Komentarze
Pokłosie

Pokłosie

Mija sześć lat od katastrofy rządowego tupolewa, w której zginęła prezydencka para i prawie 100 osób towarzyszącej im delegacji. Sześć lat od tragedii, na wieść o której oddech na chwilę wstrzymała cała Polska.

Na chwilę, bo wiele osób wyjątkowo szybko sobie z nią poradziło. Tak szybko, że byli w stanie w radosnym nastroju czekać na lotnisku na trumny z ciałami najważniejszych naszych obywateli czy przybijać żółwiki z „odzyskanym” na skutek katastrofy sąsiadem.

W pierwszych dniach kwietnia na ekrany kin miał wejść film „Smoleńsk”, jednak jego premiera została przesunięta na bliżej nieokreśloną przyszłość. Niektórzy (a właściwie wiadomo, którzy) już wiedzą, że będzie to paskudny, polityczny obraz. Biorąc pod uwagę przeciwności, jakim musiała stawić czoła realizująca „Smoleńsk” ekipa, prawdopodobnie nie będzie to porażający artystycznie film, ale chwała twórcom za to, że mieli odwagę dotknąć tej sprawy. Że postawili pytanie, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku. Bo to ciągle temat tabu. Zdarzenie, które nie tylko politycy chcieliby sprowadzić do rozgrywek pomiędzy PiS i PO, prywatnej wojenki Kaczyński – Tusk. I przyznać należy, że w dużej mierze to się udało.

Na rozwieszone na siedleckich słupach informacje przypominające o Smoleńsku obywatele miasta różnie reagują. „Po co to ciągle jątrzyć?” – słyszę za plecami nerwowy komentarz. I uwagi, że może by nareszcie dać sobie z tym spokój, nie dzielić ludzi.

Nie ulega wątpliwości, że słowa o jątrzeniu i dzieleniu to pokłosie medialnej nagonki na Smoleńsk. Przypomnijmy, że w tej kwestii przez sześć lat jako jedna z możliwych hipotez nie mogło się pojawić słowo zamach. Nawet jeśli sprawcy zamachu nie byli w żaden sposób wskazywani.

Na kolejną rocznicę wypada przypomnieć, że dziwnym zbiegiem okoliczności nie zachowało się ani nagranie z naszego lotniska z momentu odprawy i odlotu, ani z rosyjskiej wieży kontroli lotów. Niedawnej konferencji dotyczącej wznowienia smoleńskiego śledztwa TVN-owskie Fakty poświęciły szczególnie dużo uwagi. I nie przytoczyły ani jednej pozytywnie to śledztwo oceniającej wypowiedzi. A na powołującym nową komisję szefie MON nie zostawiły suchej nitki.

Określenie przeprowadzonego przez ludzi Millera śledztwa mianem nierzetelnego to bardzo łagodna opinia. Niejasności w sprawie czarnych skrzynek, brak wraku samolotu, który – jak głosi oficjalna wersja – ciągle potrzebny jest Rosjanom, to wystarczające argumenty, żeby zamknięte dochodzenie uznać za niewłaściwe. Sześć lat to szmat czasu. W każdym razie wystarczająco dużo, żeby zwrócić Polsce wrak. Jaką wartość przedstawia on dla Rosjan, że go tak bronią?

Dziennikarze, którzy ostatnio byli w Smoleńsku, twierdzą, że jako przedmiot śledztwa szczątki tupolewa od ponad dwóch lat nikogo nie interesują. Można za to kupić kawałek działki, na którą spadł. Tej działki, z której wyjęto ok. 20 tys. odłamków samolotu, tej, w której prawdopodobnie dwa razy tyle odłamków zostało, tej, w której po uprzednim jej „dokładnym przekopaniu na metr w głąb” zwykli turyści znajdowali także ludzkie szczątki.

Anna Wolańska