Komentarze
11/2019 (1234) 2019-03-13
No i proszę! Święto istnieje w Polsce od końca lat 80 (w postępowej Ameryce od 1934 r.), a ja się dopiero niedawno o tym dowiaduję. Po niewczasie. A w zasadzie po dwóch poniewczasach. Jeden to ten, że jakoś jego istnienie nie dotarło do mnie w ogóle, drugi, że mi i tegoroczne jego obchody umknęły. Sama jestem teściową i uważam, że 1. święto należy rozpropagować i 2. nadzwyczaj dostojnie obchodzić.

W związku z powyższym oraz z tym, że: 3. zmienianie świata należy zaczynać od siebie, a 4: najważniejsze są sondaże, to właśnie osobisty sondaż dotyczący teściowej przeprowadziłam. Wyglądało to tak, że badani mieli odpowiedzieć skojarzeniem na hasło: teściowa.
10/2019 (1233) 2019-03-06
Przedwyborcza kampania zaczyna nabierać rumieńców. Stawką jest nie tylko odsunięcie jednych, a dojście drugich do władzy, lecz przede wszystkim ustalenie wizji państwa na wiele lat.
10/2019 (1233) 2019-03-06
Stara polska tradycja głosi, że każdy, kto nie skosztuje choćby jednego pączka w ostatni czwartek przed Wielkim Postem, do końca roku może zapomnieć o powodzeniu w sferze miłosnej, zawodowej czy finansowej.

No cóż, lepszej zachęty do jedzenia pączków nie wymyśliłby dziś żaden, nawet podwójnie habilitowany spec od marketingu. No bo któż z nas nie chciałby być piękny, młody i bogaty… A zatem, mając na uwadze wyłącznie własne szczęście, każdy rodak w 52 dniu przed Wielkanocą - nie zważając na wszechobecną modę kreującą zdrowy styl życia - przystępuje do zmasowanej konsumpcji owych łakoci. Tego dnia nikt nie przyjmuje do wiadomości mądrych wyliczeń naukowców i dietetyków, którzy twierdzą, że nawet niegroźnie wyglądająca połówka pączusia ma niemal tyle samo kalorii co kilogram zielonych ogórków. No ale gdzie tam pod koniec zimy wpychać w siebie wodniste, naszprycowane chemią, gorzkie ogórki z importu, kiedy bezkarnie można zajadać się czymś o wiele lepszym.
9/2019 (1232) 2019-02-27
Od wyznacznika pozycji społecznej przed laty, przez przynależność do subkultur, po manifestowanie poglądów politycznych - jak choćby ostatnio koszulka z nazwą najważniejszego aktu prawnego w Polsce.

Przez to, w co się ubieramy, mamy wyrażać siebie. Oczywiście musimy też podążać za trendami, które wyznaczają projektanci, koncerny czy, mówiąc ogólnie, show-biznes, a nawet... głośne produkcje filmowe. Niedawno wytyczył je film „Czarna Pantera”, zresztą laureat tegorocznego Oscara w kategorii kostiumy. Kiedy tylko w sieci pojawił się jego zwiastun, w Ameryce rozpoczęło się szaleństwo na punkcie mody afrykańskiej. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, co w danym czasie jest na topie, aby nie wyjść na abnegata niezorientowanego w dominujących stylach. Nie obejdzie się bez śledzenia tego, co słychać w stolicach branży fashion i organizowanych w nich pokazach. I tak, na ostatniej tego typu imprezie w Londynie jeden z brytyjskich domów mody pokazał najnowszą kolekcję skierowaną do młodzieży. Największe kontrowersje wywołała bluza, której kaptur został ozdobiony troczkami ze sznura zakończonego pętlą zwisającą z szyi. Brak wyczucia i empatii to chyba najdelikatniejsze określenia dla projektanta, który kwestię samobójstwa wciągnął w sferę mody.
9/2019 (1232) 2019-02-26
Ubiegły tydzień przeminął pod znakiem rozliczania się Kościoła z prawdziwymi i domniemanymi zbrodniami związanymi z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich lub podwładnych płci obojga.

Z jednej strony mieliśmy zwołany w nadzwyczajnym trybie synod biskupów (choć w rzeczywistości było to spotkanie przedstawicieli wszystkich episkopatów), z drugiej zaś - z przekazywaniem quasi dokumentów i obalaniem pomników. Przyznam się, że w obu przypadkach miałem mieszane uczucia. Od dawna jestem zwolennikiem opcji zerowej w tolerowaniu przestępstw wobec nieletnich, zwłaszcza na tle seksualnym. Jest to zbrodnia wobec przyszłości świata. Jednak to, co wydarzyło się w Watykanie, cokolwiek jest dla mnie nie do przyjęcia, a dlaczego, postaram się wskazać poniżej. Tym bardziej nie jestem zwolennikiem obalania pomnika ks. Jankowskiego, a to z prostego względu, iż nie ma żadnego wyroku sądowego lub przynajmniej potwierdzenia ze strony śledczych, że inkryminowane fakty miały miejsce.
8/2019 (1231) 2019-02-20
W czasie niedawnego balu dziennikarzy, tego samego dnia, gdy odbywał się pogrzeb Jana Olszewskiego, Katarzyna Zaleska z pewnej stacji telewizyjnej, ubolewając nad podziałem środowiska dziennikarskiego, oświadczyła ni mniej, ni więcej, że w związku z tym podjęła decyzję, iż będzie integrować się z tymi tylko, z którymi zechce.

Innymi słowy, ona będzie dobierać sobie adresatów jej pełnego „miłości” marzenia integracyjnego. Zastanawiające, biorąc pod uwagę fakt, iż to jej stacja namawiała Polaków do usilnej integracji z każdym obcym, a działania przeciwko takiemu pojmowaniu integracji piętnowała jako ksenofobiczne, rasistowskie i totalitarne, a na pewno niechrześcijańskie. Widać dziennikarce łatwiej przychodzi zintegrować się z machającym maczetą islamistą niż kolegą po fachu, tylko mającym inne poglądy. Nie dziwi również brak reakcji tej strony dziennikarskiego świata chociażby na atak na panią Ogórek. Nawet jeśli taka reakcja miała miejsce, to potem przyszło dogłębne tłumaczenie poczynań agresywnych demonstrantów, aż po oskarżenie samej atakowanej, że była ona prowokatorką i inicjatorką ataku na siebie. Swoją drogą pani Kolendzie-Zaleskiej wtórował niejaki Piotr Kraśko, który wydał z siebie pełne zdumienia i zgrozy stwierdzenie, że wydarzenia w Polsce można widzieć inaczej, niż ustalono to na Czerskiej i Wiertniczej. No zgroza niesamowita.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Niespełna 100 dni dzieli nas od pierwej w tym roku wizyty przy urnach. Wyborcza karuzela, przed zaplanowanymi na koniec maja wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaczyna nabierać obrotów.

Z ukrycia, krok po kroku, wyłaniają się mędrcy, na których - jak to kiedyś stwierdził jeden z dyżurnych seksuologów kraju - polityka działa równie intensywnie, jak nie byle jaki afrodyzjak. I choć żadne z ugrupowań nie zarejestrowało jeszcze oficjalnie swojego komitetu ani tym bardziej nie stworzyło listy kandydatów, to suto opłacane sondażownie i tak już wiedzą na kogo powinniśmy oddać swój głos. W rankingach tradycyjnie najlepiej wypadają doświadczeni staruszkowie, co to zamiast spokojnie przygotowywać się na nieuniknione spotkanie z załogą św. Piotra wciąż jeszcze zamierzają coś udowodnić, czegoś dociec i choćby w ostatnich latach życia dołożyć tym, których dotychczas oszczędzili.
7/2019 (1230) 2019-02-13
Codzienność Polaków kręci się wokół spraw wewnątrzkrajowych. Ten truizm nie jest jednak zarzutem, czy też jakimś odkryciem. Jest stwierdzeniem normalności.

W końcu bliska ciału jest koszula. Owszem, w naszym społeczeństwie są silne nurty, które za naczelne zadanie uznają nieustanne zbawianie całej ludzkości, nawet przy zanegowaniu interesów własnego narodu, a nawet przy możliwości jego anihilacji. Stanowią one jednak tylko publicystyczny element polskiej sceny politycznej, wpływający znacząco na młodszą część najmłodszych Polaków. To im zawdzięczamy trącące folklorem czy ekstrawagancją postaci polskiej sceny politycznej. Jednakże większość jest raczej zainteresowana naszym własnym polskim interesem. Tu jednak może pojawić się pewien problem, a mianowicie trywializowanie czy bagatelizowanie tego, co dzieje się wokół naszego kraju, a szczególnie w instytucjach międzynarodowych, do których nasz kraj należy, jak chociażby Unia Europejska. Postawa znacznej części naszego społeczeństwa chociażby w sprawie tzw. „procedury art. 7” sprowadzona została nieszczęśliwie do zachowania typu: „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”.
7/2019 (1230) 2019-02-13
Co tydzień scenariusz się powtarza. Późnym sobotnim rankiem spotykamy się na klatce schodowej.

Ja z trudem radzę sobie z kilkoma reklamówkami i workami, w których oddzielnie gnieżdżą się plastikowe butelki po zdrowych (przynajmniej na etykiecie) sokach, papierowe ulotki informujące mnie o megapromocjach czy szklane pojemniki po wypalonych w długie zimowe wieczory świecach. Mój sąsiad asortyment przeznaczony na utylizację mieści w jednym worku. Wiem, co powie. Nie będzie segregował śmieci, bo mieszka w małym mieszkaniu, gdzie ledwo zmieściły mu się wszystkie potrzebne sprzęty, a mikroskopijny kosz udało mu się upchnąć pod zlewem. Wyrzucanie śmieci kilka razy dziennie też nie wchodzi w grę, bo spędza w pracy po dziesięć godzin. Nie wyobraża sobie, żeby po powrocie do domu zdzierał etykiety z butelek i szorował pojemniczki po jogurtach! W imię czego? Na argumenty, że to w ramach ratowania matki Ziemi oraz dla przyszłości naszych dzieci i wnuków, tylko machnie ręką. Ma też swoją teorię: „Przecież, jak przyjedzie śmieciarka, i tak wszystko idzie do jednego kontenera”. W sumie, czemu miałby się przejmować? W końcu segreguje tak samo jak inni... Tak zaznaczył w deklaracji.
6/2019 (1229) 2019-02-06
Zakończyły się w ubiegłym tygodniu kolejne już Światowe Dni Młodzieży, które swój przystanek tym razem znalazły na środkowoamerykańskiej ziemi. Niezależnie od nastawienia nie można przejść obojętnie obok tego fenomenu kulturowego i religijnego.

Ideologicznie zawsze można wszystko skrytykować i potępić, ale też w ramach ideologii można wszystko wynosić na piedestały, dokonując wręcz apoteozy. Są wśród nas tacy, którzy uważają owo spotkanie młodzieży z Ojcem Świętym za przedsionek piekieł, ale są i tacy, którzy uznają je za jedyne dopuszczalne działanie duszpasterskie w Kościele. Najczęściej pole bitwy jest zdominowane przez te właśnie ideologiczne pozycje. Oglądając relacje ze Światowych Dni Młodzieży w Panamie, po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że problem w ich odbiorze leży po prostu gdzie indziej. I nad tym warto chwilę się pochylić. Jedną z powtarzanych przez papieża Franciszka fraz w czasie Światowych Dni Młodzieży, i to zarówno w Krakowie, jak i w Panamie, było stwierdzenie, iż nie jest w stanie powiedzieć, czy on będzie na następnym światowym spotkaniu młodzieży, ale na pewno Piotr będzie z młodymi. To krótkie stwierdzenie jest niezwykle nośne, ponieważ ustawia owo wydarzenie w ciągu działań Kościoła od czasów apostolskich.