Nie zna życia ten, kto nie jeździ koleją - mawiał przed laty
znajomy. Co prawda od czasu, kiedy podróż pociągiem była dla niego
niemal codziennością, wiele się zmieniło.
Pociągi są czyste i bezpieczne, przejazdy trwają krócej, a ponure składy TLK z wajchą zamiast elektronicznego przycisku otwierającego drzwi do wagonu jeżdżą już tylko we wschodniej części kraju. Pozostały jednak kwestie niezmienne. Przedświąteczny czwartek. Pojawiam się na dworcu kilkanaście minut przed planowanym odjazdem pociągu. Już wtedy na peronowym wyświetlaczu widnieje informacja, że mój pociąg spóźni się 37 minut. Pocieszam się dobrą pogodą. Po kilkunastu minutach dreptania w miejscu nominalne kilka stopni na plusie zamienia się jednak w odczuwalne minus dziesięć.
Pociągi są czyste i bezpieczne, przejazdy trwają krócej, a ponure składy TLK z wajchą zamiast elektronicznego przycisku otwierającego drzwi do wagonu jeżdżą już tylko we wschodniej części kraju. Pozostały jednak kwestie niezmienne. Przedświąteczny czwartek. Pojawiam się na dworcu kilkanaście minut przed planowanym odjazdem pociągu. Już wtedy na peronowym wyświetlaczu widnieje informacja, że mój pociąg spóźni się 37 minut. Pocieszam się dobrą pogodą. Po kilkunastu minutach dreptania w miejscu nominalne kilka stopni na plusie zamienia się jednak w odczuwalne minus dziesięć.