Rozmaitości
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

W przydomowym ogrodzie

Rozmowa z dr. Ryszardem Kowalskim, przyrodnikiem Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach.

Ogród pełnić może różnorodne funkcje, w zależności od potrzeb i upodobań gospodarzy. Przede wszystkim stanowi estetyczną ozdobę terenu, na którym codziennie przebywają jego właściciele. Pozwala on na obcowanie z ulubionymi roślinami i zwierzętami, tworzy korzystny mikroklimat sprzyjający regeneracji sił i zdrowiu. Powinien być także oazą spokoju, ale - niestety - czasami trafiają się uciążliwi sąsiedzi hołdujący znanej z literatury zasadzie „wolność Tomku w swoim domku”. W ogrodowym klimacie miło jest spotkać się z przyjaciółmi, porozmawiać, a także przygotować coś smacznego, np. na grillu, co dziś jest jeszcze bardzo modne. Przydomowe ogrody wykorzystywane są do uprawy warzyw, kwiatów, ziół - na potrzeby rodziny, przyjaciół, znajomych. A ponieważ unika się w nich stosowania zabiegów chemicznych, można powiedzieć, że przyniesione z ogrodu surowce sprzyjają zdrowiu, są smaczne i zasługują na przedrostek „eko”.

Często przywoływanym przez Pana przy różnych okazjach cytatem – mottem są słowa Izabeli Czartoryskiej: „Ogrodem stać się może każde miejsce, każda wioska, każdy folwark, najmniejszy kątek… Są sposoby, które małym kosztem przystroić mogą całe okolice”. Jak i kiedy zaczęła się Pana przygoda z ogrodnictwem?

 

To długa historia, bo przecież do młodych zaliczam się już tylko duchem. Urodziłem się na wsi i tam, jak większość dzieci w tamtym czasie, rozpocząłem od ogrodniczej praktyki w przydomowym ogrodzie, pod okiem rodziców i babci. Pomagając w różnych pracach przy pielęgnacji warzyw i roślin ozdobnych, dochodziłem stopniowo do przekonania, że zajęcia te są ciekawe, a nawet sprawiają mi przyjemność. Ogród z czasów dzieciństwa był tradycyjny, typowo wiejski, taki, który dziś określamy pojęciem rustykalny. Odznaczał się dużą różnorodnością uprawianych roślin. Była także pasieka. Po solidnej praktyce w domu rodzinnym przyszedł czas na teorię, najpierw w technikum ogrodniczym, potem na studiach biologicznych, a na końcu przy doktoracie na wydziale ogrodniczym. Jestem zatem ogrodnikiem z wykształcenia i z zamiłowania, dlatego dziś z radością zajmuję się pielęgnacją własnego rodzinnego ogrodu i dokładam starań, aby nadać mu taki charakter, jaki zapamiętałem z dzieciństwa.

 

Czym tak właściwie jest ogród?

 

W podstawowym, historycznie umotywowanym znaczeniu, jest przyrodniczą przestrzenią otaczającą dom i gospodarskie zabudowania, przystosowaną do pełnienia wielorakich funkcji, urządzaną świadomie według indywidualnych upodobań, potrzeb, wiedzy, gustu, wyobraźni, czasami ukształtowaną pod wpływem zewnętrznych inspiracji, np. literackich czy podróżniczych. Ogród jest terenem emocjonalnie bliskim tym, którzy go posiadają i pielęgnują, a rozmach, z jakim on powstaje, hamowany jest jedynie przez ekonomiczne możliwości. Jest to miejsce służące realizacji marzeń i rozwijaniu twórczej inwencji.

Dla mnie ogród to miejsce szczególne, magiczne, tajemnicze, w którym chętnie przebywa się nawet wtedy, gdy jest do wykonania ciężka fizyczna praca. Oprócz tych przydomowych, są jeszcze ogrody botaniczne, dendrologiczne (arboreta). Niektórym zazielenionym miastom przypisuje się określenie „miasto ogród”. Dla pełnego obrazu wspomnieć jeszcze trzeba o rajskim ogrodzie – Boskim Edenie, w którym mieszkali Adam i Ewa.

 

Jaką wartość stanowi ogród dla ludzi go zakładających i pielęgnujących? Dlaczego poświęcają mu tak dużo czasu i troszczą się o jego wygląd?

 

Ogród pełnić może różnorodne funkcje, w zależności od potrzeb i upodobań gospodarzy. Przede wszystkim stanowi estetyczną ozdobę terenu, na którym codziennie przebywają jego właściciele. Pozwala on na obcowanie z ulubionymi roślinami i zwierzętami, tworzy korzystny mikroklimat sprzyjający regeneracji sił i zdrowiu. Powinien być także oazą spokoju, ale – niestety – czasami trafiają się uciążliwi sąsiedzi hołdujący znanej z literatury zasadzie „wolność Tomku w swoim domku”. W ogrodowym klimacie miło jest spotkać się z przyjaciółmi, porozmawiać, a także przygotować coś smacznego, np. na grillu, co dziś jest jeszcze bardzo modne. Przydomowe ogrody wykorzystywane są do uprawy warzyw, kwiatów, ziół – na potrzeby rodziny, przyjaciół, znajomych. A ponieważ unika się w nich stosowania zabiegów chemicznych, można powiedzieć, że przyniesione z ogrodu surowce sprzyjają zdrowiu, są smaczne i zasługują na przedrostek „eko”. Płodami z ogrodów, w różny sposób zabezpieczonymi i przetworzonymi, można zapełnić domowe spiżarnie i cieszyć się dobrym jedzonkiem aż do nowalijek. Jak widać, ogrody mogą pełnić różnorodne funkcje, dlatego stwierdzenie, że każdy gospodarz w indywidualny sposób je określa jest chyba najbardziej trafne.

 

Czy zakładanie i prowadzenie ogrodów ma jakiś związek z ochroną przyrody?

 

Z pewnością tak, jeśli przyjmiemy założenie, że tworząc ogród, staramy się dopasować go do istniejących warunków przyrodniczych, a nie zaczynamy od totalnej zmiany wszystkiego, co na tym terenie rosło. Upodobania ludzi zakładających ogrody są czasami zupełnie niezrozumiałe, zadziwiające, trudne do wytłumaczenia. Znam przykłady „ogrodników”, którzy po dorobieniu się leśnej działki zaczynają ją karczować, aby w miejsce wyciętych jałowców, typowych dla polskiego boru, pod sosnami zrobić miejsce dla cyprysików i tui, a nawet na grządki z ogórkami! Skąd biorą się takie dziwaczne upodobania? Czy wynika to z wyrafinowanych potrzeb, braku przyrodniczej wiedzy i wyobraźni? A może jest to po prostu nawiązanie do okresu sprzed kilku tysięcy lat, kiedy to nasz przodek karczował i wypalał las, by wydrzeć przyrodzie skrawek ziemi pod uprawę? Zdecydowanie negatywnie oceniam „ogrodników – drwali” i „piromanów” wypalających środowisko przyrodnicze i obdzierających naturę z bogactwa jej różnorodności, choć wiem, że to właścicielowi należne jest prawo dowolnego kształtowania ogrodowej przestrzeni.

Sądzę, że prowadzenie ogrodu, w większości przypadków, jest świadectwem przyrodniczej wrażliwości, a nawet sozologicznego zaangażowania. Ogród stanowi bowiem wartość nie tylko dla właścicieli, ale wpływa na estetykę miejscowości, pracuje na chwałę całej gminy, a pasja tworzenia i bezpośrednia praca ogrodników hobbystów mobilizująco i motywacyjnie oddziałuje na postawy sąsiadów. Tak rozumując, należy bardzo pozytywnie ocenić pasjonatów ogrodów i umiejscowić ich w grupie osób niosących postęp, zaszczepiających ważne dla społecznego rozwoju wartości, edukujących w zakresie wychowania estetycznego oraz dbających o środowisko. Kto upiększa otoczenie swojego domu, ten zaspakaja przede wszystkim własne potrzeby. Nie jest to jednak obojętne dla innych i wpływa na podniesienie estetyki całego otoczenia, a ponadto przyczynia się do edukacji społeczeństwa w sposób najbardziej cenny, gdyż oparty na przykładzie własnej pracowitości, zdolności, umiejętności, aktywności, pomysłowości…

 

Czy dostrzega Pan jakieś tendencje w zakresie sposobów urządzania ogrodów?

 

Dziś trudno jest mówić o ogrodach typowo wiejskich czy miejskich, bowiem zacierają się coraz bardziej różnice między wsią i miastem. Unifikacji podlegają wzorce funkcjonujące w społeczeństwie. Zaobserwować można jednak tęsknotę mieszkańców miast za wiejskimi tradycjami. Kolekcjonują stare przedmioty, którym przywracają utraconą wartość, miło wspominają pelargonie, które stały przed laty na parapecie okna w pokoiku babci oraz malwy, floksy i irysy rosnące przed domem na owalnym klombie.

Na odwrót, mieszkańcy wsi jakby zapominają o tradycyjnych gatunkach roślin, typowych dla wiejskiego krajobrazu i wrośniętych korzeniami w chłopską tradycję. Chętnie zamieniają je na inne -„miastowe” lub „zagraniczne”. Sadzą zatem budleje, weigele, tuje, juki, sumaki… i inne egzotyczne rośliny, pomimo tego, że ich uprawa sprawia często wiele kłopotów, a niektóre z nich stają się bardzo ekspansywne i mnożąc się na potęgę, zarastają szybko ogród.

 

Dziękuję za rozmowę.

LI