Region
12/2019 (1235) 2019-03-20
W przyszłym roku w gminie Tuczna powstanie spółdzielnia socjalna. Przedsiębiorstwo będzie świadczyło usługi mechaniczne i cateringowe.

Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest wójt gminy Zygmunt Litwiniuk. W rozmowie wspomina, że o utworzeniu spółdzielni w Tucznej myślał od kilku lat. - Zapoznałem się z regulacjami i stwierdziłem, że byłoby to dla nas bardzo dobre rozwiązanie. Brakowało nam tylko środków na uruchomienie takiej inicjatywy. Spółdzielnia miałaby profil mechaniczny i cateringowy. Mamy odpowiednich ludzi, ale nie posiadaliśmy funduszy na wyposażenie obu przedsiębiorstw. Oglądałem podobne spółdzielnie w Józefowie (w woj. lubelskim), zorganizowane przez miejscowego burmistrza - mówi wójt gminy Tuczna. Środki udało się pozyskać z Programu Rewitalizacji Obszarów Wiejskich. Samorząd otrzymał na ten cel 1,2 mln zł. Siedzibą przedsiębiorstwa być baza po dawnej spółdzielni kółek rolniczych. - Obiekt został przejęty przez gminę kilkanaście lat temu, częściowo za nieuregulowane należności podatkowe. Do tej pory służył do garażowania gminnego sprzętu, m.in. koparki - dodaje włodarz.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Pracownicy oświaty głośno mówią o swoich obawach i planują strajk. Czy do niego dojdzie, przekonamy się już wkrótce.

Wyniki referendum, jakie jest prowadzone w skali całego kraju, poznamy zapewne pod koniec marca. Strajk nauczycieli, czyli całkowite odstąpienie od pracy, miałby rozpocząć się 8 kwietnia i trwać do odwołania. Jeśli nie doszłoby do porozumienia na linii pracownicy oświaty - rząd, może on zbiec się z egzaminami gimnazjalnymi (10-12 kwietnia), ósmoklasistów (15-17 kwietnia) czy maturalnymi (od 6 maja). Pytanie, na jakie odpowiadają biorący w referendum pracownicy oświaty, brzmi: „Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i pracowników niebędących nauczycielami o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r., jesteś za przeprowadzeniem w szkole strajku począwszy od 8 kwietnia br.?”.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Być może żyję dzięki komuś, kto - w chwili, gdy moja mama otwierała drzwi gabinetu lekarskiego z zamiarem, by mnie zabić - prosił w mojej intencji. Jedno wiem na pewno: ta modlitwa jest niezwykła i porusza serce Boga - mówi o Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego ks. Maciej Bagdziński.

Dziś popularyzator tej inicjatywy, bo - jak podkreśla - dla Stwórcy każde dziecko jest cenne, ponieważ powierzono mu indywidualną misję do spełnienia na ziemi: życiowe powołanie. Na świadectwo Zofii Bagdzińskiej trafiłam wiele lat temu. To jedna z tych historii, które nie dają o sobie zapomnieć. Wydarzyła się w czasach, kiedy aborcja była wręcz powszechną usługą dostępną na życzenie w każdym szpitalu… „Będąc młodą matką rocznej Uli, dowiedziałam się, że znów zaszłam w ciążę. Praca kelnerki nie pozwalała mi dobrze zająć się jednym dzieckiem. Złe warunki materialne sprawiły, że za namową sąsiadek zdecydowałam się usunąć ciążę. Poszłam do ginekologa. W Szczecinie aborcji dokonywał wojskowy lekarz. Zbadał mnie i zdecydowanym głosem powiedział: „Nie usunę tej ciąży!”. Nie mogłam pojąć dlaczego. Odkryłam w tym interwencję Boga. Nie wróciłam do domu, ale poszłam do kościoła oo. jezuitów. Szlochając, przeszłam głęboką duchową przemianę. Oddałam Matce Najświętszej to nienarodzone dziecię. Uwierzyłam, że Ona najlepiej zna trudy ziemskiego macierzyństwa.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Tzw. salon grozi już nie tylko oponentom politycznym, ale również Kościołowi. Pomruki są coraz głośniejsze. Nienawiść - coraz konkretniej się materializuje. A to już nawiązanie do najgorszych praktyk z naszej tragicznej historii.

Kilka dni temu Tomasz Lis w tweecie zapowiadającym najnowszy numer tygodnika „Newsweek” napisał: „W TVN24 debata o tym, czy Kościół wspiera naszą demokrację. Odpowiadam na to w najnowszym Newsweeku. Kościół zerwał umowę z demokratycznym państwem prawa. Był jego największym beneficjentem, a stanął po stronie jego niszczycieli. Kontrakt zerwany. Nadchodzi rachunek!”. Nie pierwsza to groźba, która wychodzi ze środowisk tzw. salonu. Grożenie palcem przyjmuje postać groźnych pomruków (albo też wymachiwania zaciśniętą pięścią) zazwyczaj w okresie kampanii wyborczych, także wtedy, gdy Kościół po raz kolejny zajmuje jasne stanowisko wobec proponowanych rozwiązań niszczących tradycję, rodzinę, porządek społeczny. Nie wiadomo, co autor wpisu miał na myśli, sugerując zerwanie przez Kościół „umowy z demokratycznym państwem prawa” ani jak uzasadnić tezę, iż był jego „największym beneficjentem”. W jakim sensie? Kościół rządzi się autonomicznym prawem, zaś jego rolę w polskim porządku prawnym precyzują Konstytucja RP i konkordat.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Policyjny mundur był dla niego dumą i zobowiązaniem. W latach niemieckiego terroru ocalił życie dziesiątek mieszkańców Ryk. Uczniowie Zespołu Szkół w Sobieszynie-Brzozowej przywrócili pamięć o Wacławie Kundziczu.

Martyna Markiewicz, Natalia Wawer i Aleksandra Matraszek wzięły udział w ogólnopolskim projekcie „Policjanci w służbie historii”. Z pomocą nauczyciela Wojciecha Niedziółki postanowiły przybliżyć lokalnej społeczności postać granatowego policjanta - bohatera II wojny światowej. Pomocne w zbadaniu jego losów okazały się warsztaty zorganizowane przez lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej, Komendę Wojewódzką Policji w Lublinie, wsparcie krewnych bohatera i pasjonatów historii. W efekcie powstał trzyminutowy film, którego premierę można było obejrzeć w siedzibie powiatowej policji w Rykach. Wacław Kundzicz urodził się 29 maja 1899 r. w Michałowie, nieopodal Białegostoku. Jego rodzicami byli Jan i Maria. Choć na ich temat niewiele wiadomo, to zdaniem potomków można mieć pewność, że Wacław już w domu chłonął patriotyczne wzorce. To prawdopodobnie wychowanie sprawiło, że jako ochotnik zgłosił się do nowo tworzonego Wojska Polskiego.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Mówię do niego „mistrzu”. On zakłopotany tym określeniem odpowiada, że jest tylko rzeźbiarzem ludowym. Krzysztof Osak - artysta, członek Stowarzyszenia Twórców Ludowych, stypendysta ministra kultury i dziedzictwa narodowego w dziedzinie „twórczość ludowa”.

Gdy patrzy się na rzeźby Krzysztofa, uwagę zwraca przede wszystkim precyzja wykonania i dbałość o szczegóły. Każde pociągnięcie dłutem jest przemyślane i zasadne, nadając kawałkowi drewna swoiste życie. Krzysztof jest więc trochę takim współczesnym Pigmalionem. Jeśli rzeźba przedstawia sowę, to można policzyć niemal każde jej pióro i wręcz poczuć wzrok ptaszyska. Jeśli natomiast oglądamy ostatnią wieczerzę - to poza drobiazgowym oddaniem każdej postaci, odbiorca odczyta nastrój tajemnicy tego wydarzenia. Z kolei króla Władysława Jagiełłę K. Osak wyposażył nie tylko w insygnia władzy i akt lokacyjny miasta, ale także dał jego twarzy emocje. Perfekcyjny w każdym calu, co potwierdza żona Agnieszka. Tłumaczy, że Krzysztof rzadko bywa zadowolony z efektu swojej pracy, choć u odbiorców znajduje wielkie uznanie. Trochę nieśmiały, woli pracować niż o sobie mówić.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Nocą 10 maja 2007 r. wylądowały w stolicy Kazachstanu - Astanie. Swojej Ziemi Obiecanej.

Cztery siostry z częstochowskiego Karmelu: trzy profeski (zakonnice, które złożyły śluby zakonne) wieczyste: N.M. Joanna Maria od Jezusa Zmartwychwstałego, s. Ewa Maria od Eucharystii, s. Dorota Maria od Najświętszego Oblicza i jedna profeska czasowa (w czerwcu następnego roku złożyła profesję wieczystą) - s. Elżbieta od NMP z Góry Karmel. Zanim poszły „na swoje”, pomieszkiwały w gościnnych klasztorach ss. Eucharystek i ss. Karmelitanek Bosych w Karagandzie. Oziornoje - posiołek w Północnym Kazachstanie, w rejonie Tainsza, gdzie w 1936 r. zostali deportowani Polacy, przyjęło siostry życzliwie. Córka polskich zesłańców ofiarowała im zbudowany z samanu (gliny zmieszanej ze słomą) domek. Tu misjonarki zamieszkały. Tu uczyły się Azji i miłości do mieszkańców wioski, ich mentalności, inności. Tu, podobnie jak miejscowi, przeżywały swoją codzienność. Tu starały się dawać świadectwo chrześcijańskiej nadziei. A było ono niezwykle potrzebne w miejscu, w którym przez całe lata totalitarny reżim przemocą wydzierał Boga z ludzkich serc.
12/2019 (1235) 2019-03-20
„Człowiek - to brzmi dumnie!” - pisał Maksym Gorki. Czy jego słowa są wciąż aktualne? Zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Ile nam z tego zostało?

Myśląc o problemach, grzechach czy trudnościach, nierzadko powtarzamy: takie czasy. Idziemy z prądem życia. Pozwalamy, by kształtowało nas wszystko, tylko nie Ewangelia. Owszem, przychodzimy do kościoła, słuchamy kazań, czasem je nawet chwalimy, tylko nie dostrzegamy, że nie przekładamy tego na własne życie. Nie widzimy nawet takiej potrzeby. Nie czujemy tego zgrzytu, a przecież zgrzyta w nas bardzo mocno. To prawda, że nie uchronimy się od problemów, sytuacji, które będą wymagały radykalnych decyzji, od zranień zadawanych przez ludzi i to często najbliższych. Nikt nie obiecał nam, że zawsze będzie łatwo i przyjemnie. Pytanie brzmi: co zrobimy z naszym zagubieniem w wierze, w relacjach, w kształtowaniu siebie? Czy się do niego dostosujemy, czy raczej będziemy próbowali z niego wyjść? Czy damy się zmanipulować złemu i jego zasadzkom? Św. Ignacy Loyola przestrzegał, że człowiek ma dwie drogi, że może kroczyć albo pod sztandarem Boga, albo diabła. Nie ma nic pośrodku. Jeśli wybiera diabła, gardzi Bogiem i na odwrót.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Żeński kwartet wokalny Tulia będzie reprezentował Polskę podczas 64 Konkursu Piosenki Eurowizji.

W maju w Tel Awiwie artystki zaśpiewają utwór zatytułowany „Pali się” tłumaczony na potrzeby widowiska muzycznego jako „Fire of Love”. W pierwotnej, polskojęzycznej wersji teledysku promującego grupę - w jednej z pierwszych scen - widać charakterystyczny dla polskiego krajobrazu, przyozdobiony polnymi kwiatami przydrożny krzyż, obok którego przechodzą członkinie zespołu. W anglojęzycznej wersji klipu, przygotowanego specjalnie na potrzeby eurowizyjnej publiczności, krzyża już nie ma. Czy zatem na tegorocznej Eurowizji mamy do czynienia z jakąś formą cenzury? Drążąc temat i zagłębiając się w niezwykle pokrętne i groteskowe tłumaczenia ludzi odpowiedzialnych za wyjazd naszych artystek do Izraela, przyszła mi na myśl scenka z książki o Kubusiu Puchatku, kiedy to „im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”. Przez kilka ostatnich dni nikt nie był w stanie sprecyzować, kto, kiedy, w jakich okolicznościach i na czyje polecenie wyretuszował krzyż.
12/2019 (1235) 2019-03-20
To, co w ostatnich czasach dzieje się wokół Kościoła w Polsce, nie sposób nie nazwać działaniem złego ducha.

Owszem, początkowo wydawało się, że do czynienia mamy z ludźmi, którym „króliczki w głowie burmistrzują” (by odwołać się tylko do wspaniałego dzieła Cervantesa) lub też ideologicznie zmutowanymi w swym myśleniu osobnikami homo sapiens. Niestety, skoordynowanie tych akcji, a także z pozoru nierozumne wystąpienia chociażby młodych ludzi, którzy np. pomalowali Bogu ducha winne figury stacji Drogi Krzyżowej w jednym z sanktuariów, wskazuje jednoznacznie, iż mamy do czynienia nie tyle z ludzkim pomysłem, ile raczej z całokształtem diabolicznego planu. I nie chodzi o oskarżenia związane z niektórymi „czarnymi owcami” w szeregach duchowieństwa, bo myśląc o nich, sam osobiście mam chęć przywrócić do życia inkwizycję i to najlepiej w wydaniu anglikańskim (najbardziej sadystyczną i najbardziej krwawą). Problem bowiem leży nie w tym, co spektakularne i wywołujące sensację w społeczeństwie, lecz w tym, co zaakceptowaliśmy jako „normalne”. Nawet jeśli tylko poprzez przyzwyczajenie się do tego, że istnieje.