Historia

Z włoskim rodowodem

Nazwisko Boretti można spotkać zarówno w Warszawie, jak i we Florencji. Józef Mikołaj Boretti związany był przez pewien czas również z ziemią hańską, a równo 60 lat temu otrzymał tytuł honorowego obywatela Włodawy.

Urodził się 6 grudnia 1863 r., a ochrzczony został w warszawskiej parafii Świętego Krzyża. Jego przodkowie przybyli do Warszawy pod koniec XVIII w. z Księstwa Mediolanu. Pradziad Józefa Mikołaja - Giuseppe (1746-1849) był włoskim budowniczym działającym w Polsce za Stanisława Augusta, od 1787 r. „Stał na czele Zgromadzenia Murarzy w Warszawie jako pierwszy starszy i był czynny w ustanawianiu nowej ustawy rzemieślniczej” - czytamy w „Sadze Borettich” autorstwa Jerzego Marii Borettiego.

I dalej: „Wyuczył i ośmielił tutejszych mularzy do odnawiania facjat domów bez użycia rusztowań, włoskim sposobem na przystawionych tylko drabinach. Sposób ten przyjęli nasi młodzi mularze i odtąd zakopcone od wieków i najwyższe facjaty bez wielkiego kosztu malowali i kościoły wewnątrz bielili. Boretti, umiejętny w kierowaniu budowli domów, których w Warszawie i jej okolicach przeszło 70 wystawił, zasłużył sobie na wspomnienia”.

Giuseppe – Józef niemal całe życie poświęcił Warszawie, zyskując popularność. „Pewnego dnia warszawskie gazety doniosły, że Józef ofiarował się własnym sumptem dokonać renowacji kościoła NMP na nowomiejskiej skarpie. Miał wtedy ponad 100 lat!” – czytamy w książce varsavianisty i podróżnika Olgierda Budrewicza „Sagi warszawskie”. Od tego czasu przyjęło się nad Wisłą stwierdzenie „rześki jak Boretti po setce”. Podobnie długo żył jego prawnuk Józef Mikołaj, syn Józefa Antoniego (1825-1878). Józef Antoni kształcił się w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych u profesora architektury Stanisława Balińskiego, a doświadczenie zdobył, praktykując m.in. na budowach u swojego dziadka i ojca. Do jego znaczących osiągnięć należą prace konserwatorskie na Zamku Królewskim, których był równocześnie projektantem i wykonawcą.

 

Osiadł w Kulczynie

Józef Mikołaj (1863-1965) nie poszedł w ślady pradziada i ojca – budowniczym ani konserwatorem nie został. Miał cechy charakteryzujące kresowego szlachcica. O. Budrewicz zanotował: „Niechętnie podporządkowywał się nakazom władzy, odznaczał się wielkim temperamentem, ignorował przykazania swojej klasy. Usunięto go z wilczym biletem z Gimnazjum Górskiego w Warszawie przy ulicy Daniłowiczowskiej za odmowę nauki języka rosyjskiego (był to okres walki o szkołę polską)”. Od listopada 1890 r. do 1898 r. prowadził w Mińsku zakład fotograficzny będący filią zakładu, który jego brat Wincent prowadził w Kaliszu.

Jeszcze przed I wojną światową osiadł w majątku Kulczyn w pow. włodawskim, jako właściciel wymieniany jest w dodatku do „Rocznika Wsi Polskiej” z 1913 r. – „Adresy obywateli ziemskich Królestwa Polskiego, Litwy i Rusi”. Mieszkał tam z żoną Marią, córką Heleną i synem Witoldem. Od 1928 r. jako jeden z pierwszych w powiecie, obok Jana Karzewskiego, miał sad morwowy liczący 50 drzew.

Skąd wzięli się w Kulczynie? – Wynikało to z powiązań rodzinnych małżonki Józefa Mikołaja, Marii z Rymaszewskich – wyjaśnia adiunkt w katedrze geografii rozwoju regionalnego Uniwersytetu Gdańskiego dr Renata Anisiewicz – pochodząca z Włodawy i badająca jej dzieje. – Poprzedni właściciel, Julian Rawski, był ożeniony powtórnie z Antoniną Pulcherią z Rymaszewskich zamieszkałą w Kulczynie. To na pewno kuzynka Marii Boretti, choć nie siostra. W Kulczynie Borettiowie osiedli przed I wojną; podczas wojny jako tzw. bieżeńcy znaleźli się w głębi Imperium Rosyjskiego, a ich dobra uległy zniszczeniu. Odbudowa majątku po powrocie do kraju kosztowała wiele wysiłku. II wojnę przeżyli w Kulczynie; jako właściciel ziemski Józef Mikołaj wykazywał się postawą społecznikowską, m.in. nadawał działki chłopom i założył ambulatorium lekarskie – wyjaśnia.

 

Doczekał setnych urodzin

W 1947 r., po reformie rolnej, rodzina Borettich utraciła cały majątek. Pomimo represji komunistycznych pozwolono im – za postawę Józefa i stosunek do ludzi – pozostać w tym samym powiecie. Zamieszkali we Włodawie. W marcu 1948 r. w wieku 83 lat zmarła Maria Boretii. Została pochowana na cmentarzu parafialnym. Nagrobek, aktualnie nieco zaniedbany, znajduje się w niedalekim sąsiedztwie pomnika powstańców z 1863 r. Nie jest jednak zapomniany. – Wprawdzie nie jest wpisany nawet do rejestru zabytków oczekujących na renowację, ponieważ nie przedstawia wartości artystycznej, ale nie widzę przeszkód, aby to uczynić. Boretti to nazwisko godne upamiętnienia – mówi Jerzy Szczerba, sekretarz zajmującego się odnawianiem zabytkowych nagrobków Stowarzyszenia „Renovabis”.

Józef Mikołaj pozostał z córką Heleną – absolwentką Sorbony, nauczycielką francuskiego, polskiego i muzyki. Do dziś pozostała o niej pamięć we Włodawie, gdzie HelenaSzczerbina uczyła od 1947 r. w I LO języków: polskiego, niemieckiego, francuskiego i rosyjskiego. Jej ojciec doczekał setnych urodzin. Władze miejskie z racji jubileuszu wyróżniły Józefa Mikołaja tytułem honorowego obywatela miasta Włodawa. Przez lata powtarzano jego powiedzenie: „Trzeba pamiętać, że się ma dużo lat, ale nie zapomnieć, że jest się młodym”. Pod koniec życia wraz z córką przeprowadził się do Zalesia k. Warszawy. Zmarł 10 kwietnia 1965 r. Pochowany został w rodzinnym grobowcu na Powązkach.

Joanna Szubstarska