Oni walczyli za nas, my musimy tylko pamiętać - powtarza Tadeusz Marton. Z tą myślą zabiegał o upamiętnienie swego stryja, pilota RAF Bronisława Martona, w rodzinnej parafii Stoczek Łukowski.
- Mój ojciec Czesław Marton mało mówił o swoich przeżyciach wojennych, ale często wspominał starszego o 12 lat stryjecznego brata Bronka. Powtarzał, że nie ma on i nie będzie miał grobu, bo samolot, który pilotował, został zestrzelony, a jego załoga spoczywa na dnie oceanu niedaleko brzegów Hiszpanii, w Zatoce Biskajskiej. Ale były to jakieś strzępy informacji. Nic więcej o stryju nie wiedziałem. Nawet w rodzinie był, mam wrażenie, postacią trochę zapomnianą - opowiada T. Marton.
- Mój ojciec Czesław Marton mało mówił o swoich przeżyciach wojennych, ale często wspominał starszego o 12 lat stryjecznego brata Bronka. Powtarzał, że nie ma on i nie będzie miał grobu, bo samolot, który pilotował, został zestrzelony, a jego załoga spoczywa na dnie oceanu niedaleko brzegów Hiszpanii, w Zatoce Biskajskiej. Ale były to jakieś strzępy informacji. Nic więcej o stryju nie wiedziałem. Nawet w rodzinie był, mam wrażenie, postacią trochę zapomnianą - opowiada T. Marton.