Komentarze
Źródło: BIGSTOCK.PHOTO
Źródło: BIGSTOCK.PHOTO

Zwróćcie mi duszę moją!

Są w życiu człowieka pewne chwile, w których jakby zasłona spada z oczu, i zaczyna on dostrzegać to, co choć bliskie, wydaje się całkiem nowe. Mają takie chwile pewien wymiar profetyczny, więc trudno w nich zrazu dostrzec jakąkolwiek logikę. Bardziej na przeczuciu się one opierają, aniżeli na dokładnych dowodach i ciągach myślowych.

Ostatnio przeżyłem takie właśnie doznanie będąc po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego. Siedząc wieczorem w hotelowym patio, wsłuchiwałem się w melodie wygrywane przez pianistę umilającego gościom ich wieczorny odpoczynek. I nagle dotarły do mnie znajome dźwięki. Meksykański muzyk grał z zapałem mazurki Fryderyka Chopina. Nie jestem dzisiaj w stanie powiedzieć, co było bardziej niesamowite: czy to, że muzyka polskiego kompozytora trafiła nawet pod palmowe strzechy, czy też fakt, iż na krańcu świata znalazłem kawał polskiej rzeczywistości. Jednego jestem dzisiaj pewien. Gdzieś w we własnej głębi poczułem tęsknotę. Nie za krajem, do którego i tak miałem za kilka dni wracać. Poczułem tęsknotę za polską duszą.

…której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie…

Zapewne większość z nas uznaje, iż poetyckość jest najgorszym przymiotem ludzi zajmujących się polityką czy też szeroko pojętą domeną działań społecznych. Wydawać się może, że tylko twarde stąpanie po ziemi i zimne kalkulacje pozwalają dosięgać celów wyznaczonych. Nie jestem pewien jednak, czy jest to rzeczywiście prawda. Bo gdyby tak właśnie miało być, wówczas najdoskonalsze społeczności tworzyłyby roboty, zaprogramowane w sposób pozwalający omijać błędy i chroniący przed łzami. Zresztą wystarczy tylko zapytać spotkanego na drodze człowieka, czy jest w stanie opisać ową głębię polskości, która towarzyszy (lub winna towarzyszyć) od kołyski do grobowej deski – zapytany miałby trudność z dokładnym jej opisem. A jednak na dnie własnej świadomości posiada być może niejasne przeczucie tego, co jest najważniejsze. Wielu przecież w dniach po smoleńskiej tragedii, nawet wcześniej zapalczywych wrogów większości tych, co polegli, nagle stawało w zadumie i odkrywało to, czego nawet nazwać nie umieli. I być może dzisiaj są oskarżani (w niektórych przypadkach raczej słusznie) o koniunkturalne zachowania w dniach żałoby narodowej, a i sami często odżegnują się od swoich zachowań w tamtym czasie, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że dla większości z nich właśnie owo przeczucie – niejasne, a zarazem głębokie i prawdziwe – było po prostu faktem. To samo zresztą dzieje się, gdy stykamy się z polskimi dziejami i sztuką narodową. Nie linie i koloryt płócien obrazów, nie matematyka dźwięków w muzyce, nie strategia i taktyka powstań narodowych liczą się wprzódy, lecz pewna intuicja, że warto i należy. Karol Wojtyła w swoim poemacie o ojczyźnie pisał, iż jest to zakorzenianie. A Mickiewicz w usta jednego z bywalców salonu warszawskiego włożył słowa o wewnętrznym ogniu, którego i 100 lat nie wyziębi. Jest w tym głębia prawdy, bo dotykamy tego, czego nawet nazwać nie umiemy, ale wiemy, że jest, i że jest trwałe. Polska dusza. Nie ta wyśmiewana jako romantyczne porywanie się z motyką na słońce, ale trwała przynależność – nie zawsze uświadamiana – do wspólnoty kształtowanej przez wieki i przez serca czujące podobnie.

…duch, cierpliwość i dopełnienie…

Cyprian Kamil Norwid w tych właśnie rzeczach dostrzegał narzędzia zdobywania przyszłości. Nie sposób nie przyznać, iż łączącą ich cechą jest wspólnota wyrażająca się w kontynuacji. A łączą się one nie w materialnych tworach i związkach, lecz w głębi sumienia. To, co jest wytworem materialnym kultury, jest jeno narzędziem. Narzędzia można zmieniać, ale bez tej duszy polskiej, polskiego sumienia, stają się one tylko estetyczną igraszką w rękach każdego, kto chce się zabawić naszym kosztem lub zbić kapitał na naszych kompleksach. Dlatego prawdziwie zwycięża nas ten, kto potrafi wyrwać z naszych sumień ową miłość pierwszą. A mu umieramy jako naród wówczas, gdy pozwalamy na takie działanie. Bezsensowną jawi mi się dzisiaj debata, czy mamy świętować nasze narodowe pamiątki w czasie posępnych akademii i wieczornic, czy też z czekoladowym orłem i pochyleni nad grillem w ogródku. To jest wtórne. Pierwszeństwo ma zawsze określenie celu. Bo może każdy z tych rodzajów świętowania stać się powodem wydzierania polskiej duszy. Co więcej, nie jestem nawet pewien, czy nasze świętowania muszą dokonywać się w całkowitej jedności i w zgranej wspólnocie. One muszą dokonywać się w miłości do tego, co ojczyznę stanowi. Norwid wspominał, iż owa miłość to „odpocznienie i moc, i bytu oś”. Nawet wówczas, gdy krytykuję przeszłość i teraźniejszość, to miłość ku temu, co stanowi ową duszę polską, staje się zakorzenieniem ku przyszłości. Jedność i zgoda dają tylko siłę, którą można wykorzystywać na rozliczne, nie zawsze dobre sposoby. Głos narodu stanowi jego wewnętrzna harmonia, a kierunek nadaje poszukiwanie prawdy. Zespolenie wspólnoty dziejowej oraz umiłowania prawdy – oto dusza polskości. I właśnie wtedy, gdy za oceanem usłyszałem dźwięki mazurków Chopinowskich, zrozumiałem, że to właśnie zostało nam odebrane.

…lada promyk zolbrzymia nadzieję…

Dzisiaj polskością każdy wyciera sobie usta. I w gruncie rzeczy traktuje ją przedmiotowo jako jeszcze jeden sposób osiągania innych celów. Może właśnie dlatego wielu z nas dzisiaj ma alergię na wszystko, co polskie, i na wszystko, co trąci patriotyzmem. Bo zatrzymujemy się na zewnętrzności i debatujemy o tym, co nieistotne. A trzeba może właśnie tylko tęsknoty, która wyrasta w głębi, gdy meksykański pianista gra Chopinowskie nuty. On nie wie, jak wiele one znaczą. Dla niego jest to tylko matematyka dźwięków. Dla nas to głębia duszy. Znaki nadziei zawsze są małe. Wystarczy muśnięcie wiatru, by rozpłomienić ogień. Małe dziecko z narodową flagą, ludzie zatrzymujący się na ulicy, gdy zawyją powstańcze syreny (choć wszystko pędzi na oślep), jeden znicz na powstańczej mogile, postawiony przez nieznanego mi człowieka… Może to mało, ale tęsknota za polską duszą wzbiera. Jak pisał Norwid: „Wszystko bierze swą moc z ideałów”.

Ks. Jacek Świątek