Indianie uważają, że fotografia kradnie im duszę, dlatego też uciekają na widok aparatu fotograficznego. Istnieje przekonanie, że jeżeli osoba robiąca nam zdjęcie darzy nas jakimś głębszym pozytywnym uczuciem, to - pomimo naszych wad zewnętrznych - wyjdziemy na nim cudownie, wręcz idealnie.
Komentarze
Prawdziwa batalia, jaka rozpętała się wokół Lecha Wałęsy i książki, która stanowić ma przyczynek do biografii przywódcy „Solidarności”, skutecznie poruszyła polską opinię publiczną - pomimo letniej nudy i wakacyjnego odpoczynku.
No i jest. Zapowiadana od paru miesięcy przez zaciekłe polemiki, wywołująca napady złości, wściekłości, nienawiści, miast chłodnej merytorycznej analizy, dzieląca ludzi, którzy przez lata wspólnie dla Polski narażali swe życie i zdrowie, ale też i zlekceważona przez młode pokolenie.
Przyznam się, że nie wierzę, by w polityce istniało coś, co moglibyśmy nazwać przypadkiem lub zbiegiem okoliczności. Najczęściej mamy do czynienia z wyreżyserowanym spektaklem, w którym społeczeństwo przychodzi odgrywać rolę statystów, choć wszyscy są święcie przekonani, że ich wolność i możność decydowania o własnym losie zgodnie ze swoim zdaniem nie zostają w żadnym wypadku naruszone. Tłum z natury jest ślepy, ale nie dlatego, że nie dostrzega obiektu swoich działań, ale dlatego, że nigdy nie wie, kto pociąga za sznurki w tym teatrze lalek.
Hilary Clinton ogłosiła wszem i wobec, że rezygnuje z kandydowania na stanowisko prezydenta USA, i zapowiedziała, iż dołoży wszelkich starań, żeby wesprzeć kampanię swojego kolegi po fachu, Baracka Obamy. Niby to wydarzenie nic nie zmieni w życiu przeciętnego Polaka, ale Polki - i owszem. Potwierdziło się bowiem po raz kolejny, że mężczyźni rządzą naszym światem, a mężczyznami... kobiety.
Esemes od mojej kuzynki Jadźki brzmiał dramatycznie. „Muszę się z tobą spotkać. Koniecznie. Będę przed wieczorem.” Niespecjalnie sobie tą wiadomością zawracałam głowę, bo do dramatycznych wystąpień szwagierki właściwie już przywykłam, a istniała jeszcze nadzieja, że się może rozmyśli. Ale nic z tego...
Obchody tegorocznego Dnia Dziecka zdominowała debata na temat dawania klapsów najmłodszej części naszej polskiej populacji. Począwszy od Pierwszej Damy i premiera rządu, poprzez rzecznika praw obywatelskich i różne organizacje pozarządowe, specjalistów i „specjalistów” od wychowania, aż po szarych obywateli naszej Ojczyzny - wszyscy dyskutowali, czy zakazać owego procederu, czy też nie.
Z okazji Dnia Dziecka rząd zadeklarował, że wprowadzi przepisy, które ułatwią walkę z maltretowaniem nieletnich. Znęcanie się nad nimi ma być przez prokuraturę ścigane z urzędu. Premier Donald Tusk oświadczył, że trwają prace nad tym, aby w Polsce obowiązywał całkowity zakaz bicia dzieci.
Trzeba przyznać, że nieuchronnie zbliżają się Mistrzostwa Europy. Nie chodzi mi jednak o te, które rozpoczynają się niedzielnym meczem 8. czerwca, ale o te, które rozgrywane będą na polskich i ukraińskich boiskach w roku 2012.
Nasza scena polityczna raczej nigdy nie będzie narzekać na brak tematów nośnych społecznie. Możliwe, że związane jest to charakterem „polskiej duszy”, która, zgodnie z maksymą wieszcza, zawsze tworzy 3 partie, gdy tylko znajdzie 2 przedstawicieli nadwiślańskiej społeczności.
- « Następne
- 1
- …
- 167
- 168
- 169
- 170
- 171
- …
- 174
- Poprzednie »