Komentarze
34/2021 (1360) 2021-08-25
Mógłby to być, zaiste, wielce pocieszny widok. Oto wysportowany poseł niczym szarak umyka przed strzegącymi granicy żołnierzami.

A próbuje ich zwodzić, a tropy pomylić - jak oni za nim w lewo, to on wtedy w prawo, a kiedy oni w prawo, to on w lewo ucieka. Może mogłaby nawet ta sytuacja roztłumaczyć z egzaltacją wyartykułowany gniew eksopozycjonisty Frasyniuka, który watahą psów pograniczników nazwał… Mogłaby, gdyby to był film - jakieś nowe „Allo, allo” albo „Jak rozpętałem kolejną wojnę światową”. Ale filmem nie jest. Jest za to twardą i wcale niewesołą rzeczywistością. Z nieujawnionym wcześniej w tej sprawie poświęceniem rzucili się na ratunek koczującym na polsko- białoruskiej granicy imigrantom z Bliskiego Wschodu polscy(?) politycy i ich klakierzy o poglądach mocno na lewo od prawa. Bardzo konsekwentnie próbowali a to przekonywać pograniczników o konieczności przepuszczenia imigrantów do Polski, a to przekazać im pomoc humanitarną (chcę wierzyć, że zdjęcie przeznaczonej dla uciekinierów konserwy wieprzowej to tylko głupi żart), a to namawiali funkcjonariuszy do odsłaniania twarzy i legitymowania się.
33/2021 (1359) 2021-08-18
Warto czasem odpocząć od rozgrywek politycznych oraz innych dość wysoko lokujących się tematów. Letni odpoczynek, nawet jeśli nie ma ponad 20 kresek na termometrze, jest znakomitym restartem dla umysłu i dla ciała.

Niestety, dla mnie czas wakacji już się skończył. Tych parę dni, które udało mi się wygospodarować, było znakomitym relaksem. Ale i w tym czasie nie sposób uciec od ludzi, a nieustannie otaczający gwar sprawia, że dość łatwo można znaleźć temat do przemyśleń i pożywkę felietonisty. Otóż i mnie taki element wakacyjnego wypoczynku się przytrafił. W czasie podróży nie sposób nie uczynić jakiegoś przystanku. Choćby tylko po to, by wyprostować nogi zgięte w samochodowej podróży. Ale także, by spożyć jakiś posiłek. Bliskość ludzi w restauracji sprawia, że nie można jakoś powstrzymać się przed tym, by czegoś nie usłyszeć z rozmów sąsiadów. Siedziałem na jednej ze stacji benzynowych i jadłem śniadaniową jajecznicę, gdy doleciał mnie fragment rozmowy jakiejś dziewczyny i towarzyszących jej mężczyzn. Ze zdziwieniem zakomunikowała ona, że skonstatowała z przerażeniem, iż bliskie obecnie rządzącym „szmatławce” (cytat) czytają z lubością nie tylko mieszkańcy jakichś powiatowych miasteczek, ale ich sprzedaż jest niebywale wysoka chociażby na Ursynowie.
33/2021 (1359) 2021-08-18
Kilka dni temu spotkałem na ulicy znajomego emeryta. Podaliśmy sobie dłonie i ucięliśmy sympatyczną pogawędkę, w trakcie której pan Edzio zapytał, czy nie pomógłbym mu naprawić kuchennego wentylatora.

A że w życiu reanimowałem kilka tego typu ustrojstw, postanowiłem spróbować po raz kolejny. Kilkadziesiąt minut później zapakowałem do plecaka trochę narzędzi i poszedłem poratować mieszkającego na pobliskim blokowisku bliźniego. Kiedy zapukałem do drzwi, człowiek, z którym dopiero co rozmawiałem, nie otwierał. Zakołatałem po raz kolejny i… nic. Zadzwoniłem dzwonkiem… cisza. Pewnie pan Edzio wyskoczył do sklepu po jakąś colę - pomyślałem i postanowiłem chwilę poczekać na niego na ławce przed blokiem. Schodząc po schodach, usłyszałem nagle dźwięk zamka. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem stojącego w drzwiach seniora z maską na twarzy, trzymającego w uzbrojonych w rękawiczki dłoniach dezynfektor. Przyznam, że mnie zatkało. Wchodzić…, czy odwrócić się na pięcie i odejść? A może jestem jakiś trefny…, mam coś wymalowane na czole…? Może starszy pan jednak nie życzy sobie mojej wizyty…?
32/2021 (1358) 2021-08-11
Letni czas rozleniwia dokumentnie. I to nawet wówczas, gdy leje z nieba deszcz lub trąby powietrzne przechodzą jak w korowodzie. Nie oznacza to znieczulicy na dramaty ludzi dotkniętych działaniami żywiołów, ale po prostu jest konstatacją stanu emocjonalnego każdego urlopowicza czy wczasowicza.

Być może dlatego dymisję Jarosława Gowina i teoretyczny rozpad projektu Zjednoczona Prawica większość społeczeństwa przyjęła ze znaczną dozą obojętności. Szermierze obu stron tego sporu ruszyli, co prawda, w internetowe zapasy na słowa i memy, lecz dla większości społeczeństwa rozstanie to zdaje się nie mieć większego znaczenia. Czy rzeczywiście nic ono nie oznacza, to dopiero czas pokaże. Przyznam się, że odebrałem rozejście się dróg sygnatariuszy koalicji z mieszanymi uczuciami, ale mam wrażenie, iż zarówno PiS, jak i Porozumienie Gowinowskie dość dokładnie i długo przygotowywało ten rozwód. Owszem, pranie brudów własnych na forum publicznym trwało i trwać będzie jeszcze jakiś czas. W końcu lud potrzebuje co jakiś czas krwawych igrzysk. Nie sądzę jednak, że będą one miały większe znaczenie. O wiele ciekawsza będzie taktyka głównego gracza i taniec opozycji, do którego muzykę, jak zawsze, on ułoży.
32/2021 (1358) 2021-08-11
Popis, dominacja, sukces... To określenia pojawiające się przy podsumowaniach wyczynów polskich lekkoatletów na zakończonych niedawno Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.

Cztery złote, dwa srebrne, trzy brązowe - w sumie dziewięć medali. Lepsi od polskich przedstawicieli dyscypliny zwanej królową sportu byli tylko Amerykanie i minimalnie Włosi oraz Kenijczycy. Dokonania naszych lekkoatletów na japońskiej ziemi określono mianem historycznego rekordu. Warto przyjrzeć się drodze, jaka wiodła na sam szczyt naszych sportowych ambasadorów rozsławiających Polskę w świecie. Złota młociarka Anita Włodarczyk jeszcze kilka lat temu pokazywała skandaliczne warunki, w jakich trenowała na warszawskim stadionie Skry. Siłownię można było pomylić ze składem złomu. Pordzewiałe hantle, przeciekające pomieszczenia, grzyb i pleśń wokoło. To zmusiło ją do opuszczenia stolicy i szukania lepszych warunków do treningów w innych miastach. Maria Andrejczyk - srebrna oszczepniczka - w jednym z wywiadów po zdobyciu medalu zdradziła, że przed igrzyskami zmagała się z kontuzją. Z goryczą w głosie przyznała, że przez ostatnie pięć lat wydała wszystkie swoje oszczędności, żeby znaleźć najlepszych specjalistów w Polsce.
31/2021 (1357) 2021-08-04
Pod koniec lipca polskie media obiegła wiadomość o skazaniu przez niemiecki sąd polskiego naukowca i duchownego ks. Dariusza Oko za podżeganie do nienawiści na tle różnic seksualnych.

Polski duchowny został skazany wyrokiem nakazowym na grzywnę w wysokości 4,8 tys. euro, które zamienić można na 120 dni aresztu (cztery miesiące). Zasadniczy akt oskarżenia opierał się na doniesieniu innego duchownego, który przeczytawszy w jednym z naukowych periodyków tekst, stanowiący zresztą część książki pt. „Lawendowa mafia”, w zawartych w nim sformułowaniach dopatrzył się „mowy nienawiści”. Sprawa tego wyroku jest dość symptomatyczna wobec tego, co dzieje się w świecie i w Kościele. Niestety, zarówno przez media, jak i przez kościelne władze potraktowana została jak sezonowy news i po niespełna dwóch tygodniach nikt już się nią nie zajmuje, zostawiając polskiego duchownego w zupełnie samotnej walce o możliwość prowadzenia normalnej pracy badawczej. Ks. D. Oko jest wszak kierownikiem katedry filozofii kultury na papieskim uniwersytecie w Krakowie.
31/2021 (1357) 2021-08-04
„Kto nie pije, ten kapuje - hop, hop, hop!” - szantażował na jednym z wesel pewien radosny pan. Znalazło się kilku innych, którzy ochoczo ten śpiew podchwycili. Nie dali się jednak sprowokować do współzawodnictwa z miłośnikiem trunków. I chwała im za to.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że w porównaniu do sytuacji sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat pijemy zdecydowanie mniej. Na weselach nie uwidzisz już obrazka z leżącym pod stołem delikwentem, który stracił kontakt z rzeczywistością. Jest też sporo ludzi, którzy na przyjęciach spożywają alkohol symbolicznie albo wcale nie piją. Nieubłagana statystyka pokazuje jednak, że przeciętny Polak wypija dziś ok. 11 litrów alkoholu rocznie. W czasach komunizmu przypadało odpowiednio ok. 8,5 l. Jak to wytłumaczyć? Raport Instytutu Jagiellońskiego „Polska zalana piwem” winą za dramatyczny wzrost spożycia alkoholu w ostatnich 30 latach obarcza branżę piwowarską. Wskazuje, że o ile kontynentem o największej konsumpcji piwa jest Europa, to liderami w tej dziedzinie w Europie są właśnie Polacy.
30/2021 (1356) 2021-07-28
Radość wielka zapanowała na świecie, kiedy najbardziej medialna para globu - książę Harry i Meghan Markle - ogłosiła narodziny swojego drugiego dziecka.

Tym większa, że to córka, a w posiadaniu royalsów jest już przecież syn. A jeszcze większa, kiedy zadeklarowała, że na tej dwójce poprzestaje. I że zdecydowały o tym względy obywatelskie. Obywateli - bądź co bądź - nie byle jakiej kategorii. Książęce orędzie najbardziej jednak uradowało zajmującą się wielkością populacji i jej wpływem na zrównoważony rozwój środowiska brytyjską organizację Population Matters (Sprawy ludności), która w tej euforii przyznała parze nagrodę pieniężną - 695 dolarów, co w przełożeniu na nasze ma wartość około 2,5 tys. zł. Sceptycy powiedzą, że to kropla w morzu książęcych apanaży. I pewnie trudno się z tą opinią nie zgodzić. Ale jaka to kropla! To głęboki ukłon w stronę matki Ziemi, Meghan i Harry podkreślili bowiem, że decyzję o posiadaniu tylko dwójki dzieci podjęli „celem ochrony środowiska”.
30/2021 (1356) 2021-07-28
Podmuch wiatru połamał wierzbę płaczącą. Tym samym dopełnił się obraz nędzy i rozpaczy w samym centrum Siedlec. Sporych rozmiarów drzewo to charakterystyczny element placu gen. Sikorskiego.

Jeden z niewielu dodający mu uroku. A nie, przepraszam, kilka dni wcześniej teren przyozdobiono kompozycjami roślinnymi w betonowych donicach. Te kosmetyczne zmiany można śmiało nazwać pudrowaniem trupa. Wszakże plac od kilkunastu lat domaga się porządnej rewitalizacji. Dużo zieleni, ławeczki, kawiarniane ogródki, deptak - tak swoje centra z myślą o mieszkańcach i turystach organizuje wiele miast. Prawie dekadę temu władze Siedlec widziały na centralnym placu ratusz i podziemny parking. Pomysł umarł śmiercią naturalną. Kolejnych aktualnie brak. Oby tylko włodarze grodu nad Muchawką nie skorzystali z dominującego jak Polska długa i szeroka trendu polegającego na wycinaniu zieleni i zastępowania jej betonem. Ostatnio głośno było o Janowie Podlaskim, gdzie wycięto prawie 100 drzew, żeby postawić fontannę z trzema końmi - symbolem tamtejszej stadniny.
29/2021 (1355) 2021-07-21
Gdy obejmował swoje stanowisko w Unii Europejskiej, przez wielu pismaków Donald Tusk był określany mianem „prezydenta Europy”.

Nikt wprawdzie nie wiedział do końca, jakie kompetencje, a właściwie zakres obowiązków, na który pozwolą rządcy Unii Europejskiej, będzie wyznaczony byłem premierowi i niedoszłemu prezydentowi. A jednak część polskich mediów wpadła w nieopisany zachwyt nad „wywyższeniem Polaka” i jego prywatnym sukcesem życiowym. Wskazywano na rozliczne przymioty i zdolności, które potem rzeczywistość weryfikowała boleśnie (np. znajomość języków obcych). Po prostu brylant. Tymczasem po powrocie z emigracji z D. Tuska wyszło nie obycie światowe i marka europejska, ale po prostu zwykłe buractwo i chamstwo. Plan wejścia ponownie w koleiny polskiej wewnętrznej polityki zdawał się początkowo desperacją PO lecącej na łeb i szyję w sondażach. Tonący chwyta się po prostu wszystkiego. Obserwując jednak to, co dzieje się po ponownym pojawieniu się D. Tuska, nie sposób nie zauważyć, iż jawi się nam nie tylko „nowa jakość’, ale i plan zdaje się mieć o wiele szerszą perspektywę.