Powodem napisania tych paru słów była pewna wypowiedź telewizyjna, na którą natknąłem się przypadkiem. Skończywszy oglądania jakiegoś filmu, przeskoczyłem kilka kanałów raczej z przyzwyczajenia niż w poszukiwaniu ciekawych programów. Zresztą miałem już zamiar oddać się we władanie Morfeusza. Natrafiłem na końcówkę programu „Szkło kontaktowe”. I ze snu już nici.
Komentarze
Każde święto narodowe czy też obchody ważniejszych rocznic dziejowych odświeżają spór o sposób świętowania tychże wydarzeń. Przez media, ale również przez nasze domy i środowiska, przetaczają się debaty.
Kiedy byłem dzieckiem, a potem młodzieńcem niedzielne czy wakacyjne popołudnia wypełniało mi ganianie z kolegami po łączkach i ugorach, gdzie własnym sumptem stawialiśmy koślawe urządzenia bramkopodobne, by oddawać się naśladowaniu Lubańskiego, Deyny czy seniora Smolarka.
Tytuł może być dla Szanownych Czytelników trochę mylący, gdyż w czasie obchodu Roku Herbertowskiego wydawać by się mogło, że dotyczyć będzie spuścizny jednego z największych polskich poetów. Nie chodzi mi jednak o rozważania nad wierszami Herberta, ale o naszą zwykłą codzienność.
Jeden z moich znajomych podzielił się ze mną ostatnio swymi doświadczeniami, związanymi z rejestracją pojazdu mechanicznego. Wiadomo – sam zakup samochodu jest w sumie wydarzeniem dość przyjemnym (dla serca, zwłaszcza męskiego, na pewno, może mniej dla kieszeni), natomiast związane z tym formalności – raczej niekoniecznie.
Ledwie kilka tygodni upłynęło od zakończonych w Sydney kolejnych Światowych Dni Młodzieży. Kilka tygodni komentarzy, zachwytów nad organizacją, zadziwienia entuzjazmem młodych, którzy (dla niektórych o dziwo!) przyjęli Benedykta XVI jako nie tylko następcę Sługi Bożego Jana Pawła II, ale przede wszystkim jako Apostoła Jezusa Chrystusa i znak działania Bożego w tym świecie.
Normalnie o tej porze na całym świecie w mediach obowiązuje sezon na potwory z Loch Ness, bicie głupich rekordów lub śledzenie gwiazdeczek muzyki pop na wakacjach. Część ludzkości odpoczywa, ładuje akumulatory, część w pocie czoła zbiera owoce całorocznej pracy.
Ostatnie wydarzenia w polskim parlamencie odbiły się w opinii publicznej szerokim echem. Różnego rodzaju badania i sondaże donoszą o upadku polskiego parlamentaryzmu, który zainfekowany „kaczą grypą” dogorywa jak bez przymierzania chory z wirusem H5N1.
Krajowi włodarze nareszcie na wakacjach, więc jest jakaś nadzieja, że w polityce zacznie się sezon ogórkowy. Czyli że będzie można spokojnie zakisić ogórki, bez emocjonalnego przesalania pod wpływem aktualnych wydarzeń.
Tak upragnione przez wielu wakacje, zdaje się, przekroczyły półmetek. Generalnie kojarzone z wypoczynkiem, dla rolników na przykład są czasem wytężonej pracy. Ale i spora gromada miastowych w wakacje nie próżnuje. Na te bowiem chwile odkłada wszystko, z czym nie nadąża w ciągu roku.
- « Następne
- 1
- …
- 172
- 173
- 174
- 175
- 176
- …
- 180
- Poprzednie »