Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Rzadko spotykany geniusz

Jeśli zaś miarę w zawziętości przebierzecie, tedy nie będzie ani dla jednych, ani dla drugich zmiłowania i poganin posiądzie tę ziemie na wieki wieków - przestrzegał w Trylogii. 10 grudnia 1905 r. Henryk Sienkiewicz został pierwszym polskim laureatem literackiej Nagrody Nobla.

Drogę do światowej sławy bez wątpienia utorowała mu wydana w 1896 r. powieść Quo vadis, która zrobiła zawrotną karierę w całej Europie. Jednak, wbrew panującej opinii, to nie za nią dostał najbardziej prestiżową spośród nagród. Akademia Szwedzka uhonorowała Polaka za całokształt pracy artystycznej: za wybitne osiągnięcia w dziedzinie eposu i rzadko spotykany geniusz, który wcielił w siebie ducha narodu.

Ten duch narodu najbardziej widoczny był w powieściach odnoszących się do historii Polski. To one przekonały profesora Alfreda Jensena – krytyka i slawistę, tłumacza polskich dzieł na język szwedzki, doradcę Szwedzkiej Akademii Literatury – do talentu Sienkiewicza. I chociaż szwedzki pisarz nie uważał autora „Trylogii” za literackiego pioniera, twórcę nowych trendów, był przekonany, że to „wirtuoz, który przez swą niezwykłą kulturę potrafił wykorzystać poetycko materiały pozostawione przez historię i przyoblec ich piękno w nowe szaty”. I to właśnie Jensen stał się gorącym admiratorem twórczości urodzonego na Podlasiu twórcy i jego kandydatury do Nobla.

Dyskretnie

„Tak jest! Przyznano! – cieszył się pisarz w liście do syna Henryka Józefa. – Zwycięstwo literatury polskiej to radość po prostu powszechna i rzecz ze wszystkich najważniejsza”.

O uhonorowaniu prestiżowym wyróżnieniem poinformował Sienkiewicza wspomniany wcześniej Alfred Jensen, który telegraficznie poprosił go o przyjazd do Krakowa. Tam przekazał mu list z informacją o nagrodzie, prosząc o zachowanie dyskrecji do dnia oficjalnego ogłoszenia decyzji. Sienkiewicz podzielił się więc swoją radością tylko z najbliższą rodziną. „Sekretu chcą aż do 10 grudnia z tamtej strony, nie chcąc widocznie narazić się za wcześnie na wrzaski pruskie i zawiadamiania urzędowe Rosji – donosił synowi we wspomnianym już liście. – Muszę tedy jechać, bo inaczej trzeba by i monetę, i złoty medal odsyłać do ministerium w Petersburgu”. Wiadomo, że Nobel Sienkiewicza był solą w oku rosyjskich władz. Tym bardziej, że w listopadzie 1905 r. przybrały w Polsce na sile trwające od stycznia rewolucyjne rozruchy, a sam Sienkiewicz – zwłaszcza pod koniec roku – był zaangażowany w walkę polityczną.

W podróży do Sztokholmu towarzyszył laureatowi jego długoletni tłumacz na język francuski Bronisław Kozakiewicz. Aby uniknąć rosyjskiej kontroli paszportowej, panowie udali się tam przez Wiedeń i Kopenhagę.

Nazwisko jego Henryk Sienkiewicz

Uroczystość wręczenia nagrody rozpoczęła się 10 grudnia, o 15.00, w obecności rodziny królewskiej. W laudacji, którą wygłosił sekretarz Akademii Carl David af Wirsén, zostały wyeksponowane zasługi Sienkiewicza i – jak donosił sam laureat swojej żonie Marii Babskiej – „niesłychanie pochwalne uwagi pod adresem „Trylogii”, „Bez dogmatu”, „Rodziny Połanieckich”, „Quo vadis” i „Krzyżaków”. „W każdym społeczeństwie są geniusze skupiający w sobie ducha narodu. Oni reprezentują jego charakter w oczach świata. Pielęgnują wspomnienie przeszłości narodu, by natchnąć go nadzieją na przyszłość. Są jak dęby – ich natchnienie zakorzenione jest głęboko w historii, lecz korona szumi w wichrach dzisiejszego dnia. Takim reprezentantem literatury i ducha narodu jest człowiek, którego Szwedzka Akademia odznaczyła Nagrodą Nobla. Jest on obecny tu, wśród nas. A nazwisko jego Henryk Sienkiewicz” – przedstawił laureata af Wirsén.

Ona żyje!

Swoje przemówienie – ubrany w strój wieczorowy Sienkiewicz – wygłosił po francusku. Zrobiło ono wrażenie zarówno ze względu na swoją treść, jak i elegancką formę. Noblista podkreślił, że przyjmuje wyróżnienie jako sukces narodu, którego jest przedstawicielem. Narodu, który – pozbawiony przecież państwowości – dawał dowody swojego istnienia. A wypowiadał laureat swoje słowa w obecności posłów zaborców – pruskiego i rosyjskiego, celowo przesuwając akcent z kwestii literackich na ogólne sprawy polskie („Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje! Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód, że działa! Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!”). Przemówienie Sienkiewicza – niecierpliwie oczekiwane także ze względów politycznych – miało duże, międzynarodowe znaczenie. Jako swego rodzaju ciekawostkę należy przywołać fakt, że poseł pruski złożył Sienkiewiczowi hołd w imieniu trzech milionów niemieckich czytelników, zaś poseł rosyjski zadeklarował swoje usługi. „Nie wypadało odpowiedzieć – donosił Sienkiewicz – że w tych czasach prędzej ja mógłbym mu oddać usługę niż on mnie”.

„My wszyscy z niego”

O skali popularności Sienkiewicza niech zaświadczy fakt, że w jego pogrzebie uczestniczyli oficjele z całej Europy. W kościele w szwajcarskim Vevey spotkali się dyplomaci walczących wtedy przeciwko sobie państw, którzy nie bywali razem na żadnych uroczystościach.

Trudno przecenić wpływ Sienkiewicza na naszą mentalność i naszą historyczną świadomość. Pamiętać należy, że pisanie „dla pokrzepienia serc” wyrasta z postrzeganej przez Polaków jako beznadziejna sytuacji zaborów. Dorastanie Sienkiewicza zbiegło się z wybuchem powstania 1863 r. i popowstańczymi represjami. Wydawało się, że – jak pisała Eliza Orzeszkowa – „otwarła się przepaść bez dna, bez światła, bez nadziei, bez ratunku”.

Nagroda Szwedzkiej Akademii była więc nie tylko ogromnym sukcesem autora „Quo vadis”, sukcesem polskiej literatury, ale także polskiej narodowości. I choć podobnego zaszczytu dostąpili po latach Władysław Stanisław Reymont, Czesław Miłosz i Wisława Szymborska, to uhonorowanie Sienkiewicza miało nieporównanie większe znaczenie od wyróżnień przyznanych jego następcom. Nie tylko dlatego, że było pierwsze, ale głównie z powodu rozsławienia literatury i kultury kraju oficjalnie nieistniejącego, a przecież żywego.

I chociaż zarzucano mu, że jest „geniuszem łatwej urody” „klasykiem polskiej ciemnoty, szlacheckiego nieuctwa”, o takim odbiorze swojego dzieła, jaki miała „Trylogia”, inni pisarze mogą tylko pomarzyć. Nie wolno też zapominać, że sprawa polska jest u Sienkiewicza tożsama ze sprawą Bożą.

„Jeśli zaś miarę w zawziętości przebierzecie, tedy nie będzie ani dla jednych, ani dla drugich zmiłowania i poganin posiądzie tę ziemie na wieki wieków” – przestrzegał w „Trylogii”. Warto się nad tymi słowami pochylić. Wczoraj, dziś, jutro. Zawsze.


„W Sztokholmie na uroczystości rozdawnictwa nagród imienia Nobla”

„Ci, którzy mają prawo ubiegać się o nagrodę ustanowioną przez szlachetnego filantropa, nie należą do ludzi jednego szczepu i nie są mieszkańcami jednego kraju. Wszystkie narody świata idą w zawody o tę nagrodę w osobach swoich poetów i pisarzów. Dlatego też wysoki areopag, który tę nagrodę przyznaje, i dostojny monarcha, który ją wręcza, wieńczą nie tylko poetę, ale zarazem i naród, którego synem jest ów poeta. Stwierdzają oni tym samym, że ów naród wybitny bierze udział w pracy powszechnej, że praca jest płodna, a życie potrzebne dla dobra ludzkości.

Jednakże zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym być musi dla syna Polski! Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje! Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód, że działa! Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!

Komuż nie przyjdą na myśl słowa Galileusza: E pur si muove!, skoro uznana jest wobec całego świata potęga jej pracy, a jedno z jej dzieł uwieńczone.

Więc za to uwieńczenie – nie mojej osoby, albowiem gleba polska jest żyzna i nie brak pisarzów, którzy mnie przewyższają – ale za to uwieńczenie polskiej pracy i polskiej siły twórczej wam, panowie członkowie Akademii, którzy jesteście najwyższym wyrazem myśli i uczuć waszego szlachetnego narodu, składam jako Polak najszczersze i najgorętsze dzięki”.

Pierwodruk w warszawskim „Tygodniku Mód i Powieści” 1905, nr 52.

Anna Wolańska