Kościół
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Syn w rękach Ojca

Wystawili Go na pośmiewisko, wywyższyli, żeby był jeszcze bardziej widoczny, drwili nawet wtedy, gdy umierał, ale ich wysiłek przyniósł odwrotny skutek. Skazaniec z Golgoty nigdy nie został zapomniany.

Miliardy ludzi uznały Jezusa za swego Pana i Zbawiciela. Zachwycili się Nim do tego stopnia, że nie wahali się powierzyć Mu swoje życie. Stało się tak, jak obiecał - kiedy umarł najtragiczniejszą śmiercią świata, wszystkich pociągnął ku sobie. Jego krzyż połączył ziemię z niebem. Mimo swej grozy, bo nie był przecież piękny i złoty, ale twardy, drewniany i oblany niewinną krwią, stał się najwspanialszym ołtarzem świata.

Dominikanin o. Adam Szustak w swoich ostatnich rekolekcjach wielkopostnych zauważył coś jeszcze. Wskazał na pewną niesamowitą prawdę. Wszyscy znamy ten fragment Ewangelii, w którym Jezus skarży się, że listy mają nory i ptaki gniazda, a tylko Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by mógł skłonić głowę. Jezus w końcu znalazł to miejsce, a był nim… krzyż. To tam mógł się wreszcie położyć, oprzeć głowę i odpocząć. Pamiętamy, kiedy Jan Ewangelista pisał o Jego śmierci: „Skłonił głowę i oddał ducha”. Straszne i zaskakujące zarazem.

Modlitwa zamieniona w drwinę

W opisie wydarzeń z Golgoty ważne miejsce zajmuje Psalm 22, który jest cytowany zarówno przez Jezusa, jak i przez kapłanów żydowskich. Jezus wymawia na głos tylko pierwsze zdanie. Wzdycha: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Resztę być może wypowiada w ciszy serca. Ten psalm wbrew pozorom to nie tylko skarga. W końcówce zawiera bowiem piękną i optymistyczną obietnicę, że to odrzucenie Boga jest tylko chwilowe. Może czasami zastanawiamy się, dlaczego Jezus tak mało mówił podczas męki, ale trzeba pamiętać, że był wyczerpany fizycznie. ...

Agnieszka Wawryniuk

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł