Opinie
34/2019 (1257) 2019-08-21
Ks. Wiktor Sopyła (1905-1983), więzień Dachau, wieloletni proboszcz parafii w Gręzówce, budowniczy kościoła, na każdym kroku szerzył kult Maryi, rozdając niezliczone ilości obrazków z obliczem Czarnej Madonny i głosząc kazania, w których zachęcał do zawierzenia najlepszej z Matek.

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej obchodzimy 26 sierpnia jako dziękczynienie za szczególną rolę Maryi w dziejach całego narodu i okazję do złożenia hołdu Matce Bożej w Jej jasnogórskim wizerunku. Wielkim czcicielem Matki Bożej Częstochowskiej był ks. W. Sopyła. To Maryi, której zaufał bezgranicznie w najcięższych chwilach, przypisywał cudowne ocalenie z kaźni jenieckich obozów w Niemczech - Orienburgu i Dachau - w których spędził ponad pięć lat. Po powrocie do Polski we wrześniu 1945 r. swoją kapłańską posługą spłacał zaciągnięty u Niej dług. Po wojnie ks. W. Sopyła został skierowany do Gręzówki. Jako proboszcz zastąpił tutaj swego brata - Ignacego Sopyłę, który stał na czele parafii pw. św. Huberta, powołanej tuż przed wybuchem II wojny światowej, w listopadzie 1938 r.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Co mieszkańcy naszych podlaskich i mazowieckich wiosek i miast myślą, patrząc na kolorowych przebierańców, wożonych autokarami z miasta do miasta na tzw. parady równości?

- Śmieszni ludzie nie do końca rozumiejący swoje motywacje. Rozpieszczona „gówniarzeria”, sfrustrowani esbecy, którym obniżono emerytury i są „przeciw” wszystkiemu, co związane z aktualną władzą. Nie warto się nimi przejmować... - powtarza wielu moich rozmówców. Czy aby na pewno? Gdy na początku lat 30 ubiegłego wieku na scenie politycznej Niemiec pojawił się mały człowieczek ze śmiesznym wąsikiem, do tego faktu niewielu przywiązywało większą wagę. Ot, incydent bez znaczenia. Owszem, miał niewątpliwy talent oratorski i mówił to, co Niemcy - zmęczone wojną i upokorzone postanowieniami Traktatu Wersalskiego - chcieli usłyszeć. Volks miał być znów wielki! Miał powstać z klęczek i poczuć na nowo germańską dumę utrąconą podczas wojennej pożogi!
34/2019 (1257) 2019-08-21
Pod tym hasłem 18 sierpnia u stóp Matki Bożej Kodeńskiej odbył się Jarmark Sapieżyński. Nawiązuje on do historii Jana Sapiehy, który w 1511 r. od króla Zygmunta Starego uzyskał prawa miejskie dla Kodnia oraz przywilej organizowania trzech jarmarków.

- Jarmark Sapieżyński sięga do historii tego przywileju. W tym roku udało się nam uzyskać fundusze z projektu „Niepodległa” i jarmark odbył się pod hasłem „Od Sapiehów do 100-lecia odzyskania niepodległości” - mówi Piotr Skolimowski, dyrektor Gminnego Centrum Kultury, Sportu i Turystyki w Kodniu, współorganizator wydarzenia. Jarmark rozpoczęła procesja z bazyliki na tzw. zbrojownię, gdzie została odprawiona uroczysta Msza św. Przewodniczył jej o. Damian Dybała OMI, proboszcz sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, Królowej Podlasia, a homilię wygłosił o. Sebastian Wiśniewski OMI. W uroczystym przemarszu udział wzięły cztery orkiestry dęte z Głuska, Węgrowa, Czemiernik i Kodnia - razem ponad 100 osób. - Był to niesamowity widok. Orkiestry odpowiedziały na nasze zaproszenie do udziału w I Przeglądzie Orkiestr Dętych, wydarzenia towarzyszącego jarmarkowi - dodaje P. Skolimowski.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Z artystycznym kunsztem utrwala na płótnie naturę oraz architekturę miast i wsi, choć sama nie uważa się za fachowca w tej dziedzinie. Małgorzata Rodak od przeszło 20 lat czerpie radość z malarskiego hobby.

Mieszkająca na co dzień w Żelechowie artystka nie lubi chwalić się swoim talentem ani urządzać hucznych wernisaży. Jednak mimo skromności jej prace znajdują nabywców w takich krajach, jak Australia, Włochy, Francja czy Niemcy. W ostatnim czasie twórczość rodzimej malarki mogli podziwiać także mieszkańcy jej rodzinnego miasta i okolic. Galerię najpiękniejszych prac M. Rodak prezentowały m.in. żelechowski ratusz i kawiarnia artystyczna w Rykach. Malarska przygoda pani Małgorzaty jest swego rodzaju rozwinięciem zainteresowań z okresu dzieciństwa. Już wtedy ćwiczyła warsztat, wykonując rysunki dla koleżanek w szkole. Talent nastoletniej wówczas dziewczyny dostrzegł ojciec i to on rozpalił w niej chęci do malowania. - Na 18 urodziny tato kupił mi farby olejne. Niektóre z nich mam do dziś - opowiada.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Jeszcze niedawno mówiłam, że Bóg zabrał mi syna. Dziś wiem, że On go powołał. Nie uzdrowił mojego dziecka, ale uczynił w moim życiu inny cud - podkreśla Urszula Ślewińska, mama zmarłego trzy lata temu 26-letniego Pawła. Oto świadectwo, które pomoże nie tylko osobom w żałobie, ale wszystkim, którzy zastanawiają się, czy tam, po drugiej stronie życia, rzeczywiście coś jest. Śmierć to nie game over!

Mój syn umierał półtora roku na raka żołądka. Był kapitanem drużyny piłki nożnej, bez nałogów, wysportowany i nagle przyszła choroba. Pytał mnie: „Mama, dlaczego ja?” Nigdy nikogo nie skrzywdziłem, nie zrobiłem nic złego, dlaczego Bóg wybrał mnie?”. No właśnie: dlaczego? Paweł był ministrantem, miał narzeczoną Klaudię, którą poznał podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Zostali na odległość rodzicami adopcyjnymi dziecka z Afryki. Po zaręczynach pojechali do Lichenia. Mieli plany, chcieli założyć rodzinę, ale ślubu nigdy nie było. Syn był zbyt chory. Jednak nie dopuszczałam myśli, że umrze. Lekarze przygotowywali mnie na to, lecz ja wierzyłam, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, że uzdrowi moje dziecko. Zaczęłam codziennie chodzić do kościoła. Zamawiałam ciągle intencję Mszy św. o uzdrowienie syna. Do tego doszły posty o chlebie i wodzie w poniedziałki, środy i piątki. W sumie 40 dni.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Czy w kodeńskim sanktuarium dzieją się cuda? - pytają oblatów pielgrzymi i dziennikarze. Ojcowie nie mają wątpliwości. Teraz pokażą to czarno na białym.

W sanktuaryjnym archiwum przechowywana jest „księga cudów” zawierająca świadectwa ludzi, którzy uzyskali szczególne łaski dzięki wstawiennictwu Matki Bożej Kodeńskiej. To historie nierzadko wstrząsające, dramatyczne i bardzo skomplikowane. Dotyczą sytuacji, w których po ludzku nie było ratunku i nadziei. Pomoc przychodziła po modlitwie przed wizerunkiem Królowej Podlasia. Zapoznając się z poszczególnymi świadectwami, nie sposób się nie wzruszyć... - Matka Najświętsza ciągle działa i wstawia się za tymi, którzy Ją o to proszą. Świadczy o tym nasza „księga cudów”. Została założona w 1927 r. Istnieje od momentu przybycia oblatów do Kodnia. Jest bardzo gruba i ciągle uzupełniana o nowe świadectwa. Wpisów dokonuje przełożony klasztoru. Teraz postanowiliśmy opracować te historie i wydać je w formie książki - mówi o. Jarosław Kędzia, rzecznik prasowy sanktuarium i pomysłodawca wydania książki.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Hurrra! Feministki odtrąbiły kolejne zwycięstwo. Wolne Sutki górą! W Barcelonie można już na publicznych basenach pływać z nimi na wierzchu. Oczywiście żeńskimi. Ale po kolei.

Jak podaje po-ważny serwis, aktywiści z katalońskiej grupy Mugrons Lliures (po naszemu Wolne Sutki) dopięli swego. Przez lata zachodzili w głowę, dlaczego akurat mężczyźni mogą swobodnie górną część ciała na basenach pokazywać, a kobiety to już wcale nie. No i doszli w końcu, że to jawna dyskryminacja jest. A skoro dyskryminacja, w dodatku jawna, to mus z nią walczyć i już! Jak pomyśleli, tak zrobili. U władz miasta zainterweniowali. Osiągnęli upragniony cel. Bo tak w ogóle to nie było to takie bardzo trudne. Wolne Sutki rozkminiły prawo i odkryły w nim luki. Mianowicie takie, że nie ma nigdzie sformułowanego zakazu kąpania się w samych kąpielówkach. A jak nie tylko w Barcelonie wiadomo - co nie zabronione, to całkiem dozwolone.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Kilka ładnych dni temu Polskę obiegła wieść o jednym księdzu z archidiecezji lubelskiej, który postanowił dokonać coming outu i wyjawić światu swoje skłonności homoseksualne.

W mediach zawrzało, na portalach społecznościowych komentarze rozpaliły serwery do białości, a wielu wierzących z bólem przyjmowało zachowanie się owego już eksduchownego. Rzeczywiście, fakt ten jest bolesny dla wspólnoty Kościoła, ale przecież nie jest w ostatnich latach niczym nowym. Można przecież wspomnieć księdza Charamsę, który wybrał życie u boku swojego hiszpańskiego „partnera”. Odejścia kapłanów ze stanu duchownego zdarzały się i w poprzednich latach i wiekach, słabość ludzka bowiem nie jest uzależniona od chwili czy epoki. Oczywiście, za każdym razem jest to doskonała okazja do piętnowania samego Kościoła, lecz - jak pisał w swoim „Lamparcie” Giuseppe Tomasi di Lampedusa - największymi krytykami Kościoła, którzy przypisują sobie prawo do pierwszeństwa w tych zawodach, są niedoszli duchowni. Niedoszli lub przeszli.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Umundurowanie stanowiły jedynie czapki maciejówki z orzełkami, a najbardziej dotkliwym przestępstwem były kradzieże koni. Tak wyglądały początki Policji Państwowej na terenie Siedlec, o czym dowiadujemy się z dokumentów miejscowego Archiwum Państwowego i zdjęć z Muzeum Regionalnego, składających się na wystawę „100 lat siedleckiej Policji”.

Odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 r. postawiło przed rządem szereg problemów. Począwszy od walki o granice, po stworzenie nowego sytemu prawnego, co wiązało się z utworzeniem formacji mającej strzec porządku publicznego na ziemiach polskich. Efektem tych działań było powołanie do życia, ustawą z dnia 24 lipca 1919 r., Policji Państwowej. Była ona zorganizowana i wyszkolona na wzór wojskowy i podobnie jak dzisiaj podlegała ministrowi spraw wewnętrznych. Sama struktura nowo utworzonej organizacji była dostosowana do podziału administracyjnego kraju, przy czym jednostkami nadrzędnymi były komendy okręgowe. Niżej w hierarchii znajdowały się komendy powiatowe, komisariaty i posterunki gminne, nad którymi miał czuwać komendant główny. Siedlce znalazły się w IV okręgu policyjnym - lubelskim.
34/2019 (1257) 2019-08-21
Kongres wersalski, który ustanawiał nowy ład polityczny, nie był w stanie zapobiec wybuchowi nowego konfliktu światowego. Zawarte porozumienia nikogo nie zadowalały, co stanowiło nieustanne zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. W rzeczywistości traktaty pokojowe kończące wielką wojnę okazały się tylko zawieszeniem broni, zawartym na 20 lat.

Państwa ententy, wśród których najważniejszą rolę odgrywały: Francja, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Włochy, pomiędzy 28 czerwca 1919 a 10 sierpnia 1920 r. podpisały traktaty pokojowe kończące I wojnę światową z Niemcami, Austrią, Bułgarią, Węgrami i Turcją. Układ z Turcją nie wszedł jednak w życie. Po zakończeniu wojny grecko-tureckiej, która toczyła się w latach 1919-1922, wcześniejsze postanowienia na korzyć Turcji zrewidował traktat lozański z 24 lipca 1923 r. Nadzieję Niemiec na zmianę powojennego ładu budziła współpraca ze Związkiem Radzieckim, który pozostawał poza systemem wersalskim. Współpracę obu państw zapoczątkował traktat w Rapallo, zawarty 16 kwietnia 1922 r., normalizujący dotychczasowe relacje między nimi. Wkrótce do układu dołączono tajną klauzulę dotyczącą współpracy wojskowej.