W niedzielę 2 grudnia w siedleckiej katedrze odbyła się
wyjątkowa uroczystość: błogosławieństwo wdowy. Pochodząca z Dęblina
Małgorzata Ciołek jest drugą w diecezji kobietą, która po śmierci
męża przyjęła konsekrację.
Zapytana o to, jak rodziło się jej powołanie, odpowiada, że nie ma ono konkretnej daty. To był proces. - Pochodzę z wierzącej rodziny. Już jako dziecko dzięki mojej babci Stasi znałam cały pacierz i różne modlitwy - przyznaje M. Ciołek. - Jednak w miarę dorastania moją głowę zaczęły zaprzątać inne sprawy, a nie Bóg. Był czas, że o Nim zapominałam. Przełomowy w moim życiu okazał się 1990 r., kiedy wzięłam udział w rekolekcjach w Magdalence. Jechałam tam z myślą, iż jako pielęgniarka po prostu będę służyła pomocą medyczną. Wcale nie miałam zamiaru duchowo w nich uczestniczyć. Bóg jednak miał inne plany. Dotknął moje serce. Po powrocie z Magdalenki zdałam maturę i złożyłam dokumenty na studia teologiczne w Warszawie. Niestety, nie dostałam się. Pojawiło się pragnienie, by pójść do zakonu sióstr bezhabitowych. Kiedy nie zdałam egzaminu na teologię, zaczęłam zadawać Bogu pytania: co mam robić dalej? To, że nie przyjęto mnie na studia, odczytałam jako Jego odpowiedź - opowiada kobieta.
Zapytana o to, jak rodziło się jej powołanie, odpowiada, że nie ma ono konkretnej daty. To był proces. - Pochodzę z wierzącej rodziny. Już jako dziecko dzięki mojej babci Stasi znałam cały pacierz i różne modlitwy - przyznaje M. Ciołek. - Jednak w miarę dorastania moją głowę zaczęły zaprzątać inne sprawy, a nie Bóg. Był czas, że o Nim zapominałam. Przełomowy w moim życiu okazał się 1990 r., kiedy wzięłam udział w rekolekcjach w Magdalence. Jechałam tam z myślą, iż jako pielęgniarka po prostu będę służyła pomocą medyczną. Wcale nie miałam zamiaru duchowo w nich uczestniczyć. Bóg jednak miał inne plany. Dotknął moje serce. Po powrocie z Magdalenki zdałam maturę i złożyłam dokumenty na studia teologiczne w Warszawie. Niestety, nie dostałam się. Pojawiło się pragnienie, by pójść do zakonu sióstr bezhabitowych. Kiedy nie zdałam egzaminu na teologię, zaczęłam zadawać Bogu pytania: co mam robić dalej? To, że nie przyjęto mnie na studia, odczytałam jako Jego odpowiedź - opowiada kobieta.