Region
8/2019 (1231) 2019-02-20
Dyskusja, która miała skupić się na programie „Czyste powietrze”, zdominowana została przez temat kurników.

Minister środowiska Stanisław Kowalczyk przyjechał do Łosic 13 lutego, by spotkać się z mieszkańcami regionu i rozmawiać o programie „Czyste powietrze”. Jednak zgromadzonych w sali Łosickiego Domu Kultury, którą zresztą wypełnili po brzegi, bardziej interesowały kwestie związane z kurnikami. Otwarcie mówili o problemach, jakie generuje rozprzestrzeniający się w zawrotnym tempie przemysł hodowlany w regionie i pytali, jak rząd ma zamiar pomóc im w tej walce. Minister przyznał, że trwają prace nad ustawą odorową, która miałaby „sparametryzować wszystkie elementy”. - Zaproponowałem specjalistom z Politechniki Warszawskiej, żeby w ramach tych prac powstał elektroniczny nos - tłumaczył minister. - To konieczne, by decyzje administracyjne wydawane na podstawie jego pomiarów nie budziły wątpliwości.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Ludzkie życie można porównać do slalomu. Już tu, na ziemi, dotykamy piekła i nieba. Te rzeczywistości trudno ogarnąć rozumem. Na szczęście możemy liczyć na Boga…

Do takich wniosków dochodzę po lekturze najnowszej książki Wojciecha Sumlińskiego. Publikacja nosi tytuł: „Komisarz. Pomiędzy niebem a piekłem”. Została napisana we współpracy z Jackiem Wroną. Jego osobę kojarzę z dwóch powodów. Wiem, że jest ojcem Glorii Marii, dziewczynki uzdrowionej za wstawiennictwem św. Jana Pawła II. Kilka lat temu miałam przyjemność spotkać się z jego żoną i córką na Jarmarku Antoniańskim w Białej Podlaskiej. Pana Jacka kojarzę z telewizyjnych wypowiedzi na temat przestępczości i świata narkotyków. 10 lutego znów mogłam posłuchać państwa Wronów. Okazją było spotkanie autorskie dotyczące książki „Komisarz”. Odbyło się ono przy kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Białej Podlaskiej. Najnowsza publikacja W. Sumlińskiego rozchodziła się jak przysłowiowe świeże bułeczki. Ta 300-stronicowa pozycja składa się z dwóch części. Pierwsza dotyczy policyjnej kariery J. Wrony, druga - cudownego ocalenia Glorii Marii.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Stare Załucze od dziesięcioleci znane jest w okolicy ze śpiewu i rękodzieła ludowego. Alicja Janiuk to jedna z osób tworzących i przekazujących kolejnym pokoleniom tradycje i gminne zwyczaje.

Od lat jest kierownikiem lokalnego zespołu Załuczanie. Należą do niego twórcy ludowi z miejscowości, której nazwa może wywodzić się od położenia wsi za jeziorem Łukim albo od powiedzenia: „za łąką”. „Łuka” dawniej oznaczała łąkę, a nazwa Załukie - określająca bory i lasy za okolicznym jeziorem - pojawiała się już w księgach wereszczyńskich w XVI w. Twórcy zrzeszeni w zespole Załuczanie uświetniają śpiewem uroczystości gminne i powiatowe, tworzą wieńce dożynkowe, uczestniczą w wystawach rękodzieła ludowego i pokazach kuchni regionalnej. Załuczanie to również indywidualni artyści ludowi. A. Janiuk nie tylko śpiewa, ale i wyśmienicie gotuje, promując swoje wyroby m.in. w lubelskim skansenie. W 2005 r. jej domowa nalewka zdobyła trzecie miejsce w regionalnym konkursie.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Rusza Klub Literacki „Prozak Siedlce”. Będzie skupiać autorów prozy niezależnie od wieku, doświadczenia, zainteresowań literackich czy dorobku.

Na pomysł stworzenia klubu wpadł dziennikarz Bartosz Szumowski, który pierwsze opowiadania zaczął pisać już jako licealista. - Wtedy też przekonałem się, że przyjemność daje mi nie tylko ich tworzenie, ale też pokazywanie innym, a już najbardziej podoba mi się wymiana doświadczeń z ludźmi, których też kręci pisanie - zdradza. Niestety, pasja, jak przyznaje dziennikarz, przygasła, ustępując miejsca pracy zawodowej. - Kilka lat temu wróciłem do pisania prozy, a razem z nią do szukania podobnych do mnie „wariatów”. Zorientowałem się jednak, że choć mamy w Siedlcach kilka grup poetyckich, brakuje takiej dla autorów opowiadań czy powieści. I tak narodziła się idea Klubu Literackiego „Prozak Siedlce” - podkreśla B. Szumowski.
8/2019 (1231) 2019-02-20
W niedzielę 17 lutego w parafii Trójcy Świętej w Radzyniu Podlaskim po wieczornej Mszy św. odbyło się spotkanie modlitewne prowadzone przez wspólnotę Apostolatu Matki Bożej Pielgrzymującej, zatytułowane „Pokorna Służebnica Pana”.

Wieczór chwały rozpoczęła Eucharystia o 17.00. Po Mszy rozpoczęło się czuwanie przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, obejmujące uwielbienie słowem i pieśnią Jezusa Chrystusa przez wstawiennictwo Maryi. Adoracja zakończona została błogosławieństwem. Jak wyjaśnia Renata Bąbol, inicjatorka Apostolatu Trójcy Świętej w parafii Trójcy Świętej, poprzez czuwanie wspólnota uczciła obecność kopii cudownego obrazu tzw. Auxyliaru, goszczącego w Radzyniu od 21 stycznia. Od tego czasu obraz nawiedzał domy opiekunów każdego z 22 istniejących kręgów wspólnoty. W niedzielę obecny był w kościele na każdej Mszy św., a w poniedziałek 18 stycznia opuścił Radzyń i „wyruszył” do parafii w Tuchowiczu.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Objawienia prywatne budzą ogromne zainteresowanie i emocje. Kościół podchodzi do nich z wielką ostrożnością. Dlaczego?

Był wieczór 22 lutego 1931 r. S. Faustyna, od sześciu lat w zakonie, od blisko roku mieszkała w płockim Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Po kolacji i modlitwach właśnie wróciła do swojej celi i przygotowywała się do snu. Nagle zobaczyła Jezusa. „Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: «Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały»” (Dz. 47).
8/2019 (1231) 2019-02-20
Niespełna 100 dni dzieli nas od pierwej w tym roku wizyty przy urnach. Wyborcza karuzela, przed zaplanowanymi na koniec maja wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaczyna nabierać obrotów.

Z ukrycia, krok po kroku, wyłaniają się mędrcy, na których - jak to kiedyś stwierdził jeden z dyżurnych seksuologów kraju - polityka działa równie intensywnie, jak nie byle jaki afrodyzjak. I choć żadne z ugrupowań nie zarejestrowało jeszcze oficjalnie swojego komitetu ani tym bardziej nie stworzyło listy kandydatów, to suto opłacane sondażownie i tak już wiedzą na kogo powinniśmy oddać swój głos. W rankingach tradycyjnie najlepiej wypadają doświadczeni staruszkowie, co to zamiast spokojnie przygotowywać się na nieuniknione spotkanie z załogą św. Piotra wciąż jeszcze zamierzają coś udowodnić, czegoś dociec i choćby w ostatnich latach życia dołożyć tym, których dotychczas oszczędzili.
8/2019 (1231) 2019-02-20
W czasie niedawnego balu dziennikarzy, tego samego dnia, gdy odbywał się pogrzeb Jana Olszewskiego, Katarzyna Zaleska z pewnej stacji telewizyjnej, ubolewając nad podziałem środowiska dziennikarskiego, oświadczyła ni mniej, ni więcej, że w związku z tym podjęła decyzję, iż będzie integrować się z tymi tylko, z którymi zechce.

Innymi słowy, ona będzie dobierać sobie adresatów jej pełnego „miłości” marzenia integracyjnego. Zastanawiające, biorąc pod uwagę fakt, iż to jej stacja namawiała Polaków do usilnej integracji z każdym obcym, a działania przeciwko takiemu pojmowaniu integracji piętnowała jako ksenofobiczne, rasistowskie i totalitarne, a na pewno niechrześcijańskie. Widać dziennikarce łatwiej przychodzi zintegrować się z machającym maczetą islamistą niż kolegą po fachu, tylko mającym inne poglądy. Nie dziwi również brak reakcji tej strony dziennikarskiego świata chociażby na atak na panią Ogórek. Nawet jeśli taka reakcja miała miejsce, to potem przyszło dogłębne tłumaczenie poczynań agresywnych demonstrantów, aż po oskarżenie samej atakowanej, że była ona prowokatorką i inicjatorką ataku na siebie. Swoją drogą pani Kolendzie-Zaleskiej wtórował niejaki Piotr Kraśko, który wydał z siebie pełne zdumienia i zgrozy stwierdzenie, że wydarzenia w Polsce można widzieć inaczej, niż ustalono to na Czerskiej i Wiertniczej. No zgroza niesamowita.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Rozmowa z Pawłem Jezierskim, twórcą strony internetowej poświęconej Franciszkowi Salezemu Jezierskiemu.

Wielu osobom, choćby pobieżnie zainteresowanym historią czasów przedrozbiorowych, nazwisko F.S. Jezierskiego, zwanego Wulkanem gromów Kuźnicy, „obiło się o uszy”. Nie inaczej było ze mną. Na moje zainteresowanie tą postacią wpłynęła także, oprócz zwykłej ciekawości związanej z takim samym nazwiskiem, chęć zgłębiania dziejów ziemi łukowskiej, a szczególnie historii szlachty zagrodowej licznie zamieszkującej okoliczne wsie na przestrzeni wieków. Kilkaset lat temu ten istny tygiel drobnoszlachecki stanowił o wyjątkowości naszej ziemi, wydając przy tym na świat wiele ciekawych i zasłużonych ludzi. Ciekawiło mnie, czym konkretnie zasłużył się ów F.S. Jezierski z podłukowskich Gołąbek, którego ulicę mijałem na warszawskim Powiślu w trakcie studiów i któremu poświęcane były książki. Przeglądając więc kolejne źródła i prace historyczne dotyczące kanonika Jezierskiego oraz czytając jego dzieła, stwierdziłem, że jest to arcyciekawa i zasłużona dla kraju postać. I nie jest to wyłącznie moja subiektywna ocena, lecz opinia wielu badaczy polskiego oświecenia, zawarta w publikacjach naukowych, których część prezentuję na stronie internetowej w sekcji „twórczość”.
8/2019 (1231) 2019-02-20
Parafialne Muzeum Ziemi Trojanowskiej przyciąga bogactwem eksponatów i atrakcyjną formą prezentowania historii. Wpływ na kształt instytucji mają też sami mieszkańcy, którzy udostępniając rodzinne pamiątki, dzielą się wiedzą o dziejach regionu.

Pomysłodawcą przedsięwzięcia był proboszcz parafii Korytnica Łaskarzewska ks. Zbigniew Grzymała. - Remont dawnej „organistówki”, stanowiącej obecnie siedzibę muzeum, trwał pół roku i był możliwy dzięki funduszom unijnym. Inicjatywa wydaje się tym cenniejsza, że w okolicy nie ma podobnej instytucji - wyjaśnia. Udostępniona zwiedzającym od listopada 2017 r., rocznicę istnienia placówka uczciła organizacją tematycznych wystaw. Na stałe ekspozycje rozmieszczone w dwóch muzealnych salach składają się liczne pamiątki, w tym archiwalne fotografie, oraz tablice poglądowe sytuujące w czasie kolejne wydarzenia tworzące historię ziemi trojanowskiej.