Ostatni weekend upłynął w Polsce pod znakiem sobotniego marszu w obronie wolności mediów, a zwłaszcza przeciwko dyskryminacji telewizji Trwam w procesie przyznawania miejsc na multipleksie cyfrowym.
Komentarze
Młodzież mamy zdolną. Wie, co zrobić, żeby postawić na swoim. Wie, jak zareagować. Tak sobie o tym myślę w kontekście niedawnego wyroku na prof. Ryszarda Legutkę, którego pozwali uczniowie liceum we Wrocławiu.
Za młodu lubiłem czytać wydawane wówczas rozliczne dzieła Antone’a de Saint-Exupéry’ego. Może dlatego wybrałem na tytuł tego felietonu jeden z jego cytatów, należący zresztą do moich ulubionych. Z jego dzieł można by ułożyć niezły traktat na dzisiejsze czasy. Ale nie chciałbym, żeby niniejszy tekst stał się pochwałą autora, który odszedł od nas na zawsze, zestrzelony w swoim samolocie przez niemieckiego lotnika w okolicach Marsylii.
Pamiętam czasy, kiedy ludzie, aby zdobyć dla dziecka miejsce w żłobku czy przedszkolu, przeprowadzali fikcyjne rozwody. Czasem kończyło się to zresztą rozwodem prawdziwym. Potem te przybytki zamykano, bo świeciły pustkami, ale oto znowu wracają do łask.
W cieniu świąt wielkanocnych minęła w tym roku druga już rocznica śmierci smoleńskiej. Choć najwierniejsi nie zapomnieli o tych, którzy w imię pamięci ulecieli z nieludzkiej ziemi w wieczność. Najważniejsza bowiem jawi się pamięć. Nawet tylko patrząc na czas zaborów, pamięć jawi się jako owa zasadnicza opoka, dzięki której możemy dzisiaj mówić i myśleć po polsku.
„Bolą mnie nogi, one we śnie/ za sen mój chodzą na czereśnie”. Mnie też bolą, chociaż nie wiem, czy we śnie gdzieś chodzą. Wystarczyłoby im i tego dziennego biegania (mówię nie o żadnym przedświątecznym, tylko takim zwyczajnym).
Co roku wyczekuję wiosny. Jej zew jest nawet dość prozaiczny. Lecz dokładnie wiem, kiedy następuje zmartwychwstanie ziemi, bo ma ono swojego herolda. Mały ptaszyna, słowik, pewnego ranka budzi mnie swoim kląskaniem. Uwił sobie gniazdko w krzewie niedaleko mojego okna, a mimo własnej mikrości głos ma iście giganci, szczególnie gdy wzmacnia go poranna cisza jeszcze niedowierzania.
Gdyby to pytanie padło w innych okolicznościach przyrody, a najlepiej kilkanaście lat wstecz, na pewno nie miałabym problemu, aby podać prawidłową odpowiedź. A tak, po zaskoczeniu jego treścią i miejscem, w którym je usłyszałam, niestety do tej pory ciągnie się za mną poczucie wstydu.
Ponieważ w polskich szkołach zaniechano już dawno wymagania od uczniów, by niektóre utwory znali na pamięć, dlatego należy dla porządku wspomnieć w początkowej fazie tego felietonu, że tytuł jest zaczerpnięty z wiersza Zbigniewa Herberta „Pan od przyrody”, a owe łobuzy są zabójcami dobrotliwego nauczyciela, który „pierwszy pokazał nam nogę zdechłej żaby”.
Obraz Jezusa, który na osiołku wjeżdża do Jerozolimy budzi wiele refleksji. Jedna z nich to refleksja o naszej nieznajomości tego, co przyniesie jutro i o zmienności ludzkiego losu… a także o naszej chwiejności i niestałości.
- « Następne
- 1
- …
- 134
- 135
- 136
- 137
- 138
- …
- 181
- Poprzednie »