostatecznie stać.

Leszek Sawicki