W 2018 r. w niedzielnej Mszy św. uczestniczyło 38,2% zobowiązanych
katolików, a 17,3% przystępowało do Komunii św. - wynika z danych
Instytutu Statystyki Kościoła katolickiego w Polsce.
Aktualności
16 stycznia w sanktuarium św. Józefa odbędzie się Diecezjalny Zjazd
Kolędników Misyjnych. W programie m.in. Eucharystia i prezentacje
grup
kolędowych
Jej rysunki, fotografie i obrazy wywołują uśmiech, szczęście, a
czasem łzy. Niebywały talent Agnieszki Barylskiej podbił serca
wielu
miłośników sztuki w kraju, a nawet poza granicami.
Pochodząca i mieszkająca na stałe w Żelechowie artystka już nieraz zachwyciła swoją twórczością. Jesienią jej wybrane prace wystawiono w holu głównym miejskiego ratusza. A stałą wirtualną ekspozycję obrazów i grafik na stronie internetowej i portalu społecznościowym odwiedza coraz więcej osób. Oglądając obrazy A. Barylskiej, od razu rzuca się w oczy, że są dziełem profesjonalistki. - Odkąd sięgam pamięcią, dużo rysowałam i to po wszystkim, po czym się dało. Nie oszczędzając nawet książek. Jedną z nich, porysowaną prawie na każdej stronie, mam do dziś - przyznaje A. Barylska. Chęć do rysowania zaszczepili w niej rodzice. - W dzieciństwie bardzo dużo z nami rysowali. Głównie mama, choć w szkole najlepsza była w rysunku technicznym - dodaje malarka. Dziś sztuka to dla niej nie tylko pasja, ale i sposób na życie. Na co dzień jest bowiem instruktorem w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Żelechowie. Ale gdy tylko ma chwilę, siada przy sztaludze lub karcie papieru. - Sztuka pozwala mi inaczej spojrzeć na świat i rozszerza moje horyzonty.
Pochodząca i mieszkająca na stałe w Żelechowie artystka już nieraz zachwyciła swoją twórczością. Jesienią jej wybrane prace wystawiono w holu głównym miejskiego ratusza. A stałą wirtualną ekspozycję obrazów i grafik na stronie internetowej i portalu społecznościowym odwiedza coraz więcej osób. Oglądając obrazy A. Barylskiej, od razu rzuca się w oczy, że są dziełem profesjonalistki. - Odkąd sięgam pamięcią, dużo rysowałam i to po wszystkim, po czym się dało. Nie oszczędzając nawet książek. Jedną z nich, porysowaną prawie na każdej stronie, mam do dziś - przyznaje A. Barylska. Chęć do rysowania zaszczepili w niej rodzice. - W dzieciństwie bardzo dużo z nami rysowali. Głównie mama, choć w szkole najlepsza była w rysunku technicznym - dodaje malarka. Dziś sztuka to dla niej nie tylko pasja, ale i sposób na życie. Na co dzień jest bowiem instruktorem w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Żelechowie. Ale gdy tylko ma chwilę, siada przy sztaludze lub karcie papieru. - Sztuka pozwala mi inaczej spojrzeć na świat i rozszerza moje horyzonty.
Adoracje odbywające się w sanktuarium Krzyża Świętego w Skórcu
przyciągają tych, którzy od Jezusa Chrystusa pragną zaczerpnąć sił,
umocnić wiarę, nauczyć się z godnością nieść swój krzyż.
Pierwsza adoracja przy krzyżu w skórzeckim sanktuarium zorganizowana została w październiku 2018 r. Można powiedzieć: z powodzeniem, ponieważ od tamtej pory czuwania modlitewne w każdy drugi piątek miesiąca, bezpośrednio po Mszy św. o 18.00, stały się już tradycją, a pełen kościół nie dziwi nikogo. Początki tej nowej modlitewnej inicjatywy ks. Grzegorz Reiss MIC, pomysłodawca adoracji, wiąże ze swoimi pierwszymi krokami w posłudze w mariańskiej wspólnocie w Skórcu, do której dołączył 25 sierpnia 2017 r. - Od początku towarzyszyło mi pragnienie promowania sanktuarium Krzyża Świętego wraz z myślą, że Pan Bóg chciał tego sanktuarium - tłumaczy, przypominając, że tę rangę skórzecka świątynia uzyskała w 2014 r. - Tak jak zapewne w każdej parafii, tak i my obserwujemy wiele trudnych sytuacji, z jakimi zmagają się nasi wierni, i ogrom trudnych doświadczeń. Pomyślałem, że skoro Pan Bóg wybrał to miejsce, by do siebie przyciągać, dobrze byłoby, gdyby sanktuarium stało się dla nich swego rodzaju oazą, odpocznieniem pośród trudów tego życia, cierpień, jakich doznają ludzie. Żeby - jak w oazie pośród pustyni - mogli tutaj, w cieniu krzyża, odpocząć, nabrać sił i doznać uzdrowienia - mówi ks. G. Reiss, przyznając, że „chodziły za nim” też słowa Pana Jezusa z Ewangelii: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).
Pierwsza adoracja przy krzyżu w skórzeckim sanktuarium zorganizowana została w październiku 2018 r. Można powiedzieć: z powodzeniem, ponieważ od tamtej pory czuwania modlitewne w każdy drugi piątek miesiąca, bezpośrednio po Mszy św. o 18.00, stały się już tradycją, a pełen kościół nie dziwi nikogo. Początki tej nowej modlitewnej inicjatywy ks. Grzegorz Reiss MIC, pomysłodawca adoracji, wiąże ze swoimi pierwszymi krokami w posłudze w mariańskiej wspólnocie w Skórcu, do której dołączył 25 sierpnia 2017 r. - Od początku towarzyszyło mi pragnienie promowania sanktuarium Krzyża Świętego wraz z myślą, że Pan Bóg chciał tego sanktuarium - tłumaczy, przypominając, że tę rangę skórzecka świątynia uzyskała w 2014 r. - Tak jak zapewne w każdej parafii, tak i my obserwujemy wiele trudnych sytuacji, z jakimi zmagają się nasi wierni, i ogrom trudnych doświadczeń. Pomyślałem, że skoro Pan Bóg wybrał to miejsce, by do siebie przyciągać, dobrze byłoby, gdyby sanktuarium stało się dla nich swego rodzaju oazą, odpocznieniem pośród trudów tego życia, cierpień, jakich doznają ludzie. Żeby - jak w oazie pośród pustyni - mogli tutaj, w cieniu krzyża, odpocząć, nabrać sił i doznać uzdrowienia - mówi ks. G. Reiss, przyznając, że „chodziły za nim” też słowa Pana Jezusa z Ewangelii: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).
Chcielibyście wyruszyć na pielgrzymkę do Jerozolimy, ale koszty
wyjazdy uniemożliwiają spełnienie marzenia? Szansą na wyjazd do
Ziemi Świętej jest udział w XXIV Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy
Biblijnej.
Eliminacje (tegoroczna tematyka obejmuje: Księgę Liczb oraz 1 List do Koryntian) przebiegają w trzech etapach: szkolnym, diecezjalnym i ogólnopolskim. Zgłoszenia szkół - przypominamy, że konkurs jest adresowany do młodzieży ze szkół średnich - przyjmowane są drogą internetową (poprzez elektroniczny formularz umieszczony na stronie www.okwb.pl). Rejestracji placówek ponadpodstawowych mogą dokonać katecheci - do 28 lutego 2020 r. Pierwszy etap konkursu przeprowadzony zostanie jednocześnie we wszystkich zgłoszonych szkołach 12 marca. Etap diecezjalny planowany jest na 22 kwietnia, natomiast w dniach 12-13 maja odbędzie się Spotkanie Młodych z Biblią na Jasnej Górze. Wielki finał następni w dniach 8-9 czerwca. Przypominamy, że zwycięzcy mają szansę podjęcia bezpłatnych studiów (poza rekrutacją) w wielu renomowanych uczelniach wyższych na kilkunastu kierunkach kształcenia. Do wygrania są także zagraniczne pielgrzymki i cenne upominki rzeczowe. Corocznie na zaproszenie Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” - organizatora OKWB - do pogłębionego studium Pisma Świętego odpowiada niemal 30 tys. uczniów z prawie 1,5 tys. szkół ponadpodstawowych z terenu całego kraju. Zachęcamy do udziału!
Eliminacje (tegoroczna tematyka obejmuje: Księgę Liczb oraz 1 List do Koryntian) przebiegają w trzech etapach: szkolnym, diecezjalnym i ogólnopolskim. Zgłoszenia szkół - przypominamy, że konkurs jest adresowany do młodzieży ze szkół średnich - przyjmowane są drogą internetową (poprzez elektroniczny formularz umieszczony na stronie www.okwb.pl). Rejestracji placówek ponadpodstawowych mogą dokonać katecheci - do 28 lutego 2020 r. Pierwszy etap konkursu przeprowadzony zostanie jednocześnie we wszystkich zgłoszonych szkołach 12 marca. Etap diecezjalny planowany jest na 22 kwietnia, natomiast w dniach 12-13 maja odbędzie się Spotkanie Młodych z Biblią na Jasnej Górze. Wielki finał następni w dniach 8-9 czerwca. Przypominamy, że zwycięzcy mają szansę podjęcia bezpłatnych studiów (poza rekrutacją) w wielu renomowanych uczelniach wyższych na kilkunastu kierunkach kształcenia. Do wygrania są także zagraniczne pielgrzymki i cenne upominki rzeczowe. Corocznie na zaproszenie Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” - organizatora OKWB - do pogłębionego studium Pisma Świętego odpowiada niemal 30 tys. uczniów z prawie 1,5 tys. szkół ponadpodstawowych z terenu całego kraju. Zachęcamy do udziału!
Ostatnie wypowiedzi prezydenta Władimira Putina na temat
okoliczności wybuchu II wojny światowej spowodowały wzrost napięcia
w relacjach polsko-rosyjskich. Jest to kolejna ofensywa medialna,
obliczonej na konsolidację rosyjskiego społeczeństwa oraz
dezintegrację wspólnoty europejskiej i rozluźnienie więzi
atlantyckich poprzez izolację Polski na arenie międzynarodowej.
Jednym z działań mających służyć rehabilitacji imperialnej tradycji radzieckiej jest usprawiedliwianie paktu Ribbentrop-Mołotow, chociaż 24 grudnia 1989 r. układ ten potępił Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR. „Podpisanie paktu - jak stwierdzili deputowani - było aktem osobistej władzy i nie odzwierciedlało woli narodu radzieckiego”. Zjazd uznał „tajne protokoły za prawnie bezprzedmiotowe i nieważne od chwili ich podpisania”. Deklarację tę poprzedził „bałtycki łańcuch”, zorganizowany w 50 rocznicę podpisania paktu Ribbentrop- Mołotow. Łańcuch ludzi, liczący ponad 600 km, połączył Litwę, Łotwę i Estonię. W ten sposób mieszkańcy tych krajów zaprotestowali przeciwko sowieckiej aneksji, która stała się możliwa dzięki ustanowienia przez Niemcy i ZSRR stref wpływów w Europie, określonych w tajnym protokole załączonym do paktu Ribbentrop- Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. oraz w Traktacie o granicach i przyjaźni III Rzeszy i ZSRR, podpisanym 28 września tego roku, jeszcze w trakcie działań wojennych prowadzonych przeciwko Polsce.
Jednym z działań mających służyć rehabilitacji imperialnej tradycji radzieckiej jest usprawiedliwianie paktu Ribbentrop-Mołotow, chociaż 24 grudnia 1989 r. układ ten potępił Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR. „Podpisanie paktu - jak stwierdzili deputowani - było aktem osobistej władzy i nie odzwierciedlało woli narodu radzieckiego”. Zjazd uznał „tajne protokoły za prawnie bezprzedmiotowe i nieważne od chwili ich podpisania”. Deklarację tę poprzedził „bałtycki łańcuch”, zorganizowany w 50 rocznicę podpisania paktu Ribbentrop- Mołotow. Łańcuch ludzi, liczący ponad 600 km, połączył Litwę, Łotwę i Estonię. W ten sposób mieszkańcy tych krajów zaprotestowali przeciwko sowieckiej aneksji, która stała się możliwa dzięki ustanowienia przez Niemcy i ZSRR stref wpływów w Europie, określonych w tajnym protokole załączonym do paktu Ribbentrop- Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. oraz w Traktacie o granicach i przyjaźni III Rzeszy i ZSRR, podpisanym 28 września tego roku, jeszcze w trakcie działań wojennych prowadzonych przeciwko Polsce.
30 grudnia odbył się pogrzeb Eugeniusza Madonia ps. Rower,
zmarłego 19 grudnia majora w stanie spoczynku, ostatniego żołnierza
oddziału mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika”, wielokrotnie
odznaczanego
za działalność patriotyczną, wywodzącego się z Podlodówki w gminie
Ułęż.
Msza pogrzebowa została odprawiona w warszawskim kościele pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Koncelebrowali ją ks. por. Błażej Woszczek oraz ks. dr Marcin Różański. Uroczystość rozpoczęła się wprowadzeniem sztandarów Okręgu Mazowieckiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz sztandaru Koła ŚZŻAK w Rykach, przy którym honorową wartę pełnili Roman Padel oraz Jan Noworolnik. Biografię zmarłego przedstawił obecnym prezes Koła ŚZŻAK w Rykach Mariusz Pawlak. Delegacja na grobie śp. E. Madonia złożyła wieńce w imieniu Koła ŚZŻAK Krajowej im. mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” w Rykach, wójta oraz społeczeństwa gminy Ułęż, władz samorządowych Dęblina oraz społeczności ZSO im. 15 PP „Wilków” w Dęblinie.
Msza pogrzebowa została odprawiona w warszawskim kościele pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Koncelebrowali ją ks. por. Błażej Woszczek oraz ks. dr Marcin Różański. Uroczystość rozpoczęła się wprowadzeniem sztandarów Okręgu Mazowieckiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz sztandaru Koła ŚZŻAK w Rykach, przy którym honorową wartę pełnili Roman Padel oraz Jan Noworolnik. Biografię zmarłego przedstawił obecnym prezes Koła ŚZŻAK w Rykach Mariusz Pawlak. Delegacja na grobie śp. E. Madonia złożyła wieńce w imieniu Koła ŚZŻAK Krajowej im. mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika” w Rykach, wójta oraz społeczeństwa gminy Ułęż, władz samorządowych Dęblina oraz społeczności ZSO im. 15 PP „Wilków” w Dęblinie.
Święto Chrztu Pańskiego zaczyna okres zwykły w roku liturgicznym.
Pozostawiamy za sobą doznania świąteczne i wchodzimy w codzienny
bieg naszego życia i naszej wiary. A z tym wiąże się powrót do spraw
chwilowo zawieszonych na czas świętowania, lecz domagających się
podjęcia działań, by zapobiec jakiemuś złu lub katastrofie.
Najważniejszym jednak problemem, z którym musi się uporać dzisiaj Kościół w naszej ojczyźnie, jest dokonujący się gwałtowny odpływ wierzących. I chociaż nie przybiera on charakteru masowych apostazji, to jednak z praktycznym odstępstwem mamy do czynienia coraz częściej. Nie ma co w tym względzie podpierać się statystykami czy też doświadczeniami na polu „duszpasterstwa w formie znajomkostwa”. Faktem jest, co stwierdzają chociażby chodzący po kolędzie księża, iż z roku na rok spada odsetek przyjmujących duszpasterzy w swoich domach. W naszej diecezji są już parafie, w których po kolędzie przyjmuje ledwie 40-50% mieszkańców, a średnia wieku otwierających drzwi domów przed księżmi zaczyna rosnąć. Dzieje się tak mimo podejmowania bardziej spektakularnych lub mniej akcji kościelnych. W tej sytuacji należy rozpocząć działania naprawcze, a tych nie da się wykonać bez próby oceny własnego podwórka.
Najważniejszym jednak problemem, z którym musi się uporać dzisiaj Kościół w naszej ojczyźnie, jest dokonujący się gwałtowny odpływ wierzących. I chociaż nie przybiera on charakteru masowych apostazji, to jednak z praktycznym odstępstwem mamy do czynienia coraz częściej. Nie ma co w tym względzie podpierać się statystykami czy też doświadczeniami na polu „duszpasterstwa w formie znajomkostwa”. Faktem jest, co stwierdzają chociażby chodzący po kolędzie księża, iż z roku na rok spada odsetek przyjmujących duszpasterzy w swoich domach. W naszej diecezji są już parafie, w których po kolędzie przyjmuje ledwie 40-50% mieszkańców, a średnia wieku otwierających drzwi domów przed księżmi zaczyna rosnąć. Dzieje się tak mimo podejmowania bardziej spektakularnych lub mniej akcji kościelnych. W tej sytuacji należy rozpocząć działania naprawcze, a tych nie da się wykonać bez próby oceny własnego podwórka.
Jeden ze styczniowych wieczorów. Nagle ciszę za oknem przerywa
dźwięk samochodowego klaksonu. Najpierw krótki, potem coraz dłuższy,
wskazujący na coraz większe zniecierpliwienie kierowcy.
Wyglądam przez okno. I już mam pełny obraz sytuacji. Parking przed blokiem wypełniony po brzegi. Oprócz aut stojących na wyznaczonych miejscach, kilka kolejnych zawadza kołami o krawędź chodnika prowadzącego do klatek schodowych. Lokalizuję, że dźwięk pochodzi z jednego z samochodów zaparkowanych w poprzek. Powód? Auto z powodu braku miejsca stojące na środku drogi skutecznie blokuje wyjazd. Dźwięk klaksonu robi się coraz bardziej nieznośny. Nikt nie reaguje. Oprócz sąsiadki, która na pytanie ciężarnej kobiety chcącej wyjechać z parkingu swoim oplem odpowiada, że nie wie, kto jest właścicielem zawadzającej dacii. Pani od opla nie daje za wygraną. Po kilku minutach na miejscu zdarzenia zjawia się sprawca zamieszania - właścicielka dacii. To, że się pojawia, słyszę po głośnej wymianie zdań między obiema kobietami.
Wyglądam przez okno. I już mam pełny obraz sytuacji. Parking przed blokiem wypełniony po brzegi. Oprócz aut stojących na wyznaczonych miejscach, kilka kolejnych zawadza kołami o krawędź chodnika prowadzącego do klatek schodowych. Lokalizuję, że dźwięk pochodzi z jednego z samochodów zaparkowanych w poprzek. Powód? Auto z powodu braku miejsca stojące na środku drogi skutecznie blokuje wyjazd. Dźwięk klaksonu robi się coraz bardziej nieznośny. Nikt nie reaguje. Oprócz sąsiadki, która na pytanie ciężarnej kobiety chcącej wyjechać z parkingu swoim oplem odpowiada, że nie wie, kto jest właścicielem zawadzającej dacii. Pani od opla nie daje za wygraną. Po kilku minutach na miejscu zdarzenia zjawia się sprawca zamieszania - właścicielka dacii. To, że się pojawia, słyszę po głośnej wymianie zdań między obiema kobietami.
Gdy się urodził, nie oddychał, nie biło też jego serce. Wszystko
wskazywało na to, że nie powinien być zdrowy. A być może w ogóle
nie
byłoby go już na świecie. Dziś James Engstrom jest zdrowym i
pogodnym dziewięcioletnim chłopcem. Stało się to możliwe dzięki
cudowi dokonanemu za wstawiennictwem abp. Fultona Sheena, który
wkrótce zostanie ogłoszony błogosławionym Kościoła.
Kazania abp. Fultona Sheena, jednego z najsłynniejszych kaznodziejów Ameryki, Bonnie i Travis Engstrom, rodzice Jamesa, odkryli, kiedy dowiedzieli się, że po raz kolejny zostaną rodzicami. Jednomyślnie postanowili nadać dziecku imię na cześć arcybiskupa. Nie wiedzieli jeszcze wtedy, że to właśnie on uratuje życie ich maleństwa. Tak jak dwa wcześniejsze porody, ten również miał odbyć się w domu. Na komodzie w sypialni, obok zdjęć bliskich, stała czarno-biała fotografia abp. Sheena. Po kilku godzinach porodu dziecko przyszło na świat. Na rodziców padł jednak strach: niedające oznak życia niemowlę otrzymało zero punktów w skali APGAR. „Siedziałam na podłodze sypialni i patrzyłam na martwego syna. W mojej głowie nie kotłowały się żadne myśli, żadne pomysły, tylko dwa słowa. W kółko i na okrągło powtarzałam: Fulton Sheen. Przez kilka miesięcy budowałam zaufanie i przyjaźń do Sheena i wyrobiłam w sobie nawyk wzywania go, by modlił się za moje dziecko. Powtarzając jego imię, wiedziałam, że zarówno on, jak i Bóg wiedzieli, co było potrzebne.
Kazania abp. Fultona Sheena, jednego z najsłynniejszych kaznodziejów Ameryki, Bonnie i Travis Engstrom, rodzice Jamesa, odkryli, kiedy dowiedzieli się, że po raz kolejny zostaną rodzicami. Jednomyślnie postanowili nadać dziecku imię na cześć arcybiskupa. Nie wiedzieli jeszcze wtedy, że to właśnie on uratuje życie ich maleństwa. Tak jak dwa wcześniejsze porody, ten również miał odbyć się w domu. Na komodzie w sypialni, obok zdjęć bliskich, stała czarno-biała fotografia abp. Sheena. Po kilku godzinach porodu dziecko przyszło na świat. Na rodziców padł jednak strach: niedające oznak życia niemowlę otrzymało zero punktów w skali APGAR. „Siedziałam na podłodze sypialni i patrzyłam na martwego syna. W mojej głowie nie kotłowały się żadne myśli, żadne pomysły, tylko dwa słowa. W kółko i na okrągło powtarzałam: Fulton Sheen. Przez kilka miesięcy budowałam zaufanie i przyjaźń do Sheena i wyrobiłam w sobie nawyk wzywania go, by modlił się za moje dziecko. Powtarzając jego imię, wiedziałam, że zarówno on, jak i Bóg wiedzieli, co było potrzebne.