Europosłanka Sylwia Spurek znów zabrała głos. A donośny ma. I -
przywołując klasyka - „jak coś powie, to już powie”. A nawet wypowie.
Tym razem wypowiedziała wojnę barom mlecznym, które nie do końca przejmując się swoją nazwą, obok mlecznych proponują też inne potrawy - w tym, o zgrozo!, mięsne. I tu jest pies pogrzebany. Bo nie dość, że - według Sylwii Spurek - jedna szklanka mleka dziennie to zwiększone ryzyko zachorowania na raka piersi i na raka prostaty, to jeszcze ta promowana w szkołach rzekomo dla dobra dzieci jest niczym innym jak paskudną indoktrynacją maluczkich. A mleko to nie mocz przecie - przekonuje Spurek. To produkt z gwałtu. Niech więc nikt nie myśli, że je jakaś krowa albo jakaś kobieta tak po prostu daje.
Tym razem wypowiedziała wojnę barom mlecznym, które nie do końca przejmując się swoją nazwą, obok mlecznych proponują też inne potrawy - w tym, o zgrozo!, mięsne. I tu jest pies pogrzebany. Bo nie dość, że - według Sylwii Spurek - jedna szklanka mleka dziennie to zwiększone ryzyko zachorowania na raka piersi i na raka prostaty, to jeszcze ta promowana w szkołach rzekomo dla dobra dzieci jest niczym innym jak paskudną indoktrynacją maluczkich. A mleko to nie mocz przecie - przekonuje Spurek. To produkt z gwałtu. Niech więc nikt nie myśli, że je jakaś krowa albo jakaś kobieta tak po prostu daje.