Ponad 830 tys. zł unijnego dofinansowania trafiło właśnie do budżetu
gminy. Pieniądze zostaną przeznaczone na budowę Leśnego Zespołu
Rekreacyjno-Edukacyjnego „Amonit” w Klimkach.
Fotografia wykonana przez Monikę Wiraszkę zdobyła pierwsze miejsce
oraz nagrodę burmistrza i przewodniczącego rady miejskiej w konkursie
pn. „Dęblińskie zdjęcie roku 2018”.
Rozmowa z Henrykiem Bejdą, pisarzem, redaktorem naczelnym
miesięcznika „Cuda i łaski Boże”, autorem książki „Krew świętych i
jej tajemnice”.
Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek próbował to oszacować. Liczbę tę cechuje na pewno znaczna historyczna zmienność. W czasach baroku w Neapolu przechowywano ponoć aż 200 ampułek z krwią świętych i zmarłych w opinii świętości, przy czym wiele z tych „relikwii” właśnie w tamtej epoce utworzono. Krew pobierano wtedy bardzo często od osób szczególnie poważanych za swoje świątobliwe życie. Czyniono to zarówno po ich śmierci, jak i przed nią, np. pozyskując krew podczas stosowanych w tamtych czasach leczniczych zabiegów upuszczania krwi. Dziś liczbę relikwii krwi (a ściślej: relikwii z krwi) w Neapolu - nadal uznawanym zresztą z tego względu za „miasto krwi” - określa się na kilkanaście. Nota bene część z nich - z uwagi na to, że osoby, do których owa krew należała, nie zostały do tej pory wyniesione na ołtarze - powinna być raczej nazywana ampułkami z krwią lub też niezwykłymi pamiątkami po danym zmarłym. Trzeba wspomnieć, że ostatnio liczba relikwii krwi zwiększa się znacznie za sprawą... św. Jana Pawła II. Jego krew - pozyskana, kiedy jeszcze żył i celowo zabezpieczona przed skrzepnięciem - co roku trafia do kolejnych parafii i świątyń na całym świecie.
Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek próbował to oszacować. Liczbę tę cechuje na pewno znaczna historyczna zmienność. W czasach baroku w Neapolu przechowywano ponoć aż 200 ampułek z krwią świętych i zmarłych w opinii świętości, przy czym wiele z tych „relikwii” właśnie w tamtej epoce utworzono. Krew pobierano wtedy bardzo często od osób szczególnie poważanych za swoje świątobliwe życie. Czyniono to zarówno po ich śmierci, jak i przed nią, np. pozyskując krew podczas stosowanych w tamtych czasach leczniczych zabiegów upuszczania krwi. Dziś liczbę relikwii krwi (a ściślej: relikwii z krwi) w Neapolu - nadal uznawanym zresztą z tego względu za „miasto krwi” - określa się na kilkanaście. Nota bene część z nich - z uwagi na to, że osoby, do których owa krew należała, nie zostały do tej pory wyniesione na ołtarze - powinna być raczej nazywana ampułkami z krwią lub też niezwykłymi pamiątkami po danym zmarłym. Trzeba wspomnieć, że ostatnio liczba relikwii krwi zwiększa się znacznie za sprawą... św. Jana Pawła II. Jego krew - pozyskana, kiedy jeszcze żył i celowo zabezpieczona przed skrzepnięciem - co roku trafia do kolejnych parafii i świątyń na całym świecie.
Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa zaprasza wszystkich członków Kół
Gospodyń Wiejskich z terenu województw lubelskiego i mazowieckiego do
udziału w piątej edycji konkursu kulinarnego „Bitwa Regionów”.
Do 28 marca można zgłaszać zespoły dziecięce oraz solistów do udziału
w Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Przyrodniczej.
Rozmowa z ks. Tomaszem Denickim, pochodzącym z diecezji
siedleckiej misjonarzem na Jamajce.
Po opuszczeniu samolotu udałem się do urzędu migracyjnego, a tam zamiast klimatyzacji były zwykłe wiatraki. Ustawione na maksa przewracały urzędnikom papiery. Nieznośny upał, powietrze wymieszane z ludzkim potem i ogromna kolejka osób chcących dostać się do kraju - to pierwsze, co zobaczyłem. Po dokonaniu wszystkich formalności wyszedłem z lotniska i natychmiast dopadła mnie grupa taksówkarzy, hotelarzy i handlarzy oferująca swoje usługi. Dopiero jak wyszedł z lotniska kolejny pasażer, zdołałem odeprzeć ich natrętny atak. Z lotniska odebrał mnie ks. Wojciech Szpylma, misjonarz pochodzący z diecezji przemyskiej, jeden z czterech polskich księży pracujących na Jamajce i jedyny w mojej nowej diecezji - Montego Bay. Wsiedliśmy do poobcieranego ze wszystkich stron samochodu i pojechaliśmy do misji. Było tak gorąco, że aż nie dało się oddychać. Termometr w cieniu wskazywał 32°C. „Na razie jest jeszcze zima” - pocieszył mnie ks. Wojtek. Nie chcę sobie wyobrażać, co będzie, jak przyjdzie lato... Jechaliśmy drogą wzdłuż wybrzeża. Z jednej strony góry porośnięte buszem, a z drugiej - Morze Karaibskie. Na skrzyżowaniach dróg i ulic stali ludzie sprzedający jedzenie, jakieś chińskie rzeczy, marihuanę czy po prostu proszący o pieniądze bezdomni.
Po opuszczeniu samolotu udałem się do urzędu migracyjnego, a tam zamiast klimatyzacji były zwykłe wiatraki. Ustawione na maksa przewracały urzędnikom papiery. Nieznośny upał, powietrze wymieszane z ludzkim potem i ogromna kolejka osób chcących dostać się do kraju - to pierwsze, co zobaczyłem. Po dokonaniu wszystkich formalności wyszedłem z lotniska i natychmiast dopadła mnie grupa taksówkarzy, hotelarzy i handlarzy oferująca swoje usługi. Dopiero jak wyszedł z lotniska kolejny pasażer, zdołałem odeprzeć ich natrętny atak. Z lotniska odebrał mnie ks. Wojciech Szpylma, misjonarz pochodzący z diecezji przemyskiej, jeden z czterech polskich księży pracujących na Jamajce i jedyny w mojej nowej diecezji - Montego Bay. Wsiedliśmy do poobcieranego ze wszystkich stron samochodu i pojechaliśmy do misji. Było tak gorąco, że aż nie dało się oddychać. Termometr w cieniu wskazywał 32°C. „Na razie jest jeszcze zima” - pocieszył mnie ks. Wojtek. Nie chcę sobie wyobrażać, co będzie, jak przyjdzie lato... Jechaliśmy drogą wzdłuż wybrzeża. Z jednej strony góry porośnięte buszem, a z drugiej - Morze Karaibskie. Na skrzyżowaniach dróg i ulic stali ludzie sprzedający jedzenie, jakieś chińskie rzeczy, marihuanę czy po prostu proszący o pieniądze bezdomni.
17 marca w Centrum Duszpastersko-Charytatywnym w Siedlcach
Francesco Martialis, dyrektor Caritas Dżibuti spotkał się z
wolontariuszami Caritas Diecezji Siedleckiej.
Jako naoczny świadek wydarzeń w Jemenie opowiedział o kryzysie humanitarnym, z jakim mierzą się miliony Jemeńczyków. Mówił również o sytuacji chrześcijańskich wolontariuszy w muzułmańskim kraju. Wraz z zaproszonym gościem na spotkanie przybyli pracownicy Caritas Polska: Katarzyna Woźniak, wieloletnia wolontariuszka, obecnie pracująca w dziale projektów zagranicznych, która podczas spotkania tłumaczyła wypowiedzi dyrektora Caritas, oraz Maurycy Pieńkowski, który pojechał do Dżibuti, aby rozpoznać potrzeby jemeńskich uchodźców. - Sytuacja w Jemenie to największy kryzys humanitarny od czasów II wojny światowej. 22 mln z 29 mln mieszkańców potrzebuje natychmiastowej pomocy - mówił M. Pieńkowski. - Jemeńczycy są już u granic wytrzymałości. Ponad milion osób w ciągu ostatnich dwóch lat zachorowało na cholerę, ciężką chorobę, którą w warunkach europejskich można z powodzeniem leczyć, ale w Jemenie brakuje właściwie wszystkiego: lekarstw, lekarzy, szpitali - podkreślał.
Jako naoczny świadek wydarzeń w Jemenie opowiedział o kryzysie humanitarnym, z jakim mierzą się miliony Jemeńczyków. Mówił również o sytuacji chrześcijańskich wolontariuszy w muzułmańskim kraju. Wraz z zaproszonym gościem na spotkanie przybyli pracownicy Caritas Polska: Katarzyna Woźniak, wieloletnia wolontariuszka, obecnie pracująca w dziale projektów zagranicznych, która podczas spotkania tłumaczyła wypowiedzi dyrektora Caritas, oraz Maurycy Pieńkowski, który pojechał do Dżibuti, aby rozpoznać potrzeby jemeńskich uchodźców. - Sytuacja w Jemenie to największy kryzys humanitarny od czasów II wojny światowej. 22 mln z 29 mln mieszkańców potrzebuje natychmiastowej pomocy - mówił M. Pieńkowski. - Jemeńczycy są już u granic wytrzymałości. Ponad milion osób w ciągu ostatnich dwóch lat zachorowało na cholerę, ciężką chorobę, którą w warunkach europejskich można z powodzeniem leczyć, ale w Jemenie brakuje właściwie wszystkiego: lekarstw, lekarzy, szpitali - podkreślał.
14 marca w świetlicy wiejskiej w Huszlewie odbył się gminny etap
Olimpiady wiedzy o wiejskim gospodarstwie domowym,
przedsiębiorczości i ekologii.
- To już tradycja - przyznaje Michał Soszyński, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Łosicach. - Co roku na terenie gmin powiatu łosickiego w swoich działaniach mamy organizację olimpiad gminnych i powiatowej. Ta atrakcyjna forma szkolenia popularyzuje wiedzę oraz integruje i aktywizuje społeczność wiejską kobiet. Szeroki jest zakres wiedzy, którą muszą wykazać się uczestniczki olimpiady. Dotyczy ona m.in.: zdrowej żywności, agroturystyki, ekologii, ogrodnictwa, sadownictwa, kwiaciarstwa, przetwórstwa i przechowywania żywności, estetyki gospodarstw, przedsiębiorczości oraz przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy - dodaje M. Soszyński. Wiedzę sprawdziło 55 pań z terenu gminy Huszlew. Uczestniczki olimpiady pisały test zawierający 40 pytań. Najlepsza okazała się Joanna Olesiejuk, uzyskując maksymalną ilość punktów. Drugie miejsce zajęła Alina Odnoczko, a trzecie - Krystyna Osiej. Wszystkie laureatki są mieszkankami Huszlewa.
- To już tradycja - przyznaje Michał Soszyński, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Łosicach. - Co roku na terenie gmin powiatu łosickiego w swoich działaniach mamy organizację olimpiad gminnych i powiatowej. Ta atrakcyjna forma szkolenia popularyzuje wiedzę oraz integruje i aktywizuje społeczność wiejską kobiet. Szeroki jest zakres wiedzy, którą muszą wykazać się uczestniczki olimpiady. Dotyczy ona m.in.: zdrowej żywności, agroturystyki, ekologii, ogrodnictwa, sadownictwa, kwiaciarstwa, przetwórstwa i przechowywania żywności, estetyki gospodarstw, przedsiębiorczości oraz przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy - dodaje M. Soszyński. Wiedzę sprawdziło 55 pań z terenu gminy Huszlew. Uczestniczki olimpiady pisały test zawierający 40 pytań. Najlepsza okazała się Joanna Olesiejuk, uzyskując maksymalną ilość punktów. Drugie miejsce zajęła Alina Odnoczko, a trzecie - Krystyna Osiej. Wszystkie laureatki są mieszkankami Huszlewa.
Jaskra jest - po zaćmie - drugą najczęstszą przyczyną utraty
wzroku na świecie. Uważana jest za znacznie groźniejszą od zaćmy,
ponieważ utrata wzroku w przebiegu jaskry jest nieodwracalna.
W Polsce choroba ta dotyka ok. 800 tys. osób. Niestety, tylko połowa z nich zostaje zdiagnozowana. W 90% przypadków jaskra przebiega bez żadnych objawów. Dlatego tak ważne są badania profilaktyczne, a wczesna diagnoza może pomóc ocalić wzrok. - Jaskra to grupa chorób oczu, które prowadzą do uszkodzenia nerwu wzrokowego, czyli nerwu przekazującego informacje do mózgu, dzięki czemu widzimy - tłumaczy dr n. med. Anna Maria Ambroziak, specjalista chorób oczu. - Nieleczona prowadzi do ubytków w polu widzenia, a w konsekwencji do nieodwracalnej ślepoty - wyjaśnia, dodając, że - niestety - panuje ogólne przekonanie, iż jaskra dotyka tylko osób starszych. - W grupie podwyższonego ryzyka znajdują się osoby po 35 r.ż., szczególnie te, u których w rodzinach występuje jaskra (np. u rodziców bądź dziadków), mające kłopoty z ciśnieniem tętniczym (u młodych osób czynnikiem ryzyka jest niskie ciśnienie tętnicze, u osób starszych zaś z zaburzoną autoregulacją wysokie).
W Polsce choroba ta dotyka ok. 800 tys. osób. Niestety, tylko połowa z nich zostaje zdiagnozowana. W 90% przypadków jaskra przebiega bez żadnych objawów. Dlatego tak ważne są badania profilaktyczne, a wczesna diagnoza może pomóc ocalić wzrok. - Jaskra to grupa chorób oczu, które prowadzą do uszkodzenia nerwu wzrokowego, czyli nerwu przekazującego informacje do mózgu, dzięki czemu widzimy - tłumaczy dr n. med. Anna Maria Ambroziak, specjalista chorób oczu. - Nieleczona prowadzi do ubytków w polu widzenia, a w konsekwencji do nieodwracalnej ślepoty - wyjaśnia, dodając, że - niestety - panuje ogólne przekonanie, iż jaskra dotyka tylko osób starszych. - W grupie podwyższonego ryzyka znajdują się osoby po 35 r.ż., szczególnie te, u których w rodzinach występuje jaskra (np. u rodziców bądź dziadków), mające kłopoty z ciśnieniem tętniczym (u młodych osób czynnikiem ryzyka jest niskie ciśnienie tętnicze, u osób starszych zaś z zaburzoną autoregulacją wysokie).