Region
12/2019 (1235) 2019-03-20
Pracownicy oświaty głośno mówią o swoich obawach i planują strajk. Czy do niego dojdzie, przekonamy się już wkrótce.

Wyniki referendum, jakie jest prowadzone w skali całego kraju, poznamy zapewne pod koniec marca. Strajk nauczycieli, czyli całkowite odstąpienie od pracy, miałby rozpocząć się 8 kwietnia i trwać do odwołania. Jeśli nie doszłoby do porozumienia na linii pracownicy oświaty - rząd, może on zbiec się z egzaminami gimnazjalnymi (10-12 kwietnia), ósmoklasistów (15-17 kwietnia) czy maturalnymi (od 6 maja). Pytanie, na jakie odpowiadają biorący w referendum pracownicy oświaty, brzmi: „Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i pracowników niebędących nauczycielami o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r., jesteś za przeprowadzeniem w szkole strajku począwszy od 8 kwietnia br.?”.
12/2019 (1235) 2019-03-20
W przyszłym roku w gminie Tuczna powstanie spółdzielnia socjalna. Przedsiębiorstwo będzie świadczyło usługi mechaniczne i cateringowe.

Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest wójt gminy Zygmunt Litwiniuk. W rozmowie wspomina, że o utworzeniu spółdzielni w Tucznej myślał od kilku lat. - Zapoznałem się z regulacjami i stwierdziłem, że byłoby to dla nas bardzo dobre rozwiązanie. Brakowało nam tylko środków na uruchomienie takiej inicjatywy. Spółdzielnia miałaby profil mechaniczny i cateringowy. Mamy odpowiednich ludzi, ale nie posiadaliśmy funduszy na wyposażenie obu przedsiębiorstw. Oglądałem podobne spółdzielnie w Józefowie (w woj. lubelskim), zorganizowane przez miejscowego burmistrza - mówi wójt gminy Tuczna. Środki udało się pozyskać z Programu Rewitalizacji Obszarów Wiejskich. Samorząd otrzymał na ten cel 1,2 mln zł. Siedzibą przedsiębiorstwa być baza po dawnej spółdzielni kółek rolniczych. - Obiekt został przejęty przez gminę kilkanaście lat temu, częściowo za nieuregulowane należności podatkowe. Do tej pory służył do garażowania gminnego sprzętu, m.in. koparki - dodaje włodarz.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Jaskra jest - po zaćmie - drugą najczęstszą przyczyną utraty wzroku na świecie. Uważana jest za znacznie groźniejszą od zaćmy, ponieważ utrata wzroku w przebiegu jaskry jest nieodwracalna.

W Polsce choroba ta dotyka ok. 800 tys. osób. Niestety, tylko połowa z nich zostaje zdiagnozowana. W 90% przypadków jaskra przebiega bez żadnych objawów. Dlatego tak ważne są badania profilaktyczne, a wczesna diagnoza może pomóc ocalić wzrok. - Jaskra to grupa chorób oczu, które prowadzą do uszkodzenia nerwu wzrokowego, czyli nerwu przekazującego informacje do mózgu, dzięki czemu widzimy - tłumaczy dr n. med. Anna Maria Ambroziak, specjalista chorób oczu. - Nieleczona prowadzi do ubytków w polu widzenia, a w konsekwencji do nieodwracalnej ślepoty - wyjaśnia, dodając, że - niestety - panuje ogólne przekonanie, iż jaskra dotyka tylko osób starszych. - W grupie podwyższonego ryzyka znajdują się osoby po 35 r.ż., szczególnie te, u których w rodzinach występuje jaskra (np. u rodziców bądź dziadków), mające kłopoty z ciśnieniem tętniczym (u młodych osób czynnikiem ryzyka jest niskie ciśnienie tętnicze, u osób starszych zaś z zaburzoną autoregulacją wysokie).
12/2019 (1235) 2019-03-20
14 marca w świetlicy wiejskiej w Huszlewie odbył się gminny etap Olimpiady wiedzy o wiejskim gospodarstwie domowym, przedsiębiorczości i ekologii.

- To już tradycja - przyznaje Michał Soszyński, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Łosicach. - Co roku na terenie gmin powiatu łosickiego w swoich działaniach mamy organizację olimpiad gminnych i powiatowej. Ta atrakcyjna forma szkolenia popularyzuje wiedzę oraz integruje i aktywizuje społeczność wiejską kobiet. Szeroki jest zakres wiedzy, którą muszą wykazać się uczestniczki olimpiady. Dotyczy ona m.in.: zdrowej żywności, agroturystyki, ekologii, ogrodnictwa, sadownictwa, kwiaciarstwa, przetwórstwa i przechowywania żywności, estetyki gospodarstw, przedsiębiorczości oraz przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy - dodaje M. Soszyński. Wiedzę sprawdziło 55 pań z terenu gminy Huszlew. Uczestniczki olimpiady pisały test zawierający 40 pytań. Najlepsza okazała się Joanna Olesiejuk, uzyskując maksymalną ilość punktów. Drugie miejsce zajęła Alina Odnoczko, a trzecie - Krystyna Osiej. Wszystkie laureatki są mieszkankami Huszlewa.
12/2019 (1235) 2019-03-20
17 marca w Centrum Duszpastersko-Charytatywnym w Siedlcach Francesco Martialis, dyrektor Caritas Dżibuti spotkał się z wolontariuszami Caritas Diecezji Siedleckiej.

Jako naoczny świadek wydarzeń w Jemenie opowiedział o kryzysie humanitarnym, z jakim mierzą się miliony Jemeńczyków. Mówił również o sytuacji chrześcijańskich wolontariuszy w muzułmańskim kraju. Wraz z zaproszonym gościem na spotkanie przybyli pracownicy Caritas Polska: Katarzyna Woźniak, wieloletnia wolontariuszka, obecnie pracująca w dziale projektów zagranicznych, która podczas spotkania tłumaczyła wypowiedzi dyrektora Caritas, oraz Maurycy Pieńkowski, który pojechał do Dżibuti, aby rozpoznać potrzeby jemeńskich uchodźców. - Sytuacja w Jemenie to największy kryzys humanitarny od czasów II wojny światowej. 22 mln z 29 mln mieszkańców potrzebuje natychmiastowej pomocy - mówił M. Pieńkowski. - Jemeńczycy są już u granic wytrzymałości. Ponad milion osób w ciągu ostatnich dwóch lat zachorowało na cholerę, ciężką chorobę, którą w warunkach europejskich można z powodzeniem leczyć, ale w Jemenie brakuje właściwie wszystkiego: lekarstw, lekarzy, szpitali - podkreślał.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Rozmowa z Henrykiem Bejdą, pisarzem, redaktorem naczelnym miesięcznika „Cuda i łaski Boże”, autorem książki „Krew świętych i jej tajemnice”.

Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek próbował to oszacować. Liczbę tę cechuje na pewno znaczna historyczna zmienność. W czasach baroku w Neapolu przechowywano ponoć aż 200 ampułek z krwią świętych i zmarłych w opinii świętości, przy czym wiele z tych „relikwii” właśnie w tamtej epoce utworzono. Krew pobierano wtedy bardzo często od osób szczególnie poważanych za swoje świątobliwe życie. Czyniono to zarówno po ich śmierci, jak i przed nią, np. pozyskując krew podczas stosowanych w tamtych czasach leczniczych zabiegów upuszczania krwi. Dziś liczbę relikwii krwi (a ściślej: relikwii z krwi) w Neapolu - nadal uznawanym zresztą z tego względu za „miasto krwi” - określa się na kilkanaście. Nota bene część z nich - z uwagi na to, że osoby, do których owa krew należała, nie zostały do tej pory wyniesione na ołtarze - powinna być raczej nazywana ampułkami z krwią lub też niezwykłymi pamiątkami po danym zmarłym. Trzeba wspomnieć, że ostatnio liczba relikwii krwi zwiększa się znacznie za sprawą... św. Jana Pawła II. Jego krew - pozyskana, kiedy jeszcze żył i celowo zabezpieczona przed skrzepnięciem - co roku trafia do kolejnych parafii i świątyń na całym świecie.
12/2019 (1235) 2019-03-20
W sobotę 16 marca w sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Radzyniu Podlaskim pod hasłem „Jak z Maryją poznawać Jezusa w tajemnicach Różańca?” przeżywaliśmy IV Kongres Różańcowy Diecezji Siedleckiej.

Kolejny raz w radzyńskim sanktuarium zgromadziła się liczna grupa czcicieli Różańca św. - zarejestrowano ponad 2,7 tys. osób. Zawiązaniu wspólnoty oraz modlitwom i śpiewom wprowadzającym przewodniczył ks. Grzegorz Suwała - wikariusz parafialny. Wszystkich przybyłych powitał ks. prałat Roman Wiszniewski - proboszcz parafii Matki Boskiej Nieustającej pomocy, kustosz sanktuarium, dziekan dekanatu radzyńskiego, oraz ks. Grzegorz Koc - diecezjalny moderator Kół Żywego Różańca. Następnie konferencję wygłosił ks. Zbigniew Kocoń - moderator Kół Żywego Różańca diecezji katowickiej. Wskazał na ogromne wartości, jakie niesie modlitwa różańcowa. Matka Boża prowadzi nas najlepszą i najkrótszą drogą do Jezusa. Wszyscy, którzy odmawiają Różaniec - powiedział - kochają Maryję, kochają Kościół, właśnie miłość do Kościoła cechowała założycielkę kół różańcowych Paulinę Jaricot. Różaniec jest wspólnotą, która ma mocny rys misyjny. Naszym zadaniem jest pokazywać młodym ludziom i dzieciom wartość modlitwy różańcowej.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Rozmowa z ks. Tomaszem Denickim, pochodzącym z diecezji siedleckiej misjonarzem na Jamajce.

Po opuszczeniu samolotu udałem się do urzędu migracyjnego, a tam zamiast klimatyzacji były zwykłe wiatraki. Ustawione na maksa przewracały urzędnikom papiery. Nieznośny upał, powietrze wymieszane z ludzkim potem i ogromna kolejka osób chcących dostać się do kraju - to pierwsze, co zobaczyłem. Po dokonaniu wszystkich formalności wyszedłem z lotniska i natychmiast dopadła mnie grupa taksówkarzy, hotelarzy i handlarzy oferująca swoje usługi. Dopiero jak wyszedł z lotniska kolejny pasażer, zdołałem odeprzeć ich natrętny atak. Z lotniska odebrał mnie ks. Wojciech Szpylma, misjonarz pochodzący z diecezji przemyskiej, jeden z czterech polskich księży pracujących na Jamajce i jedyny w mojej nowej diecezji - Montego Bay. Wsiedliśmy do poobcieranego ze wszystkich stron samochodu i pojechaliśmy do misji. Było tak gorąco, że aż nie dało się oddychać. Termometr w cieniu wskazywał 32°C. „Na razie jest jeszcze zima” - pocieszył mnie ks. Wojtek. Nie chcę sobie wyobrażać, co będzie, jak przyjdzie lato... Jechaliśmy drogą wzdłuż wybrzeża. Z jednej strony góry porośnięte buszem, a z drugiej - Morze Karaibskie. Na skrzyżowaniach dróg i ulic stali ludzie sprzedający jedzenie, jakieś chińskie rzeczy, marihuanę czy po prostu proszący o pieniądze bezdomni.
12/2019 (1235) 2019-03-20
Rozmowa z Tomaszem Dobrowolskim, historykiem, autorem publikacji „Unici ziemi łosickiej i ich walka o jedność Kościoła i polską wieś na Podlasiu”

Następstwem likwidacji unii - zamierzonym, ponieważ Rosjanom chodziło o rozbicie jedności i spacyfikowanie oporu w społeczeństwie - były antagonizmy między katolikami, tzw. opornymi, i prozelitami, tj. unitami, którzy poddali się przymusowi i przyjęli prawosławie. Zdarzało się, tak jak w Górkach czy Huszlewie, że katolicy, broniąc się przed likwidacją Kościoła zapowiadaną jako przestroga przed pomocą unitom, ulegali szantażowi. W dni świąteczne specjalne straże, z wójtem na czele, odganiały unitów od kościoła, co było potępiane przez księży. Oporni uważali tych, którzy przeszli, za zdrajców. Ci z kolei mówili o trwających w oporze, że są desperatami. Kiedy doszło do prześladowań unitów, matka pochodzącego z Łosic ks. Antoniego Szelemetki wręcz błagała syna, by przyjął prawosławie, tłumacząc, że powinien to zrobić dla rodziny. Odpowiedział, że droższe jest mu to, co ma w duszy, i wierność, niż „chleb”, który oferują mu władze carskie. Opisał ten przypadek „Głos Częstochowski”. Próbując zmusić księży do przejścia, Rosjanie posuwali się do tortur. Albo wręcz przeciwnie - wabili różnego rodzaju profitami. W Próchenkach księdzu zapłacono za zdradę. Jego parafianie nie chcieli mieć z nim nic wspólnego.